niedziela, 11 stycznia 2015

Prolog

Ludzie wiodą spokojne życia, myśląc, że nie wszystkie problemy świata tak naprawdę ich dotyczą. Kiedy w pobliżu dzieje się krzywda, wzdrygamy tylko ramionami, tłumacząc sobie, że nam przecież nic się nie stanie. Szczerze mówiąc też tak myślałam. Do czasu, kiedy to mnie spotkało najgorsze.
Z początku zwykła droga z lotniska do domu. Rodzice od zawsze byli w rozjazdach. Pracowali w wytwórni płytowej, więc ich podróże były konieczne. Tej nocy wracaliśmy z Wiednia do Londynu, czekając na czerwonym świetle. Atmosfera panująca w samochodzie była nadzwyczaj miła. Moi rodzice nie zawsze się dogadywali. Wręcz przeciwnie, czasem uciekałam do swojego pokoju i zakładałam słuchawki na uszy, by tylko nie słuchać ciągłych krzyków. Tego wieczoru było inaczej. Muzyka rozbrzmiewała w każdym zakamarku auta, a my śpiewaliśmy razem z wydobywającymi się głosami The Beatles. Kiedy zapaliło się zielone światło, tata dodał gazu i ruszyliśmy. Potem tylko wielki huk i płacz mojej mamy. Nic więcej nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz