piątek, 25 września 2015

17 "Chciałbym czegoś więcej"

*Dwa tygodnie później*
Pospiesznie wyszłam z sali wykładowej zaraz po oddaniu projektu. Profesor nieco się zasiedział, zbierając wszystkie prace, a ja przecież umówiłam się z Alexem. Zaczęłam widywać się z chłopakiem praktycznie codziennie. Jeśli nie na uczelni - to poza nią. Tego dnia, Alex poprosił jednak, bym włożyła na siebie coś eleganckiego, bo chciał zrobić mi niespodziankę. Dlatego właśnie, kiedy tylko znalazłam się w mieszkaniu, przebrałam się we wcześniej uszykowaną sukienkę. Szybkim krokiem udałam się też do łazienki, gdzie poprawiłam makijaż. Moje włosy od rana były upięte w koka, ale chciałam, by był jeszcze bardziej elegancki, dlatego skręciłam lokówką pojedyncze pasma wypuszczone tuż nad uszami. Później uniosłam fiolkę z perfumami i psiknęłam zarówno na szyję, jak i na nadgarstki. Spojrzałam też w lustro i po większym niż zwykle wdechu, opuściłam pomieszczenie.
Alex zazwyczaj nie fatygował się na górę, czekał przed kamienicą, dając znać mi sms-em, że już jest. Tym razem było jednak inaczej. Kilka chwil przed dziewiętnastą usłyszałam dzwonek do drzwi. Dopięłam buta i przeszłam przez salon, by sprawdzić, kto jest moim gościem. Ujrzałam Alexa w ciemnych spodniach, białej koszulce i czarnej, dopasowanej marynarce. W ręce trzymał też mały bukiecik. Uśmiechnęłam się na widok chłopaka i gestem dłoni zaprosiłam go do środka. Kiedy już znalazł się w mieszkaniu, wręczył mi kwiaty i złożył pocałunek na policzku. Ciągle jeszcze nie czułam jednak dreszczu, którego oczekiwałam.
-Piękna sukienka -usłyszałam i chyba lekko się zarumieniłam.
-Dziękuję -odpowiedziałam nieśmiało.
-Gotowa? -jedynie twierdząco kiwnęłam głową.
Alex wiedział, co robi, kiedy kazał mi się wystroić. Samochód, do którego wsiedliśmy wydawał się być lepszy od tych z telewizji. Już po około dziesięciu minutach drogi, znaleźliśmy się pod cholernie drogim, paryskim hotelem.
-Alex, tu jest... ja... -zaczęłam, kiedy zorientowałam się, ile pieniędzy musiał zainwestować, by mnie tutaj przyprowadzić.
-Nie gadaj, chodź -uśmiechnął się przyjaźnie i objął mnie w talii.
Weszliśmy do środka, a później zostaliśmy skierowani do restauracji. Dopiero wówczas zorientowałam się, jak bardzo poświęcił się Alex, ponieważ na sali znajdował się jedynie jeden stolik a wszędzie poukładane były małe świeczki. Tylko one oświetlały pomieszczenie. Podobnie do światełek z kawiarenki, w której byliśmy kiedyś, stwarzały bardzo romantyczną atmosferę.
-Zapraszam -powiedział, gdy znaleźliśmy się bliżej i odsunął moje krzesło.
Siadłam i zanim Alex zajął miejsce naprzeciw, usłyszałam muzykę lecącą w tle. Wiedziałam, że chłopak nie przyprowadził mnie tam z czystej sympatii. To była randka. Z pewnością dla niego. Ale czy ja chciałam chodzić na randki? Poprawka, czy chciałam chodzić na randki z kimś kto nie był Harrym? Spójrzmy prawdzie w oczy - nie. Harry miał jednak swoje życie. Zaczął trasę i wściekał się na świat po dwóch minutach rozmowy ze mną. Widocznie źle na niego wpływałam. Dlatego może warto było dać Alexowi szansę? Od samego początku się starał i chciał, żebym była szczęśliwa, dlaczego więc miałabym go odtrącić? Jedyny argument brzmiał: bo nie jest Harrym.
Kelner od razu podał nam przystawkę, później danie główne razem z szampanem, a następnie się oddalił. Alex wstał wtedy ze swojego miejsca i podszedł bliżej, wyciągając ku mnie swoją rękę.
-Zatańczy pani? -nie odpowiedziałam nic, jedynie ciepło się uśmiechnęłam i wstałam, chwytając jego dłoń.
Muzyka nagle zrobiła się głośniejsza, a Alex i ja kołysaliśmy się w jej rytm.
-Jest pięknie, dziękuję, że się tak starasz.
-Dla ciebie warto się starać -odpowiedział i znów spojrzał mi głęboko w oczy. Zdążyłam się chyba przyzwyczaić, bo jego wzrok przestał mnie krępować. Ciepło się do niego uśmiechnęłam i oparłam głowę na jego klatce piersiowej. Był ode mnie wyższy, więc bez trudu mogłam słuchać bicia jego serca.
-Zoe... -zwrócił się do mnie, co sprawiło, że znów uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. -Chyba domyślasz się, dlaczego cię tutaj zaprosiłem.
Pewnie, że się domyślałam, chciał wykonać kolejny krok, na który nie byłam gotowa.
-Chciałbym czegoś więcej. Chciałbym móc trzymać cię za rękę. Chciałbym móc całować cię, kiedy tylko miałbym na to ochotę. Chciałbym przedstawić cię kuplom i nazwać moją dziewczyną.
Nie dałam mu odpowiedzi. Jedynie lekko uniosłam się na palcach swoich stóp i złożyłam pocałunek na jego policzku. Później posłałam mu krótki, ale ciepły uśmiech, a następnie znów ułożyłam głowę przy jego klatce piersiowej. Nie chciałam się spieszyć i podejrzewam, że Alex o tym wiedział. Z drugiej strony, nie dziwię się, że oczekiwał ode mnie pewniej deklaracji. Chciał po prostu wiedzieć, na czym stoi. Gdybym zgodziła się na bycie jego dziewczyną, z pewnością nie czułabym się komfortowo. Wolałam, żeby wszystko zostało takim, jakim jest.

*

Obudziłam się chwilę po dziewiątej i od razu wstałam z łóżka. Nie chciałam marnować pięknego dnia, jaki malował się za oknem. Przeszłam z sypialni do salonu i momentalnie uśmiechnęłam się na widok małego bukieciku, który dzień wcześniej podarował mi Alex. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór i to, jak chłopak odprowadził mnie do domu. Stanęliśmy wtedy pod kamienicą i przez chwilę rozmawialiśmy. Później Alex zdecydował się mnie pocałować, a ja wcale go nie odrzuciłam. Wręcz przeciwnie, chciałam by ktoś w końcu skupił się na mnie. Miałam dość bycia samotną i chodzenia z kąta w kąt, szukając dla siebie miejsca. Czułam, że byłam ważna dla Alexa, a on stawał się coraz ważniejszy dla mnie.
Wyciągnęłam z lodówki jogurt naturalny i dorzuciłam do niego kilka kawałków pokrojonego banana. Siadłam wtedy przy stole w jadalni i zaczęłam jeść. W ręce trzymałam też telefon, sprawdzając, co dzieje się na świecie. Postanowiłam przestać interesować się życiem Harrego, dlatego po raz pierwszy od kilku tygodni pierwszą czynnością, jaką zrobiłam rano nie było odwiedzenie jego profilu na twitterze. W czasie, gdy przeglądałam kolejne posty na facebooku, otrzymałam powiadomienie. Od razu weszłam wiadomość i odczytałam:

Od: Alex
Dzień dobry, miłego dnia. Masz ochotę na kawę?

Nie chciałam, by chłopak długo czekał, dlatego odpisałam: "Kiedy?"
Alex również nie pozwolił, bym się niecierpliwiła: "Spójrz przez okno"
Posłusznie wykonałam więc polecenie i wyszłam na balkon. Ujrzałam Alexa, trzymającego w dłoniach dwie kawy i szeroko się uśmiechającego. Odwzajemniłam gest i pomachałam do chłopaka. Zaprosiłam go do środka.  Zapomniałam jednak, że miałam na sobie za dużą koszulkę, która była moją piżamą, nie ułożyłam włosów i nie miałam na twarzy ani grama makijażu. Z pewnością nie zdążyłabym z tym ostatnim. Ułożenie włosów również zdawało się złym pomysłem, dlatego dosłownie pobiegłam z powrotem do sypialni i zdjęłam z wieszaka pierwszą lepszą sukienkę. Ta część ubrania była bowiem najszybsza do włożenia. Gumkę do włosów, którą miałam na ręce, szybko zdjęłam i związałam nią swoją rozczochraną czuprynę. Szybko zaścieliłam łóżko, kiedy w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek. Udałam się do drzwi, żeby zobaczyć w nich Alexa.
-Kawa latte raz -uśmiechnął się szeroko i podał mi napój.
-Dziękuję -cmoknęłam go w policzek i odebrałam prezent.
Razem siedliśmy w jadalni i rozmawialiśmy, pijąc kawę przyniesioną przez Alexa.
-Może chciałabyś pójść ze mną na imprezę wieczorem? -w pewnym momencie przestał patrzeć na mnie z pewnością siebie i zapytał niepewnie.
-Jaką imprezę? -lekko zmrużyłam oczy, bo imprezy to raczej nie moja bajka.
-Kumpel organizuje domówkę, zaprosił kilku znajomych. Pomyślałem, że moglibyśmy pójść tam razem -delikatnie uniósł kąciki ust do góry.
-Czemu nie -wzdrygnęłam ramionami i upiłam łyk kawy zaraz po tym, jak posłałam mu uśmiech.
-Serio? -rozszerzył oczy i próbował ukryć zadowolenie, jakie zaczęło malować się na jego twarzy.
-Mhm -przytaknęłam i dopiłam kawę do końca.
-W takim razie wpadnę po ciebie o siódmej -puścił mi oczko i wstał z miejsca. Szybko pożegnał się, składając buziaka na moim policzku i po prostu wyszedł. Miałam wtedy chwilę, by ogarnąć zarówno siebie jak i mieszkanie. Zaczęłam od porządku dookoła. Starłam kurz z półek w salonie, a później z biurka w sypialni. Kiedy wszystko wydawało się być czyste, wzięłam mop i umyłam podłogę. Chciałam nieco poczekać do jej wyschnięcia, dlatego wzięłam laptopa i wdrapałam się na łóżko. Nie musiałam długo czekać na pierwszą wiadomość od Niny. Napisała kiedy tylko zrobiłam się dostępna. Żadna z nas nie miała ochoty na stukanie pojedynczych słów, dlatego rozpoczęłyśmy rozmowę wideo.
-Tak bardzo mi ciebie brakuje -powiedziała i lekko westchnęła, przyglądając się mojemu wizerunkowi na ekranie. Ja także zwracałam uwagę tylko na nią. W odpowiedzi jedynie smutno się uśmiechnęłam. Nina jak zwykle, zaczęła wypytywać o wszystkie szczegóły z mojego życia. Nawet to, że mieszkałyśmy teraz tak daleko od siebie, nie przeszkodziło mi w zdradzaniu jej wszystkich sekretów. Szybko opowiedziałam ostatnią wizytę w Londynie. Wspomniałam także wymianę kilku zdań z Harrym, która zdecydowała o moim wyjeździe:

-Przyszłaś, żeby znowu powiedzieć, że się stęskniłaś? -zapytał pretensjonalnym tonem z bólem w głosie. 
-Dobrze wiesz, że się stęskniłam -postanowiłam nie dorównywać Harremu i zamiast się unosić, odpowiedziałam spokojnie. -Ale nie mam zamiaru więcej cię ranić. 
-W takim razie po cholerę tu jesteś!? -krzyknął mi w twarz. Tym razem nie wytrzymałam i zrobiłam to samo: 
-Bo się cholera w tobie zakochałam! -właśnie wtedy mój głos się załamał i nie miałam siły na dalszy krzyk. -Zakochałam się w tobie -powtórzyłam szeptem, nie przestając patrzeć mu w oczy. Łza spłynęła po moim policzku, jednak nie chciałam pozwolić na to, żeby widział mój płacz. 
-Za te słowa George też ci zapłacił? -tym razem już nie krzyczał. Powiedział spokojnie, ale nie ukrywał pretensji. Jego słowa cholernie zabolały, dlatego coraz więcej łez kapało już z moich policzków. Nie miałam zamiaru dłużej czuć bólu, jaki pojawił się w mojej klatce piersiowej, dlatego odwracając się plecami do Harrego, szybkim krokiem udałam się do wyjścia... 

-Czemu nie powiedziałaś mu jak było naprawdę?
-Kiedy ja skończyłam ranić jego, on zaczął ranić mnie. Nie mam na to siły. Nie, gdy jestem tu... sama -wytłumaczyłam, starając się nie podnosić wzroku na Ninę.
-Przecież nie jesteś sama, masz tatę, masz mnie.
-Ale tutaj... -zaczęłam, ale zmieniłam zdanie. -Właściwie masz rację, nie jestem sama -spojrzałam na ekran laptopa i zdecydowanie odpowiedziałam.
-Coś się zmieniło? -zapytała z lekkim uśmiechem na ustach.
-Mhm -przytaknęłam, odwzajemniając gest.
-Alex? -nie musiała stawiać znaku zapytania, przecież doskonale znała odpowiedź.
-Bardzo się stara, jest tu jedyną osobą, która może się mną zaopiekować.
-Ale nie jest Harrym... -miała rację. Dlatego zaprzestałam swojej wypowiedzi i znowu spuściłam wzrok. -Przepraszam, nie chciałam tego mówić.
-Daj spokój, obie wiemy, że to prawda. Na razie chcę po prostu zostać tu, gdzie jestem. Tak będzie lepiej.
-Ty i Alex to...?
-Sama nie wiem jak to zdefiniować -wzdrygnęłam ramionami.
Opowiedziałam Ninie wszystko, co zdarzyło się w przeciągu kilku ostatnich dni. Zresztą, byłam z nią w kontakcie cały ten czas, dlatego dopowiedziałam jedynie szczegóły, o których nie wiedziała. Po rozmowie z przyjaciółką, zadzwonił tata. Mimo że byłam z nim blisko, nie pochwaliłam się wszystkimi wydarzeniami. Wspomniałam jedynie, że wybieram się na imprezę z kolegą. Tata kazał mi na siebie uważać i życzył miłej zabawy.
Moja podłoga zdążyła wyschnąć, bo siedziałam na łóżku ponad dwie godziny. Zamknęłam laptopa po rozmowie z tatą i zdjęłam z wieszaka rzeczy, które wydawały się odpowiednie na wieczorne wyjście z Alexem. Dziewczęcą sukienkę zastąpiłam ciemnymi spodniami i koszulą w białe wzory. Uszykowałam również skórzaną kurtkę, którą planowałam zarzucić na wszystko.

*

-Zmieniasz image? -zapytał, kiedy tylko się zobaczyliśmy.
-Mhm -lekko się zaśmiałam, po czym przytaknęłam.
-Dobrze cię widzieć -przybliżył mnie do siebie, chwytając w talii i pocałował w policzek. Alex nie puścił mnie po wykonaniu tego gestu. Wręcz przeciwnie, szliśmy tak blisko całą drogę. Zajęła ona nieco ponad dziesięć minut. Po tym właśnie czasie dotarliśmy do dość dużego domu w jednej z dzielnic Paryża. Furtka była otwarta, dlatego bez przeszkód dostaliśmy się na posesję. Ścieżka z małych kamyków prowadziła wprost do drzwi. Dookoła znajdowało się dużo zieleni i pięknie zadbany trawnik. Leżały na nim także pojedyncze liście, które zdążyły już opaść z drzew. Alex nacisnął dzwonek do drzwi, kiedy pokonaliśmy kilka schodów, a później czekaliśmy na gospodarza. Otworzył wysoki (choć nie wyższy od Alexa) brunet, tajemniczo uśmiechając się do mojego towarzysza.
-Ty pewnie jesteś Zoe -w końcu zainteresował się mną i wyciągnął rękę. Posłałam mu nieśmiały uśmiech i uścisnęłam dłoń. -Wejdźcie -szerzej otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. Szepnął jeszcze coś do ucha Alexa i wymusił uśmiech, gdy niepewnie na nich spojrzałam.
Poznałam wszystkich, którzy byli w środku, a potem Alex zaprowadził mnie do kuchni. Znajdowała się tam blondynka mojego wzrostu, przygotowująca napoje. Alex przedstawił nas sobie, mówiąc, że dziewczyna ma na imię Amber. Później zostawił nas same, mówiąc, że uda się do salonu. Zostałam więc w kuchni i zaczęłam rozmowę z Amber.
-Wydajesz się być miłą dziewczyną, Alex to nie chłopak dla ciebie... -powiedziała w pewnym momencie. Nie poczułam, że była to jakakolwiek rada. Amber nie wydawała się również zazdrosna. Jej słowa zabrzmiały bardziej jak ostrzeżenie. Nie chciałam ignorować dziewczyny, bo nie było to w moim zwyczaju.
-Długo się znacie? -zmieniłam temat, by rozluźnić dość niezręczną sytuację.
-Poznałam Matta w klubie jakieś trzy miesiące temu, później przedstawił mi resztę towarzystwa i do dzisiaj się od nich nie uwolniłam, więc daj sobie spokój z Alexem dopóki jeszcze możesz.
-Co to... -chciałam zadać pytanie Amber, ale zauważyłam zbliżającego się Matta, więc ugryzłam się w język.
-O czym rozmawiacie? -miałam wrażenie, że chciał, bym myślała o nim jak najlepiej, dlatego znów wymusił uśmiech. Objął też Amber w talii i nie zważał na to, że dziewczyna nie czuje się komfortowo. Może był jednak nie dość inteligentny, by to zauważyć.
-Amber pokazuje mi jak zrobić mojito -szybko wybrnęłam, nie chcąc wkopać zarówno siebie, jak i dziewczyny.
-Moja dziewczyna robi najlepsze drinki, więc ucz się, żebyś mogła zaimponować Alexowi -nie odpowiedziałam na jego propozycję, bo szczerze uważałam, że imponuje mu zupełnie innymi rzeczami. Nie chcąc jednak kompletnie ignorować Matta, posłałam mu wymuszony uśmiech. Widać było, że chłopak był już po kilku napojach alkoholowych. Moje ogólne zniechęcenie do niego stało się więc większe, a przy okazji zaczął mnie przerażać, dostawiając się do swojej dziewczyny bez jej zgody.
Kiedy Amber skończyła przygotowywać resztę drinków, udaliśmy się do salonu, gdzie Alex posadził mnie na swoje kolana. Zaczęłam czuć się niekomfortowo, bo każda z dziewczyn wyglądała jak posłuszny szczeniak wobec swojego partnera. Nawet ja stałam się niejako "zdobyczą" Alexa. W towarzystwie swoich znajomych zmienił się ze słodkiego chłopaka w jakąś bestię, chcącą udowodnić swoją wielkość. Miałam tylko nadzieję, że to chwilowe zaćmienie spowodowane alkoholem. Sama bałam się o siebie, dlatego piłam jedynie sok pomarańczowy, który Amber zdążyła nalać do mojej szklanki przed przyjściem Matta. Siedziałam spokojnie na kolanach Alexa, słuchając rozmów, a właściwie krzyków, które starali się wymieniać między sobą faceci. Żadna z dziewczyn nie wydawała się odgrywać w domu większej roli. Siedziałyśmy cicho, z lekkim zniesmaczeniem obserwując to, co działo się dookoła. Myślałam tylko o tym, by znaleźć się teraz w domu. A mówiąc domu wcale nie miałam na myśli mieszkania z widokiem na Wieżę Eiffela. Chciałam wrócić do Anglii i zacząć wszystko od nowa. Chciałam cofnąć czas i nigdy nie rozmawiać z Georgem o tym całym chorym układzie. Chciałam być teraz blisko Harrego i czuć się bezpiecznie.
Byłam tak pochłonięta swoimi przemyśleniami, że wyrwał mnie z nich dopiero nieprzyjemny zapach. Nigdy nie przepadałam za papierosami, ale w tym momencie smród nie był wywołany przez nie. W pokoju znalazły się skręty i inne substancje, z których nie byłam zadowolona. Spojrzałam na Alexa, który chętnie sięgnął po papierosa od swojego sąsiada i wsadził go do ust. Zaraz później uwolnił z nich dużą ilość dymu, a mnie zrobiło się niedobrze na sam widok. Wstałam z kolan chłopaka, ale ten zaraz przyciągnął mnie z powrotem.
-Zostań -przytrzymał nieco mocniej za mój bok. Jego ton nie był jednak tym, który słyszałam zazwyczaj. Pojedyncze słowo, które uwolnił z ust zabrzmiało bardziej jak polecenie.
-Nie -odpowiedziałam zdecydowanie. -Myślę, że wystarczy mi już wrażeń -dodałam oschle i ponownie chciałam wstać. Alex tym razem swoją ręką objął całą moją talię i nie pozwolił ruszyć się z miejsca.
-Zostaniesz tutaj -spojrzał na mnie wzrokiem, którego tak naprawdę nie potrafię opisać. Nie był jedynie stanowczy. Dosłownie mnie przeraził. Rozkazał mi jak jakiejś zabawce. Słowa Amber wydały się w tym momencie już na pewno ostrzeżeniem. Miała rację, mówiąc bym jak najszybciej się od niego uwolniła. W tamtej chwili było już jednak za późno.
Atmosfera "rozluźniła" się dopiero jakieś pół godziny później, kiedy Alex i jego koledzy znudzili się paleniem. Zostawili mnie i resztę dziewczyn w salonie, a sami zeszli na dół grać w bilard.
-Zoe, wyjdź stąd póki możesz -Amber znów ostrzegła mnie, upewniając się, że nikt inny jej nie usłyszy. Tym razem zdałam sobie sprawę z powagi jej słów i wstałam z kanapy.
-To jest jakieś pieprzone gówno -powiedziałam szeptem, kiedy dziewczyna odprowadziła mnie do drzwi. Innym koleżankom powiedziała, że idzie przygotować jeszcze kilka drinków. Słysząc moje słowa, poważnie przytaknęła głową. Później chwyciła telefon i zapisała w nim swój numer. Kazała zadzwonić następnego ranka, bo jak powiedziała, "wszystko się wtedy uspokoi". Nie chcąc dłużej przebywać w tamtym domu, wyszłam jak najciszej tylko potrafiłam i od razu pobiegłam do furtki. Było już dość późno, ale jak zwykle, Wieża Eiffela ułatwiała mi powrót do mieszkania. Szłam krokiem dużo szybszym niż zazwyczaj. Nie dlatego, że obawiałam się bandytów na ciemnych ulicach. Bałam się, że może iść za mną Alex. W jednej chwili zburzył opinię, którą wyrobiłam sobie o nim przez ostatnie kilka tygodni. Stał się kimś niebezpiecznym. A skoro jeszcze niedawno był moim jedynym źródłem bezpieczeństwa w Paryżu, to chyba nie miałam dłużej czego tutaj szukać. Kiedy znalazłam się na swojej ulicy, jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku i wbiegłam po schodach kamienicy. Nieporadnie udało mi się wsadzić klucz do zamka i szybko kręciłam nim na różne strony. Dopiero po znalezieniu się w mieszkaniu i zamknięciu drzwi od środka, zaczęłam normalnie oddychać. Siadłam na ziemi i się rozpłakałam. Nie chciałam dłużej ukrywać, że jest mi tu źle. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Nialla. Nie odebrał za pierwszym razem, dlatego spróbowałam ponownie. Trzeci miał być ostatnim...

piątek, 4 września 2015

16 "Tęskniłam za tobą"

Kiedy tylko wróciłam z uczelni, zaczęłam pakować do torby najpotrzebniejsze rzeczy. Nie miałabym na to czasu później, ponieważ Alice poprosiła, żebym pomogła jej wybrać nową kanapę do salonu. Dziewczyna zapukała do moich drzwi tuż po osiemnastej. Akurat, gdy kończyłam jeść obiad.
-Gotowa?
-Pewnie, wejdź na chwilę. Tylko pozmywam -odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. Alice posłusznie przekroczyła próg i siadła na krześle. -Napijesz się czegoś?
-Nie, dziękuję.
Kiedy tylko umyłam wszystkie naczynia, wytarłam dłonie i ruszyłam w stronę Alice. Włożyłam na ramiona ciepły sweter, a później chwyciłam leżącą na blacie torebkę.
Alice prowadziła całą drogę do sklepu meblowego. Doskonale odnajdowała się w Paryżu. Zwinnie wyprzedzała każdego przechodnia, a ja podążałam za jej plecami.
-Popołudniowy jogging mam za sobą -powiedziałam zmęczona, kiedy stanęłyśmy pod drzwiami sklepu.
-Przepraszam... Odkąd mieszkam w Paryżu denerwuje mnie każdy, kto chodzi wolniej.
-Rozumiem -lekko się zaśmiałam.
Pomogłam Alice w wybraniu sofy, później dziewczyna zaprosiła mnie do siebie na herbatę. Obie siadłyśmy na wysokich krzesłach przy kuchennej wyspie. Moja sąsiadka przy bliższym poznaniu wcale nie wydawała się grzeczną dziewczynką, za jaką uważałam ją na początku. Tak naprawdę była dość sarkastyczna. Swoim charakterem przypominała Gemmę. Kiedy zauważyłam podobieństwo, od razu przypomniała mi się rozmowa, o którą prosiła siostra Styles. Pospiesznie dokończyłam herbatę, którą zaparzyła Alice i udałam się do siebie, tłumacząc konieczność dokończenia pakowania.
Weszłam do mieszkania i rzuciłam rzeczy na blat w kuchni. Postanowiłam jednak nie powiadamiać Gemmy o moim przyjeździe do Londynu. Chciałam zrobić tacie niespodziankę, dlatego lepiej, aby nikt nie wiedział. Siadłam w salonie, biorąc laptopa na kolana i wystukałam adres twittera Harrego. Od kilku dni nie pojawiał się żaden nowy wpis, dlatego liczyłam, że w końcu dowiem się czegoś nowego. Niestety się zawiodłam. Harry nie był aktywny już prawie tydzień. Wzdrygnęłam więc ramionami i wróciłam na stronę główną. Nie znalazłam na twitterze nic interesującego, więc odwiedziłam tumblra. Spędziłam dużo więcej czasu na ciągłym przewijaniu w dół, niż się spodziewałam. Z zaciekawienia wyrwał mnie dopiero sms. Jako że mój telefon wciąż leżał na blacie stołu, wstałam i sięgnęłam po urządzenie.
"Dobranoc, miłego weekendu :)"
Widać, że Alex się starał, dlatego miał u mnie dużego plusa. Również życzyłam mu dobrej nocy. Później wyłączyłam laptopa i udałam się do łazienki w celu kąpieli. Zasnęłam niedługo po tym, jak znalazłam się w sypialni. Czekała mnie przecież wczesna pobudka.

*

Z uśmiechem na ustach, stanęłam przed drzwiami domu i nacisnęłam dzwonek. Poczekałam chwilę, ale nikt nie otworzył. Oczekiwałam zaskoczonego taty, bo przecież nie pracował w soboty. Z tego, co wiem, po moim wyjeździe przestał także jeździć do stadniny. Wyciągnęłam więc własną parę kluczy i weszłam do środka. Wszystko było na swoim miejscu, a ja znów poczułam domowe ciepło. Szybko zajrzałam do gabinetu taty, niestety nie było go tam. Wdrapałam się więc po schodach na górę, zajrzeć do sypialni, gdzie również go nie znalazłam. Musiał być w wytwórni. Postanowiłam jednak, że zanim się tam udam, odwiedzę mój stary pokój. Otworzyłam przymknięte drzwi i spojrzałam na to, co było w środku. Tutaj również nic się nie zmieniło. Jedynie zdjęcia wiszące nad łóżkiem pokryły się niewielką warstwą kurzu. Podeszłam bliżej i zdjęłam je ze ściany. Wyciągnęłam też chusteczkę z torebki i zaczęłam przecierać fotografie. Kiedy powiesiłam większość, zauważyłam, że jedna leży na łóżku odwrócona. Na tyle zdjęcia było coś napisane. Szybkim ruchem je chwyciłam i przeczytałam:

"Nie lubimy się" to ściema, ja Cię lubię :)

Nie musiałam odwracać zdjęcia, by wiedzieć co na nim jest. Było dla mnie jasnym, że robił je Harry, kiedy wróciliśmy z imprezy. Odwróciłam jednak fotografię, jedynie by na nią spojrzeć. Przetarłam palcem po twarzy Harrego i odwiesiłam zdjęcie na miejsce. Wstałam wtedy z łóżka i po ponownym rozejrzeniu się dookoła, wyszłam z pokoju.
Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę wytwórni. Z nieba leciały pojedyncze krople deszczu, a ja nie miałam parasola, dlatego nałożyłam na głowę kaptur. Przyspieszyłam również kroku, ponieważ znając londyńską pogodę, lada chwila mogła zacząć się potężna ulewa.
-Zoe! -usłyszałam radosny głos ochroniarza, kiedy tylko przekroczyłam próg. -Tak długo cię nie widziałem, gdzie byłaś?
-Dzień dobry -najpierw radośnie się przywitałam, -studia i takie tam, jestem nieco zajęta.
-Rozumiem.
-Tata jest?
-Tak, ma dzisiaj jakieś spotkanie, znajdziesz go na górze.
-Dziękuję -odpowiedziałam z uśmiechem i pospiesznie ruszyłam do windy. Jak zwykle, wcisnęłam guzik z numerem "7". Zatrzymałam się po drodze na kilku piętrach, ale nikt nie chciał jechać w górę, dlatego wciąż byłam w windzie sama. Odjechałam z szóstego piętra i stanęłam naprzeciw drzwi, przygotowując się do wyjścia. Uniosłam wzrok do góry kiedy tylko się rozsunęły i stanęłam jak wryta. Patrzył na mnie zdziwiony swoimi zielonymi tęczówkami. Jego usta nieco się rozszerzyły, ale wciąż nie powiedział nic. Sama nie byłam lepsza. Było mi wstyd. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy. Wciąż jednak nie przestawałam, starałam się utrzymać kontakt wzrokowy jak długo mogłam. Drzwi windy znów zaczęły się zasuwać i dopiero wówczas się ocknęłam. Harry zwinnym ruchem wsadził między nie swoją rękę.
-Hej -zebrałam się na odwagę. Nie przywitałam się jednak swoim normalnym głosem. Nawet największy głupek wyczułby ból jakim był przepełniony. Wiedziałam, że Harry nie ma najmniejszej ochoty ze mną gadać i wiedziałam, że uważa mnie za osobę, dla której liczą się pieniądze, a nie uczucia. Myślał przecież, że mój związek z Niallem to pieprzony kontrakt, a ja nigdy nie wyprowadziłam go z tego błędu. Również dlatego mnie to bolało.
-Hej -odpowiedział z podobnymi uczuciami w głosie. -Jak się masz? -nie wiem, czy zapytał, bo serio go to interesowało, czy nie chciał po prostu wyjść na kompletnie nieczułego faceta. Cieszyłam się jednak, że mnie nie olał.
-W porządku... chyba. A co u ciebie?
-Wszystko okej -wzdrygnął ramionami. -Dawno cię nie widziałem -nie przestawał patrzeć w moje oczy. W przeciwieństwie jednak do wzroku Alexa, ani trochę mnie to nie krępowało.
-Tak, byłam... zajęta. Po drugie podejrzewam, że nie chcesz ze mną rozmawiać -spuściłam wzrok, modląc się tylko o to, by z moich oczu nie poleciała ani jedna łza.
-Przecież rozmawiam -lekko się zaśmiał. To sprawiło, że znowu na niego spojrzałam i również uniosłam kąciki ust. Śmiech ani jego ani mój nie ukrył jednak smutku w oczach. Wiedziałam, że on nadal nie potrafi normalnie na mnie spojrzeć. Jednak coś nas do siebie ciągnęło.
-Tęskniłam za tobą -odpowiedziałam zupełnie poważna. Nie wiem, czy zastanawiał się, czy powiedzieć to samo. W każdym razie tego nie zrobił.
-Chyba muszę już iść -lekko przytaknęłam, Harry widocznie wolał uciekać. Zresztą, jeszcze niedawno pewnie zrobiłabym to samo. -Miło było cię zobaczyć -zdążyłam usłyszeć zanim drzwi windy znów się zasunęły. Kilka chwil postałam jeszcze na miejscu, by pogodzić się z tym, co właśnie się stało. Na szczęście, kobieta pracująca jako sekretarka miała wolne w soboty, dlatego moja rozmowa z Harrym nie rozniesie się po biurze. Szybko odwróciłam się na pięcie i udałam do gabinetu taty. Pokonałam połowę długiego korytarza i stanęłam przed drzwiami. Lekko zastukałam i słysząc "proszę", powoli weszłam do środka.
-Zoe! -krzyknął, kiedy tylko mnie zobaczył. Pospiesznie wstał zza biurka i szybko podbiegł, by mnie przytulić.
-Niespodzianka -zaśmiałam się, wciąż nie mogąc uwolnić się z jego uścisku.
-Teraz moja kolej -usłyszałam Nialla i dopiero wtedy spostrzegłam, że tata nie był w biurze sam. Uśmiechnęłam się do niego i chłopak jako następny mnie przytulił.
-Hej -przywitałam się jeszcze z Liamem siedzącym na kanapie.
-Hej -przyjaźnie się uśmiechnął.
-My już pójdziemy -stwierdził Niall, dając znak Liamowi, że ma się zwijać. -Zoe, przyjdziesz na dzisiejszy koncert?
-Pewnie, jak mogłaby przegapić taką okazję -odpowiedział za mnie mój tata.
-Świetnie, w takim razie spotkamy się w arenie.
-Dzięki za szansę wypowiedzi -skarciłam tatę wzrokiem, kiedy tylko chłopcy wyszli. Nie miałam jednak czasu się na niego gniewać. W końcu mieliśmy dla siebie jedynie dwa dni.
Tata szybko pozbierał najpotrzebniejsze dokumenty z biurka i wsadził je do teczki. Później razem wyszliśmy z jego biura.
-Wejdźmy jeszcze do Georga.
-Po co? -zapytałam zmieszana.
-Da ci wejściówkę na koncert -nie zdążyłam zaprotestować, bo pociągnął mnie do jego gabinetu.
-Dzień dobry -przywitałam się kulturalnie.
-Dzień dobry, Zoe. Miło cię widzieć -posłałam mu ironiczny uśmiech.
-George, mógłbyś dać nam wejściówkę na dzisiejszy koncert chłopców? Zoe chciała się wybrać -tata wyjawił cel naszego przybycia.
-Pewnie -odpowiedział przyjaznym tonem. Otworzył szufladę swojego biurka i wyciągnął z niej to, o co prosił tata. Od razu podał wejściówkę w moje ręce.
-Dziękuję -znów wykazałam się kulturą.
-A teraz wybacz, idziemy na lunch.
-Baw się dobrze -George zdążył jeszcze zwrócić się do mnie.
-Będę -odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech podobny do tego sprzed chwili.

*Harry*
 "Jak się masz?" -serio Harry? Nie stać cię na nic lepszego? -mówiłem w myślach sam do siebie, kiedy tylko drzwi windy się zasunęły. W jej obecności faktycznie nie stać mnie było na nic lepszego. Widziałem Zoe pierwszy raz od dłuższego czasu, dlatego zamarłem, kiedy tylko pojawiła się przed moimi oczami. Cały czas zły na siebie, zjechałem na sam dół i wyszedłem z wytwórni, żegnając się tylko z ochroniarzem. Po rozmowie z Zoe, szybko popsuł mi się humor, dlatego nie zatrzymałem się ani na chwilę. Nie zwracałem uwagi na to, czy przed budynkiem znajdują się fani czy też paparazzi. Szybkim krokiem przemknąłem do samochodu i porządnie trzasnąłem drzwiami. Równie szybko odpaliłem silnik i jeszcze szybciej odjechałem. W domu czekała na mnie Gemma.
-A tobie co? -zapytała, bo zamknąłem drzwi mieszkania dużo głośniej niż zwykle.
-Nic takiego -odpowiedziałem nieco oschle i wbiegłem po schodach na górę.
-Harry! -krzyknęła jeszcze za mną, ale zignorowałem to i zamknąłem się w sypialni.
Rzuciłem się na łóżko i bez celu wpatrywałem w sufit. Nie musiałem długo czekać na przyjście Gemmy. Siadła obok i ze stoickim spokojem zapytała, co się stało.
-To nic takiego -nie przestawałem gapić się w sufit.
-Harry -odpowiedziała swoim błagalnym tonem.
-Widziałem Zoe, okej?
-To nie znaczy chyba, że masz trzaskać drzwiami i się ze mną kłócić. Zrobiła ci coś?
-Nie, wręcz przeciwnie -uspokoiłem ton, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że zachowuję się jak palant.
-W takim razie co się stało?
-Powiedziała, że za mną tęskniła... -zacząłem niepewnie. Nigdy nie lubiłem się zwierzać, ale Gemma była w tej chwili jedyną osobą, której mogłem zaufać i się wygadać.
-Przecież ty też tęskniłeś -odpowiedziała jeszcze spokojniej niż wcześniej.
-Co? Ja nie, to znaczy...
-Harry, daj spokój -uniosła brwi. -Znam cię.
-Dobra, zakochałem się, pasuje? Nie chcę o tym gadać -odwróciłem się do niej plecami. -Zostaw mnie samego, proszę.
-Jak wolisz -powiedziała trochę obrażona i wyszła.

*Zoe*
Tata odwiózł mnie pod arenę, kiedy tylko skończyliśmy jeść kolację, upewniając się, że sobie poradzę. Założyłam na szyję wejściówkę, którą dał mi George i podeszłam do wejścia. Było ono przeznaczone dla ludzi z zaproszeniami i biletami, takimi jak mój. Poczekałam w niewielkiej kolejce, a następnie pokazałam wejściówkę ochroniarzowi. Weszłam do areny, ale to nie oznaczało jeszcze wejścia na backstage. Przemykałam przez kolejnych ochroniarzy, każdemu pokazując wejściówkę, aż w końcu dotarłam tam, gdzie chciałam. Na korytarzu spotkałam Liama i Zayna. Zapytałam, gdzie znajduje się Niall i czekałam na ich wskazówki. Po kilku krokach zauważyłam szare drzwi z napisem "One Direction", o których mówili. Zapukałam i nacisnęłam klamkę. W garderobie znajdował się tylko blondyn, co było mi na rękę, bo mogliśmy na spokojnie porozmawiać.
-Okłamałaś mnie! -wydarł się, jednak wiedziałam, że żartował. -Mówiłaś, że nie przyjeżdżasz do Londynu!
-Niespodzianka? -zapytałam nieśmiało.
-Udana -uśmiechnął się szeroko i mnie przytulił.
-Spotkałam Harrego...
-Rozmawialiście?
-Cóż, jeśli kilka wymienionych zdań można nazwać rozmową, to tak.
-Radzę na razie z nim nie rozmawiać, wygląda tak, jakby miał coś rozwalić. Co ty żeś mu zrobiła?
-Ja? -zapytałam zdziwiona. -Nic.
-To dlaczego się tak zachowuje?
-Nie pytaj mnie o to, nie wiem -wzdrygnęłam ramionami. Wtedy nasza rozmowa stanęła, bo ktoś zapukał do drzwi. Pojawiła się w nich Gemma.
-Hej -powiedziałam entuzjastycznie, kiedy tylko ją zobaczyłam.
-Hej -odpowiedziała równie przyjaźnie. -Widzieliście gdzieś Harrego? Nigdzie nie mogę go znaleźć... -spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Nie odpowiedziałam, tylko przecząco pokręciłam głową. -W takim razie poszukam jeszcze, widzimy się później -wymusiła uśmiech i znów opuściła pomieszczenie.
-Sama widzisz -stwierdził Niall, kiedy zostaliśmy sami.
-Myślisz, że to przeze mnie? -zapytałam nieśmiało, czując poczucie winy.
-Nawet jeśli, to on powinien nauczyć się radzić z uczuciami -potarł moje ramię swoją dłonią. -A teraz przepraszam, ale musimy go znaleźć, zaraz zaczyna się koncert.
-Jasne -odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem na ustach i udałam się za blondynem. Nie miałam w głowie mapy całej areny, dlatego było to najbezpieczniejsze wyjście.
Harry znalazł się kilka chwil przed rozpoczęciem koncertu, czekając na chłopców przy scenie. Gemma i ja zostałyśmy pokierowane w inne miejsce, bo przecież żadna z nas nie chciała wylądować koło zespołu, w centrum uwagi. Siadłyśmy na krzesłach ustawionych między sceną a barierkami oddzielającymi fanów i obserwowałyśmy show. Po kilku pierwszych piosenkach, Gemma zaproponowała ponowne udanie się na backstage. Poszłam za nią, bo wiedziałam, że będzie chciała pogadać. Usiadłyśmy w garderobie chłopców i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia.
-Harry jest... -zaczęła, nie mogąc dokończyć.
-Zły -zrobiłam to za nią. -Harry jest zły.
-To nie twoja wina...
-Odniosłam inne wrażenie -odpowiedziałam niepewnie.
-To znaczy... Harry chyba nie umie opanować niektórych emocji.
-To nie jego wina, ja powiedziałam za dużo.
-Dobrze zrobiłaś -uspokoiła mnie. -Przynajmniej wie, że o nim nie zapomniałaś.
-Jak mogłabym zapomnieć -westchnęłam.
-Zoe... on też nie zapomniał.
-Gem, widzisz jak on na mnie reaguje, nie powinnam wracać -stwierdziłam i dopiero później pomyślałam nad tym, co powiedziałam.
-Jak to wracać? Gdzie ty byłaś?
-Przeprowadziłam się do Paryża...
-Do Paryża? -nie przestawała zadawać pytań.
-Tak, studiuję tam. Po części była to także dobra droga ucieczki, nie wpadam już na Harrego w wytwórni.
-Słaba ta ucieczka, skoro tu jesteś -spuściłam wzrok, bo usłyszałam prawdę. -Przepraszam.
-Nie daj spokój, przecież to prawda. Harry nie umie uciekać, a ja jestem w tym jeszcze gorsza.
-Fakt, dobraliście się -lekko się zaśmiała. Mi natomiast nie było do śmiechu, dlatego zignorowałam to stwierdzenie.
-Proszę, nie mów Harremu, gdzie jestem. Wolałabym...
-Wolałabyś nadal uciekać? -przerwała mi.
-Nie. Wolałabym, żeby nie wiedział, gdzie jestem.
-Skoro tego właśnie chcesz... Nie powiem mu.
-Dziękuję -posłałam jej wymuszony uśmiech.