środa, 28 stycznia 2015

3 'Miejmy to za sobą'

Następnego dnia Nina zaraz po śniadaniu opuściła mój dom, by pomóc Jimowi w sprzątaniu po wystawie. Ja natomiast miałam chwilę wolnego, więc stwierdziłam, że przesłucham w końcu tę płytę od taty. I tak musiałam to kiedyś zrobić. Poszłam do pokoju i zabrałam torebkę, którą miałam wczoraj. Niestety nie znalazłam jej tam. Podeszłam do biurka, myśląc, że wyłożyłam ją przed wyjściem. Tam też jej nie było. Zaklęłam w myślach i zaczęłam przeszukiwać cały pokój. Po 15 minutach usiadałam zrezygnowana na łóżku. Mój telefon zaczął dzwonić.
-Słucham?
-Hej Zoe -usłyszałam głos Jima. -Co powiesz na kawę w mieście?
-Cześć, przepraszam, ale nie jestem w nastroju na wyjście...
-Nalegam, po za tym w samochodzie znalazłem coś, co chyba należy do ciebie.
-Tak? -zapytałam zdziwiona.
-Tak, znalazłem płytę z logiem wytwórni twojego taty. Chyba ci się zapodziała.
-Dzięki Bogu -głośno westchnęłam. -Szukałam jej cały ranek...
-W takim razie jednak nie uciekniesz od tej kawy.
-Zgoda -lekko się zaśmiałam. -Za godzinę w Espresso Room?
-Jasne, do zobaczenia.
-Do zobaczenia -odpowiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Zerwałam się z łóżka, bo musiałam przebyć co najmniej kilka stacji metra, by dostać się do kawiarni, a poza tym, zupełnie nie wyglądałam jak osoba, która mogłaby pokazać się w cywilizowanym mieście. Szybkim krokiem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej beżowe spodnie, które od razu wylądowały na moim tyłku i ciemną koszulę. Zaczęłam zapinać guziki i jednocześnie podążałam do łazienki. Tam lekko wytuszowałam rzęsy i związałam włosy w niskiego koczka.

Po przejechaniu sześciu stacji wysiadłam kilka ulic od kawiarni. Pięć minut później wchodziłam już do Espresso Room. W środku, czekał na mnie Jim. Przywitałam się i zamówiłam średnie latte na wynos. Gdy usiedliśmy przy stoliku chłopak podał mi płytę, którą od razu włożyłam do torby.
-Dziękuję -powiedziałam. -Już myślałam, że ją zgubiłam, a za to tata by mnie zabił.
-Nie ma sprawy. A mogę wiedzieć, co tam jest? Chyba, że serio to jest 'TOP SECRET'.
-To materiał na nową płytę One Direction.
-To chyba trochę nudną pracę masz. Może chcesz jeszcze z dziesięć takich kaw? -zaśmiałam się.
-Na razie ta mi wystarczy, ale jak będę potrzebować, to zadzwonię.
-Zawsze służę pomocą -ciepło się uśmiechnął. -Idziemy się przejść?
-Przepraszam, ale muszę to przesłuchać i jeszcze wskoczyć do wytwórni...
-Jasne... Dzisiaj z Niną przygotowujemy kolację, przyjdziesz?
-Rodzinna kolacja z Zoe? Nie chcę wam przeszkadzać...
-Rodzice wychodzą na jakiś bankiet. Przyjadę po ciebie.
-Nie, przyjdę do was. Tylko napiszcie, o której mam przyjść, żeby wam pomóc.
-Dobra, to ja lecę po zakupy i do zobaczenia później?
-Okej -pożegnaliśmy się i udaliśmy w swoje strony.

Weszłam do domu i od razu powędrowałam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i sięgnęłam po laptopa, który leżał na stoliku nocnym. Odtworzyłam płytę od taty, chcąc mieć te męki za sobą. Pierwsza piosenka na playliście nazywała się 'Spaces'. Była nawet dobra, ale kolejna - 'Steal My Girl' wydawała mi się lepsza, jak na pierwszy singiel.
Takim oto sposobem zaczęłam spisywać swoje uwagi i po 30 minutach skończyłam, akurat w chwili, kiedy mój telefon zaczął dzwonić.
-Słucham?
-Hej, skarbie -usłyszałam głos taty. -Jak idzie tobie przesłuchiwanie płyty?
-Cześć, właśnie skończyłam.
-Masz jakieś 'ale'?
-Kilka by się znalazło...
-Dobrze, to co, wpadniesz do biura?
-Jeśli muszę... -odpowiedziałam niechętnie. -O której się z nimi umówiłeś?
-Będą za godzinę. Przyjechać po ciebie czy dasz sobie radę?
-Nie, przejdę się. Do zobaczenia później.
-Pa -odpowiedział, a chwilę później usłyszałam kilka sygnałów w słuchawce.
Odłożyłam telefon na stolik nocny i podeszłam do okna. Od razu poczułam na sobie promienie słońca, więc postanowiłam się przebrać. Moje długie spodnie z pewnością nie byłyby dobrym pomysłem po tej zmianie pogody. Po wyciągnięciu z szafy kremowej sukienki, szybko ją na siebie włożyłam. Chwilę później przełożyłam kilka rzeczy do nieco większej torebki i mogłam już opuścić dom. Standardowa droga, którą musiałam przebyć, dziś nie wydawała się tak nudna, bo razem z każdym krokiem, czas umilał mi głos Chrisa Martina w słuchawkach. Kiedy w końcu znalazłam się w biurowcu i przywitałam ze wcześniej wspominanym już ochroniarzem, postanowiłam udać się do windy. Jej drzwi powoli się zamykały, a ja nie chciałam czekać aż odjedzie beze mnie, więc sprawnym ruchem ręki, sprawiłam, że znów zaczęły się otwierać. Wiecie... jednak mogłam tą chwilę poczekać. W środku znalazłam Nialla i Harrego, pewnie udających się na to samo spotkanie, co ja.
-Hej! -przywitał się entuzjastycznie blondyn.
-Hej -odpowiedziałam z niepewnym uśmiechem i spuściłam wzrok.
-Miło cię widzieć -usłyszałam od Harrego.
-Nie wyczułam ani grama sarkazmu, wszystko w porządku? -uniosłam brwi.
-W jak najlepszym -szeroko się uśmiechnął. Wywróciłam oczami, ignorując go, po czym znowu spuściłam wzrok. Kilka chwil później, drzwi windy w końcu się otworzyły i mogliśmy z niej wyjść.
-Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? -powrót tipsowej pani. Ciekawe, dla obcych jest miła hmm...
-Nie, sami trafimy -odpowiedział jej niezbyt miło Harry. Widać nie tylko ja mam jej dość.
-Um... dobrze. W takim razie może ja zrobię kawy? -zapytała nieśmiało.
-Nie nie, dziękujemy -teraz to ja wtrąciłam do rozmowy. Posłałam jej wymuszony uśmiech i zaczęłam podążać w stronę biura taty. -Kto wie, co mogłaby do niej wsypać -szepnęłam do Nialla, który szedł obok mnie. Ten tylko lekko zachichotał pod nosem. -Nie żartuję, ostatnio pomyliła cukier z solą i... cóż Justin Timberlake zmienił wytwórnię -teraz usłyszałam śmiech Harrego. Odwróciłam głowę i na niego spojrzałam, ale kiedy tylko nasze oczy się spotkały, znów zmieniłam kierunek, w który podążył mój wzrok.
Zapukałam do drzwi gabinetu ojca, po czym lekko je odchyliłam.
-Zoe wejdź, czekamy -zachęcił mnie ruchem ręki. Lekko przytaknęłam i weszłam do środka, gdzie siedzieli  pozostali członkowie One Direction.
-Miejmy to za sobą -Louis spojrzał na mnie i głośno westchnął. -Jakieś uwagi?
-Po pierwsze wcale nie muszę tego robić -wyraziłam swoje zdanie o jego zachowaniu zaraz po tym, jak spojrzał na mnie z pogardą. -Po drugie nie uważaj się za lepszego ode mnie, po trzecie nie jesteś pępkiem świata, a po czwarte wszystko jest spisane tu -rzuciłam zeszytem w stół. -Jeśli kiedykolwiek znów będziecie chcieli, żebym w czymś wam pomogła to pomyślcie jeszcze raz -wstałam z miejsca. -Jeśli to wszystko to mogłabym już iść? -spojrzałam na tatę.
-Tak, zobaczymy się w domu -odpowiedział zmieszany.
-Dziękuję -posłałam mu dziękujące spojrzenie. -Do widzenia -znów zmieniłam ton na niezbyt miły i wyszłam z pomieszczenia, nie chcąc więcej widzieć tych ludzi.
*
-Możemy pogadać? -zapytał mój tata, wcześniej pukając do pokoju. Tylko twierdząco kiwnęłam głową i zrobiłam miejsce na łóżku koło siebie. Ojciec nie skorzystał jednak z propozycji i usiadł na krześle stojącym przy biurku.
-Wiem, że chodzi tobie o to, co stało się w biurze, ale chcę tylko powiedzieć, że nie dam sobie wchodzić na głowę.
-Rozumiem i nie mam ci niczego za złe -wzdrygnął ramionami. -Chcę po prostu, żebyś następnym razem wyraziła dla nich nieco większy szacunek, są moimi klientami.
-Wiem to tato, ale to chyba nie od razu pozwala im traktować mnie jak przedmiot.
-Oczywiście, że nie. Jeśli to się kiedykolwiek powtórzy, to powiedz. Porozmawiam z nimi.
-Nie, wolałabym zaprzestać naszym kontaktom. Przykro mi, ale chyba nie pasuję do tego waszego wielkiego świata.
-Skoro tak mówisz…
-Zmieńmy temat, proszę. Jedziemy jutro do stajni? –zapytałam, zmieniając ton na weselszy.
-Oczywiście, przecież jutro sobota. Poprosiłem Maddie o przygotowanie twojego konia na jedenastą, pasuje?
-A co z twoim koniem? –uniosłam brwi.
-Ma problemy z chodzeniem, jutro mu odpuszczę.
-Rozumiem… -niepewnie przytaknęłam.
-Zjesz coś?
-Chętnie –posłałam mu ciepły uśmiech. –Wiesz co, w sumie ja zrobię, odpocznij trochę –wstałam z łóżka. –No już, -wygoniłam go z pokoju ruchem głowy –zawołam jak będzie gotowe.
-Dziękuję –uśmiechnął się i zaraz po mnie opuścił pokój.


*Kilka dni później*
Po drodze do biurowca, jak zwykle mijałam te same budynki, a w słuchawkach grał Ed Sheeran. Wjechałam windą na odpowiednie piętro i poszłam do taty. Zapukałam i słysząc 'proszę' weszłam do środka.
-Hej, słońce.
-Cześć, tato. To co to za ważna sprawa, o której chciałeś pogadać?
-Byli dzisiaj u nas w wytwórni chłopcy i zaprosili jutro wieczorem na kolacje i premierowe odsłuchanie ich najnowszej płyty...
-Proszę, powiedz, że mówiąc 'nas' chodzi o ciebie i ludzi z wytwórni -przerwałam mu. -Do mnie przyszedłeś, tylko po to, żebym wybrała tobie jakiś krawat, prawda? -zapytałam błagalnie.
-Nie, ciebie też zaprosili. Chcieli przyjść i sami o tym powiedzieć, ale wydawało mi się, że wolałabyś ograniczyć wasze kontakty do minimum. Ale zanim zaczniesz protestować, więc, że chciałbym, żebyś tam była. Twoje poprawki są naprawdę dobre -powiedział tata siadając na swoim biurku, koło mnie.
-Będą tam tylko ludzie z twojej wytwórni? -westchnęłam głośno.
-Nie, będą tam te 'grube ryby', jak ty to nazywasz, znajomi i rodzina chłopców.
-Czyli nikt nie zauważy jak nie przyjdę, a ty mi przyniesiesz tą płytkę do domu? -zrobiłam minkę zbitego psa.
-Wszyscy zauważą zniknięcie tak pięknej dziewczynki jak ty -odezwał się nowy głos. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam Harry'ego. -Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać, ale drzwi były uchylone. Przyniosłem tylko dla ciebie papiery -dodał pospiesznie, spoglądając na tatę.
-Ohh, dziękuję -odpowiedział. -Nie chciałbym was wypraszać, ale mam spotkanie za 5 minut i jeszcze nie wydrukowałem raportów...
-Nie ma sprawy i tak muszę zmykać.
-Ja też będę już leciał, do zobaczenia jutro, Dan -powiedział Harry, ściskając rękę taty.
Harry przepuścił mnie w drzwiach, za którymi stał Andy - ochroniarz chłopców.
-Dzień dobry -przywitałam się.
-Cześć -odpowiedział z uśmiechem.
Pożegnawszy się z panią z recepcji, weszliśmy do windy.
-Zoe, może dasz się zaprosić na lody? - zapytał Harry.
-Jaki jest haczyk? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie, unosząc przy tym jedną brew.
-Nie ma haczyka.
-W takim razie czemu nie... -niepewnie się zgodziłam.
Weszliśmy do parku, oczywiście cały czas pilnowani przez Andy'ego i ruszyliśmy w stronę mężczyzny sprzedającego lody.
-Na jakie masz ochotę? -zapytał Harry, jeszcze kiedy staliśmy w kolejce.
-Miętowe -lekko przytaknęłam.
-Wyjdź za mnie -stanął naprzeciw i spojrzał mi w oczy całkiem poważny.
-Co? -zaczęłam się śmiać.
-Nikt kogo znam, a znam bardzo dużo ludzi, nie lubi lodów miętowych. Obiecałem sobie, że jeśli kiedykolwiek spotkam dziewczynę, która je lubi, od razu się z nią ożenię.
-Przykro mi Harry, -położyłam mu rękę na ramieniu i zwróciłam się jak do małego dziecka - my nadal się nie lubimy.

*
-Zoe -tata stał nade mną, próbując mnie obudzić.
-Hm? -zapytałam, nawet nie otwierając oczu.
-Wstawaj, słońce, musimy zaraz wyjeżdżać.
-Już wstaję -odpowiedziałam, niechętnie wstając z łóżka. Wykonałam najpotrzebniejsze czynności i dwadzieścia minut później gotowa byłam wyjść z domu. Złapałam tylko w biegu kanapkę, którą wcześniej przygotował tata i zaraz po nim wsiadłam do auta.
W stadninie spędziliśmy prawie cały dzień. Później tata postanowił wrócić do domu, ja natomiast jeszcze kończyłam pielęgnować swojego konia.
-Jak tam randka ze Stylesem? -usłyszałam nad sobą głos Maddie. 
-Huh? -zmarszczyłam brwi, przenosząc wzrok na dziewczynę. 
-Widziałam zdjęcia, ładnie razem wyglądacie -puściła mi oczko. 
-Co? -uniosłam brwi. -To nie tak. Szczerze mówiąc nie chcę mieć z nim nic wspólnego -posłałam jej uśmiech i wróciłam do czyszczenia siodła. 
-To dlatego spacerujesz z nim po parku? 
-To był zwykły zbieg okoliczności, spotkaliśmy się w biurze taty i zaprosił mnie na lody. Zwykły spacer, nic więcej. 
-Powiedz to ludziom, którzy piszą artykuły...
-W sumie mam to głęboko i szeroko, nic o mnie nie wiedzą. To Harry będzie musiał się tłumaczyć -wzdrygnęłam ramionami. 
-Zoe "mam na wszystko wylane" Green –lekko zachichotała.
-Yup –przytaknęłam i podniosłam siodło. –Będę się powoli zbierać. Mogłabyś zajrzeć do konia taty w poniedziałek po wizycie weterynarza? Wiem, że już poprosił o to Mike’a, ale tobie ufam bardziej…
-Jasne, zajmę się tym –ciepło się uśmiechnęła.
-Dziękuję –odwzajemniłam gest –w takim razie do zobaczenia w przyszłym tygodniu –nie odpowiedziała nic, tylko kiwnęła głową na pożegnanie.
Odłożyłam siodło w drugiej części stajni i udałam się do szatni, by założyć czyste ubrania. Zdjęłam nieco zabrudzone buty i poszłam pod prysznic. Szybko pozwoliłam spłynąć paru porcjom ciepłej wody po moim ciele i owijając się ręcznikiem, wróciłam do szatni. Nałożyłam wcześniej uszykowane ubrania, po czym wyłożyłam torbę z szafki. Później mogłam opuścić klub. W recepcji zastałam ochroniarza One Direction. Z nieco zdziwioną miną podeszłam bliżej.
-Nie wiedziałam, że jeździ pan w naszym klubie –od razu przeniósł na mnie wzrok.
-Co? Nie, nie. Nie jeżdżę konno –posłał mi uśmiech. –Właściwie to przyjechałem po ciebie. Twój tata zapytał, czy mógłbym odwieźć cię do domu.
-Dlaczego? –zmarszczyłam brwi.
-Z tego, co wiem, jesteście umówieni na kolację, po drugie pod waszym domem kręcą się niepotrzebni goście od czasu, kiedy wyszłaś na spacer z Harrym.
-Oh… Nie musi się pan martwić, jakoś dam sobie radę.
-Nie wątpię –znów obdarzył mnie uśmiechem, -ale skoro już tutaj jestem?
-Niech będzie –odwzajemniłam uśmiech.
-Wsiadaj –otworzył mi drzwi od auta, kiedy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz.
-Dlaczego mój tata poprosił właśnie pana? –przerwałam niezręczną ciszę, która panowała w samochodzie podczas jazdy.
-Po pierwsze, mów mi po imieniu, będzie przyjemniej –skierował na mnie wzrok i znów ciepło się uśmiechnął. –Jeśli chodzi o twojego ojca to zadzwoniłem akurat, gdy dotarł do domu. Z racji tego, że i tak nie miałem nic do roboty, zgodziłem się, żeby podrzucić cię do domu.
-Dziękuję.

Kiedy w końcu znalazłam się w domu i przemknęłam przez próg, rzuciłam tacie znaczące spojrzenie. Rozumiem, że chce mnie chronić, ale bez przesady… Bez zbędnych słów udałam się do swojego pokoju i rzuciłam torbę na ziemię. Później wyciągnęłam z szafy sukienkę i położyłam ją na łóżku. Zostało wybrać tylko buty. Stwierdziłam, że nie będzie z tym większego problemu, więc postanowiłam zostawić decyzję na później. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam wykładać wszystkie potrzebne mi kosmetyki.

-Mogę? -tata lekko zastukał w drzwi, po czym lekko je uchylił.
-Tak -odmruknęłam pod nosem, nie przestając wybierać kosmetyków z szuflady.
-Jesteś zła? -zapytał niepewnie.
-Poza tym, że nie rozumiem dlaczego traktujesz mnie jak małe dziecko, które nie potrafi poradzić sobie w życiu, wszystko w porządku.
-Skarbie, nie o to chodzi. Wiem, że twoje spotkania z Harrym...
-Jakie spotkania z Harrym? -przerwałam mu z oburzeniem. -Poszłam z nim do parku. Raz. Jeden jedyny raz, nie mam zamiaru więcej tego robić.
-Zaraz, to właściwie po co to było? -zapytał zdziwiony.
-Nie wiem, to był zbieg okoliczności, nie wiedziałam, że przez to będziemy mieli paparazzi w ogródku, przepraszam.
-Nie przepraszaj, możesz spotykać się z kim chcesz, ja po prostu nie chcę żeby coś się tobie stało -podszedł bliżej i położył mi rękę na ramieniu. Przeniosłam wzrok do góry. -Jedną najważniejszą kobietę już straciłem, ciebie nie mogę. Tylko dlatego się troszczę, Zoe. Nie bądź na mnie zła...
-Nie jestem zła, -ciepło się uśmiechnęłam -ale błagam, nie karz ochroniarzowi odwozić mnie do domu, sama dam sobie radę.
-Nie wątpię w to słońce -ucałował mnie w głowę. -O siedemnastej trzydzieści przyjedzie po nas samochód, bądź gotowa.
-Dobrze -przytaknęłam i wróciłam do wybierania kosmetyków. Tata zdążył opuścić pokój, ja natomiast wyłożyłam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy na blat toaletki.

środa, 21 stycznia 2015

2. 'Dawno się nie widzieliśmy'

Zaraz po wejściu do domu, rzuciłam się na kanapę, by trochę odpocząć. Straciłam poczucie czasu i chodziłam po sklepach ponad dwie godziny. Na chwilę włączyłam telewizor, ale jako że nic mnie nie zainteresowało, odłożyłam pilota z powrotem na stolik i podniosłam zadek. Wzięłam torby z zakupami i zaniosłam je na górę, stawiając na łóżku. Sama natomiast zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Kiedy ciepłe strumienie wody przestały się lać po moim ciele, wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem i udałam się rozpakować torby. Założyłam wcześniej kupioną sukienkę i związałam włosy w wysokiego kucyka. Chwilę później zeszłam na dół, otworzyć drzwi tacie, który wrócił z wytwórni.

Kilka chwil po osiemnastej, tak jak obiecali, zjawili się Nina i Jim. Razem udaliśmy się do starej kamienicy, w której już od dawna Ji zbierał wszystkie swoje prace. Na podłodze poprzyklejane były kawałki gazet, a ściany pomalowane na bardzo jasne, jaskrawe kolory. Każda z prac przedstawiała głównie jakieś malowidła, które szczerze mówiąc nie wiem, co oznaczały. Nie znałam się przecież na sztuce. Nina cały czas trzymała się koło mnie, natomiast Jim 'obsługiwał' gości.
-Nie mam zielonego pojęcia, jak można nazwać trzy zielone kreski na krzyż sztuką, ale chyba im się podoba, nie? -spojrzała na mnie z niewyraźną miną.
-Najwidoczniej -wzdrygnęłam ramionami i lekko się zaśmiałam.
-Patrz na niego -wskazała ręką na swojego brata. -Widać, że jest z tego dumny.
-I dobrze, bo chyba ma się czym chwalić. Pracował nad tym prawie cztery miesiące, teraz niech się chwali -ciepło się uśmiechnęłam.
-I jak, podoba się? -zjawił się Jim.
-Tak, są świetne -odpowiedziałam na jego pytanie.
-Może zjemy coś po wystawie? -spojrzał na mnie, a ja ostrzegawczo przeniosłam wzrok na Ninę.
-Pewnie, powinniśmy w końcu spróbować tą nową chińską knajpkę za rogiem -powiedziała entuzjastycznie.
-Taaa -zaczął niepewnie Jim. -W takim razie pójdę jeszcze do gości i za jakieś piętnaście minut się zwiniemy -lekko przytaknął i znów się oddalił.
-Mój brat chyba cię lubi -poklepała mnie po ramieniu.
-Nina, już to przerabialiśmy. Dałam mu do zrozumienia, że między nami nic nie będzie. Czego on nie rozumie? -cicho westchnęłam.
-Nie wiem Zoe, to jest facet, nie ogarniesz. W każdym razie chyba powinnyśmy o tym porozmawiać...
-To przyjdź dziś -zaproponowałam.
-Twój tata nie będzie miał nic przeciwko?
-Nie, ma kolację z szanownym One Direction, więc pewnie będzie nimi bardzo zajęty -wywróciłam oczami.
-W takim razie czemu nie -lekko wzdrygnęła ramionami i niewinnie się uśmiechnęła. 
*
Razem z Niną i Ji zapomnieliśmy o Bożym świecie i zasiedzieliśmy się w knajpie aż do dwudziestej drugiej. Później brat mojej przyjaciółki odwiózł nas do mojego domu, a my starałyśmy się jak najciszej tam wejść. Mój tata nie był osobą, która kładła się spać późno, dlatego uważałyśmy, by go nie obudzić. Nasze starania poszły jednak na marne, bo okazało się, że ojciec wciąż zabawiał w salonie One Direction. 
-Dobry wieczór -przywitał się od razu, gdy nas zobaczył. 
-Dobry wieczór -nieśmiało odpowiedziała mu Nina.
-Cześć Zoe, dawno się nie widzieliśmy -rzucił Niall. Miałam wrażenie, że to właśnie on, jako jedyny z nich nie uważa mnie za rozpieszczonego dzieciaka. Czasem nawet dało się z nim normalnie pogadać.
-Tak -stwierdziłam ironicznie. -Tato, mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli Nina zostanie na noc... -zwróciłam się do ojca.
-Nie pewnie. Nina, wiesz, że jesteś tu zawsze mile widziana -ciepło się uśmiechnął.
-Dzięku...
-W takim razie, -nie pozwoliłam jej dokończyć -my pójdziemy. Do zobaczenia -pociągnęłam Ninę za rękę i razem udałyśmy się na górę.
-Czemu ty ich tak nie lubisz? -zapytała, zrzucając z siebie sweterek i kładąc go na moje łóżko.
-Bo myślą, że wszystko mogą. Pieprzone gwiazdki.
-Nieważne, nie gadajmy o nich -wywróciła oczami. -Miałyśmy rozmawiać o Jimie.
-Właściwie to co ja mam tobie powiedzieć? -wzdrygnęłam ramionami i rzuciłam się na łóżko. -Wiem, że to twój brat, ale...
-Nie, to nie o to chodzi -przerwała. -Nie traktuj go inaczej, bo jest moim bratem. Ja rozumiem, że po prostu nie jest w twoim typie -ciepło się uśmiechnęła.
-On jest miły, czasem nawet za bardzo, ale ja... nie wiem, nie umiałabym z nim być -obdarowałam ją przepraszającym wzrokiem.
-Wiem, nie musisz mi tego mówić. Za dobrze cię znam.
-Przepraszam.
-Zo, nie masz za co -potarła moje ramię. -Ji nie może narzekać na powodzenie u dziewczyn, bardziej martwię się o ciebie -uniosła brwi.
-Moja wina, że faceci zawsze najpierw zwrócą uwagę na ciebie? -odwzajemniłam jej gest. Nina tylko cicho zachichotała.
-Dobrze wiesz, że to nieprawda. To po części twoja wina. Jesteś zbyt zamknięta w sobie.
-Wiem... -spuściłam wzrok. -Po śmierci mamy wszystko się zmieniło.
-Po prostu boisz się zakochać, bo nie chcesz później stracić tej osoby. To normalne, Zoe -lekko pogładziła moje plecy.
-Nigdy nic nie będzie takie samo, Nina.
-Ale możesz zrobić coś, żeby było chociaż podobnie. Musisz się otworzyć, no chyba, że chcesz być starą, samotną babcią mieszkającą z tysiącami kotów.
-Mam uczulenie na koty -lekko się zaśmiałam. -Po drugie chyba nie będzie aż tak źle, przecież mam ciebie.
-To akurat prawda -przytaknęła. -To co, czekolada i lody truskawkowe? -zaproponowała, poruszając brwiami. Znała mnie bardzo dobrze. Doskonale wiedziała, że to zawsze poprawia mi humor.
-Idziesz ze mną? -zapytałam, wyciągając do niej rękę, kiedy tylko podniosłam się z łóżka. Nina tylko przecząco pokiwała głową i sięgnęła po mojego laptopa z szafki nocnej. -W takim razie idę sama -wzdrygnęłam ramionami i wyszłam z pokoju. W salonie, przez który musiałam przemknąć, by dostać się do kuchni, spotkałam zbierających się już członków One Direction i ciągle nawijającego ojca.
-Myślę, że nie będziecie musieli nagrywać żadnego dodatkowego... O! Zoe! -zmienił ton, kiedy tylko mnie zobaczył.
-Tak -zaczęłam niepewnie -szłam do kuchni, coś nie tak?
-Nie, chłopcy już wychodzą.
-Słyszeliśmy, że dostałaś nowy materiał -wtrącił Harry. -I jak, podoba się? -cwaniacko się uśmiechnął.
-Nie miałam jeszcze okazji go przesłuchać, ale pewnie jest świetny, jak wszystko inne -odpowiedziałam ironicznie i udałam uśmiech.
-Nie przesadzaj, bo się zarumienię.
-Mogę już iść, czy dalej będziemy ciągnąć tą ironiczną konwersację? -odwróciłam się w stronę taty.
-Idź, pogadacie jutro.
-Jutro?! -wrzasnęłam równo z Harry'm.
-Tak, Zoe przyjdzie do biura i ustalimy, co będzie na albumie -przytaknął mój ojciec.
-Tego już mi nie powiedziałeś... -zaczęłam przez zęby, patrząc na niego od boku.
-Oj dajcie spokój.
-Dan, my już pójdziemy... -Niall zaczął rozluźniać atmosferę. -Zobaczymy się jutro.
-Dzięki, że wpadliście -odpowiedział tata. Każdy z chłopców lekko przytaknął głową i po kolei zaczęli opuszczać nasz dom. Na koniec został jeszcze Harry, który uścisnął dłoń nie tylko mojego ojca, ale moją także i po obdarzeniu mnie tym swoim cwaniackim uśmieszkiem, wyszedł razem za resztą.

Po wzięciu czekolady i lodów, wróciłam do pokoju.

środa, 14 stycznia 2015

1. 'O której mam być gotowa?'

Wspomnienia z wypadku nigdy nie oddziaływały na mnie pozytywnie. Zresztą, kto normalny mile wspomina śmierć własnej matki? Nikt. Tej nocy nie było inaczej niż przez kilka poprzednich. Znów obudziłam się zalana potem i ze łzami w oczach. Wciąż miałam przed sobą obrazek jej pięknych, długich, kasztanowych loków, kiedy radosna śpiewała z nami swoje ulubione piosenki. Zdjęłam z siebie jasną pościel i ułożyłam gołe stopy na miękkim dywanie, siadając na łóżku. Widok z mojego okna wcale mnie nie zdziwił. Drzewa rosnące w naszym ogrodzie były całe zamazane pod wpływem padającego deszczu i jego kropelek na oknie. Zniechęcona pogodą, znów położyłam się na łóżku. Głośno westchnęłam, przypominając sobie o wcześniejszym śnie. Minęły prawie trzy lata od śmierci mojej mamy, a ja nadal nie umiem się z tym pogodzić. Cały czas mam wrażenie, że zaraz przyjdzie z naleśnikami, by mnie obudzić. Później schyli lekko głowę, pozwalając tym samym swoim lokom lekko potrzeć o mój policzek i złoży pocałunek na czubku mojej głowy. Dziś nie przyjdzie. Ani jutro. Pojutrze też nie. Zobaczę ją dopiero tam, na górze, kiedy przyjdzie czas.
Wibrujący telefon zmusił mnie do ponownego zmienienia pozycji, dlatego niechętnie uniosłam się na łokciach, po chwili sięgając w stronę szafki nocnej. Na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od mojego taty:
'Musiałem wcześniej wyjść do pracy. W kuchni jest ciasto na naleśniki, mam nadzieję, że będą smakowały. Jeśli chcesz, przyjedź do biura, możesz pomóc mi w kilku rzeczach :) Tata'
Ojciec od zawsze był zajęty. Jednak po śmierci mamy, zmienił się. Co tu dużo ukrywać, ja też. Ale on jest teraz zupełnie innym człowiekiem. Wydaje mi się, że zrozumiał, co tak naprawdę liczy się w życiu. Dzisiejszymi dni, wcześniej wraca do domu, stara się ze mną rozmawiać, a co najważniejsze, mówi, że mnie kocha. Sam wie najlepiej, że tego potrzebuję.
Wstałam z łóżka i powędrowałam do szafki stojącej naprzeciw. Wyciągnęłam z szuflady ciepłe skarpety i nieporadnie zaczęłam wciągać je na nogi. Mimo tego, że dopiero zaczęły się wakacje, było mi zimno. Od zawsze byłam zmarzluchem. Kiedy moje stopy w końcu zostały przyodziane w materiał z czerwonymi reniferami, wyszłam z pokoju. Przemknęłam zwinnie przez korytarz, potem zeszłam po schodach, a chwilę później byłam już w kuchni. Tak, jak obiecał tata, zostawił ciasto na naleśniki, dlatego zostało mi je tylko usmażyć. Nalałam kilka kropli oleju na rozgrzaną powierzchnię i wlałam jasną ciecz. Powtórzyłam ten proces kilka ładnych razy, a kiedy uzbierała się porządna górka, polałam wszystko syropem i zaczęłam zajadać. W między czasie przeglądałam też pojedyncze strony w gazecie, dopóki mój telefon nie wydał z siebie dźwięku. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, tym samym akceptując połączenie od mojej przyjaciółki - Niny.
-Słucham? -zapytałam nadal przeżuwając w buzi naleśnika.
-Na początek dzień dobry, później smacznego. Co jesz? -usłyszałam jej entuzjastyczny ton po drugiej stronie.
-Naleśniki. Co nowego?
-Impreza. Dziś wieczorem. Idziemy, prawda?
-Nina, nie lubię imprez, wiesz o tym... -odpowiedziałam trochę niechętnie.
-Ale to nie do końca będzie typowa impreza. Jim ma wystawę w starej kamienicy i nas zaprosił. Nie chcę go zawieść, ty pewnie też. Zoe to jest kurczę mój brat, nie daj się prosić.
-O której mam być gotowa? -głośno westchnęłam.
-Pójdziesz? -wstrzymała oddech.
-Pójdę -zaśmiałam się pod nosem.
-Przyjedziemy po ciebie o osiemnastej, bądź gotowa.
-Pewnie, widzimy się później.
-Zoe, jeszcze jedno -zatrzymała mnie przed zakończeniem połączenia. -Dziękuję.
-Nie masz za co -uśmiechnęłam się do siebie.
-Do zobaczenia później.
-Pa -nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Kilka chwil później pozmywałam po śniadaniu i udałam się na górę. Wyciągnęłam z szafy czarne szorty i dobrałam do nich jeansową koszulę. Zajęłam miejsce na łóżku i biorąc laptopa, zaczęłam przeglądać wszystko po kolei. Zacząwszy od twittera, przez tumblra po portale plotkarskie. Stwierdziłam jednak, że jeśli zza chmur zaczęło wyglądać słońce, wykorzystam to i udam się do biura taty, zobaczyć, w czym miałabym mu pomóc. To z pewnością pożyteczniejsze niż dzień spędzony przed ekranem komputera. Zamknęłam laptopa i zeskakując z łóżka, weszłam  do łazienki. Umyłam zęby i nałożyłam tusz na rzęsy. Kiedy z powrotem znalazłam się w pokoju, chwyciłam swoją ulubioną torbę i zapakowałam do niej kilka (pewnie niepotrzebnych) rzeczy.

Wyciągnęłam klucz z zamka i umieściłam w torebce. Później obróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Promienie słońca lekko padały na moją twarz, a po deszczu nie było już żadnego śladu. Po drodze mijałam jak zwykle kolejno: starą szkołę, kilka domków jednorodzinnych, starą kawiarenkę, której nikt nie chce odrestaurować, nieduży park, który jest świetnym miejscem na pomyślenie o pewnych rzeczach i moją ulubioną cukiernię. Właśnie tam wstąpiłam, kupując dwa jeszcze ciepłe rogaliki i płacąc należną sumę, wyszłam. Biurowiec, w którym pracował tata znajdował się jakieś pięć minut drogi od cukierni, więc właśnie po tym czasie się tam znalazłam. Ochroniarz od razu się ze mną przywitał, zresztą on jest tutaj od kiedy tylko pamiętam. Wsiadłam do windy i wcisnęłam guzik z numerem 7. Biuro mojego taty znajdowało się mniej więcej w połowie długiego korytarza. Najpierw rozejrzałam się dookoła, zastanawiając, kogo osoba mogłaby mnie dziś zainteresować, niestety nikt taki się nie pojawił. Sekretarka stukała w klawiaturę nieco za długimi tipsami, witając każdego swoim dekoltem. Oprócz niej nie było nikogo, dlatego udałam się prosto do gabinetu ojca. Lekko zastukałam drzwi, wkładając głowę do pomieszczenia.
-Zoe, poczekaj sekundę, mam spotkanie -usłyszałam tatę.
-Przepraszam, że przeszkodziłam. Poczekam na zewnątrz -ciepło się uśmiechnęłam i zamknęłam drzwi. Tak też zrobiłam. Chwilę później siedziałam już na kanapie, zaraz przy 'tipsowej pani'. Nie miałam jednak zamiaru słuchać jej ciągłego postukiwania, dlatego wyciągnęłam iPoda z torebki i włączyłam ulubioną playlistę. Delektowałam się głosem Sheeran'a, dopóki mój tata razem ze swoim rozmówcą nie skończyli spotkania. Później to ja mogłam wejść do jego gabinetu, wręczając wcześniej kupione rogaliki.
-Nie wiedziałam, że masz gościa, dlatego pewnie już wystygły. W każdym razie z malinami, twoje ulubione -uśmiechnął się, odbierając ode mnie papierową torebkę.
-Dziękuję.
-Miałeś dla mnie jakąś robotę, więc słucham -wzięłam jednego rogalika i rozsiadłam się na fotelu.
-Tak, musisz mi pomóc wybrać materiał na nową płytę.
-Kogo znowu? -westchnęłam.
-Masz dziewiętnaście lat, więc wiesz, co lubią ludzie w twoim wieku.
-One Direction? -właściwie to nie było pytanie. Stwierdziłam. Nie byłam chętna do pracy z żadnym z nich. Od początku mnie wkurzali. Zawsze myśleli tylko o sobie, a ja byłam dla nich rozpieszczonym dzieciakiem.
-Nie musisz się z nimi spotykać -wyrwał, widząc, że nie jestem zadowolona. -Musimy wybrać między kilkoma kawałkami. Chcę po prostu, żebyś trochę pomogła. Tu jest płyta -sięgnął do biurka i mi ją podał, -jeśli będziesz miała wolną chwilę to ją przesłuchaj, okej?
-Okej -wywróciłam oczami i zjadłam ostatni gryz rogalika.
-Jeszcze jedno, dziś przychodzą do nas na kolację. Będziesz?
-Nie -odpowiedziałam zwycięsko. -Jadę do starej kamienicy, bo Jim ma wystawę.
-W sumie dobrze się składa, musimy obgadać kilka tematów na osobności.
-Taa... -wzdrygnęłam ramionami. -Tato, wiesz, właściwie to ja już pójdę. Wstąpię jeszcze do centrum, może kupię jakąś sukienkę na wieczór.
-Pewnie, tylko Zoe pamiętaj, nie możesz zgubić tej płyty -zagroził mi palcem.
-Nie zgubię -wywróciłam oczami. -Do zobaczenia później -pokiwałam mu i zwinnym ruchem wyszłam z pomieszczenia.

niedziela, 11 stycznia 2015

Prolog

Ludzie wiodą spokojne życia, myśląc, że nie wszystkie problemy świata tak naprawdę ich dotyczą. Kiedy w pobliżu dzieje się krzywda, wzdrygamy tylko ramionami, tłumacząc sobie, że nam przecież nic się nie stanie. Szczerze mówiąc też tak myślałam. Do czasu, kiedy to mnie spotkało najgorsze.
Z początku zwykła droga z lotniska do domu. Rodzice od zawsze byli w rozjazdach. Pracowali w wytwórni płytowej, więc ich podróże były konieczne. Tej nocy wracaliśmy z Wiednia do Londynu, czekając na czerwonym świetle. Atmosfera panująca w samochodzie była nadzwyczaj miła. Moi rodzice nie zawsze się dogadywali. Wręcz przeciwnie, czasem uciekałam do swojego pokoju i zakładałam słuchawki na uszy, by tylko nie słuchać ciągłych krzyków. Tego wieczoru było inaczej. Muzyka rozbrzmiewała w każdym zakamarku auta, a my śpiewaliśmy razem z wydobywającymi się głosami The Beatles. Kiedy zapaliło się zielone światło, tata dodał gazu i ruszyliśmy. Potem tylko wielki huk i płacz mojej mamy. Nic więcej nie pamiętam.

sobota, 10 stycznia 2015

BOHATEROWIE

Główni bohaterowie:

Zoe Green 

Niall Horan


Harry Styles


Nina Jones


Pozostali bohaterowie:
Daniel Green
George Evans
Gemma Styles
Louis Tomlinson
Liam Payne
Zayn Malik

poniedziałek, 5 stycznia 2015

SPAM

Jeśli chcecie, bym zajrzała do Waszych opowiadań, zostawcie komentarz bezpośrednio pod tym postem i obiecuję, że postaram się do każdego wpaść.
Jeszcze raz dzięki za wszystko, do napisania :) x