Zaraz po
wejściu do domu, rzuciłam się na kanapę, by trochę odpocząć. Straciłam
poczucie czasu i chodziłam po sklepach ponad dwie godziny. Na chwilę włączyłam
telewizor, ale jako że nic mnie nie zainteresowało, odłożyłam pilota z powrotem
na stolik i podniosłam zadek. Wzięłam torby z zakupami i zaniosłam je na górę,
stawiając na łóżku. Sama natomiast zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod
prysznic. Kiedy ciepłe strumienie wody przestały się lać po moim ciele, wyszłam
z łazienki owinięta ręcznikiem i udałam się rozpakować torby. Założyłam
wcześniej kupioną sukienkę i związałam włosy w wysokiego kucyka. Chwilę później
zeszłam na dół, otworzyć drzwi tacie, który wrócił z wytwórni.
Kilka
chwil po osiemnastej, tak jak obiecali, zjawili się Nina i Jim. Razem udaliśmy
się do starej kamienicy, w której już od dawna Ji zbierał wszystkie swoje
prace. Na podłodze poprzyklejane były kawałki gazet, a ściany pomalowane na
bardzo jasne, jaskrawe kolory. Każda z prac przedstawiała głównie jakieś malowidła,
które szczerze mówiąc nie wiem, co oznaczały. Nie znałam się przecież na
sztuce. Nina cały czas trzymała się koło mnie, natomiast Jim 'obsługiwał'
gości.
-Nie mam
zielonego pojęcia, jak można nazwać trzy zielone kreski na krzyż sztuką, ale
chyba im się podoba, nie? -spojrzała na mnie z niewyraźną miną.
-Najwidoczniej
-wzdrygnęłam ramionami i lekko się zaśmiałam.
-Patrz na
niego -wskazała ręką na swojego brata. -Widać, że jest z tego dumny.
-I
dobrze, bo chyba ma się czym chwalić. Pracował nad tym prawie cztery miesiące,
teraz niech się chwali -ciepło się uśmiechnęłam.
-I jak,
podoba się? -zjawił się Jim.
-Tak, są
świetne -odpowiedziałam na jego pytanie.
-Może
zjemy coś po wystawie? -spojrzał na mnie, a ja ostrzegawczo przeniosłam wzrok
na Ninę.
-Pewnie, powinniśmy
w końcu spróbować tą nową chińską knajpkę za rogiem -powiedziała
entuzjastycznie.
-Taaa
-zaczął niepewnie Jim. -W takim razie pójdę jeszcze do gości i za jakieś
piętnaście minut się zwiniemy -lekko przytaknął i znów się oddalił.
-Mój brat
chyba cię lubi -poklepała mnie po ramieniu.
-Nina,
już to przerabialiśmy. Dałam mu do zrozumienia, że między nami nic nie będzie.
Czego on nie rozumie? -cicho westchnęłam.
-Nie wiem
Zoe, to jest facet, nie ogarniesz. W każdym razie chyba powinnyśmy o tym
porozmawiać...
-To
przyjdź dziś -zaproponowałam.
-Twój
tata nie będzie miał nic przeciwko?
-Nie, ma
kolację z szanownym One Direction, więc pewnie będzie nimi bardzo zajęty
-wywróciłam oczami.
-W takim
razie czemu nie -lekko wzdrygnęła ramionami i niewinnie się uśmiechnęła.
*
Razem z
Niną i Ji zapomnieliśmy o Bożym świecie i zasiedzieliśmy się w knajpie aż do
dwudziestej drugiej. Później brat mojej przyjaciółki odwiózł nas do mojego
domu, a my starałyśmy się jak najciszej tam wejść. Mój tata nie był osobą,
która kładła się spać późno, dlatego uważałyśmy, by go nie obudzić. Nasze
starania poszły jednak na marne, bo okazało się, że ojciec wciąż zabawiał w
salonie One Direction.
-Dobry
wieczór -przywitał się od razu, gdy nas zobaczył.
-Dobry
wieczór -nieśmiało odpowiedziała mu Nina.
-Cześć
Zoe, dawno się nie widzieliśmy -rzucił Niall. Miałam wrażenie, że to właśnie
on, jako jedyny z nich nie uważa mnie za rozpieszczonego dzieciaka. Czasem
nawet dało się z nim normalnie pogadać.
-Tak
-stwierdziłam ironicznie. -Tato, mam nadzieję, że nie będziesz miał nic
przeciwko, jeśli Nina zostanie na noc... -zwróciłam się do ojca.
-Nie
pewnie. Nina, wiesz, że jesteś tu zawsze mile widziana -ciepło się uśmiechnął.
-Dzięku...
-W takim
razie, -nie pozwoliłam jej dokończyć -my pójdziemy. Do zobaczenia -pociągnęłam
Ninę za rękę i razem udałyśmy się na górę.
-Czemu ty
ich tak nie lubisz? -zapytała, zrzucając z siebie sweterek i kładąc go na moje
łóżko.
-Bo
myślą, że wszystko mogą. Pieprzone gwiazdki.
-Nieważne,
nie gadajmy o nich -wywróciła oczami. -Miałyśmy rozmawiać o Jimie.
-Właściwie
to co ja mam tobie powiedzieć? -wzdrygnęłam ramionami i rzuciłam się na łóżko.
-Wiem, że to twój brat, ale...
-Nie, to
nie o to chodzi -przerwała. -Nie traktuj go inaczej, bo jest moim bratem. Ja
rozumiem, że po prostu nie jest w twoim typie -ciepło się uśmiechnęła.
-On jest
miły, czasem nawet za bardzo, ale ja... nie wiem, nie umiałabym z nim być
-obdarowałam ją przepraszającym wzrokiem.
-Wiem,
nie musisz mi tego mówić. Za dobrze cię znam.
-Przepraszam.
-Zo, nie
masz za co -potarła moje ramię. -Ji nie może narzekać na powodzenie u
dziewczyn, bardziej martwię się o ciebie -uniosła brwi.
-Moja
wina, że faceci zawsze najpierw zwrócą uwagę na ciebie? -odwzajemniłam jej
gest. Nina tylko cicho zachichotała.
-Dobrze
wiesz, że to nieprawda. To po części twoja wina. Jesteś zbyt zamknięta w sobie.
-Wiem...
-spuściłam wzrok. -Po śmierci mamy wszystko się zmieniło.
-Po
prostu boisz się zakochać, bo nie chcesz później stracić tej osoby. To
normalne, Zoe -lekko pogładziła moje plecy.
-Nigdy
nic nie będzie takie samo, Nina.
-Ale
możesz zrobić coś, żeby było chociaż podobnie. Musisz się otworzyć, no chyba,
że chcesz być starą, samotną babcią mieszkającą z tysiącami kotów.
-Mam
uczulenie na koty -lekko się zaśmiałam. -Po drugie chyba nie będzie aż tak źle,
przecież mam ciebie.
-To
akurat prawda -przytaknęła. -To co, czekolada i lody truskawkowe?
-zaproponowała, poruszając brwiami. Znała mnie bardzo dobrze. Doskonale
wiedziała, że to zawsze poprawia mi humor.
-Idziesz
ze mną? -zapytałam, wyciągając do niej rękę, kiedy tylko podniosłam się z
łóżka. Nina tylko przecząco pokiwała głową i sięgnęła po mojego laptopa z
szafki nocnej. -W takim razie idę sama -wzdrygnęłam ramionami i wyszłam z
pokoju. W salonie, przez który musiałam przemknąć, by dostać się do kuchni,
spotkałam zbierających się już członków One Direction i ciągle nawijającego
ojca.
-Myślę,
że nie będziecie musieli nagrywać żadnego dodatkowego... O! Zoe! -zmienił ton,
kiedy tylko mnie zobaczył.
-Tak
-zaczęłam niepewnie -szłam do kuchni, coś nie tak?
-Nie,
chłopcy już wychodzą.
-Słyszeliśmy,
że dostałaś nowy materiał -wtrącił Harry. -I jak, podoba się? -cwaniacko się
uśmiechnął.
-Nie
miałam jeszcze okazji go przesłuchać, ale pewnie jest świetny, jak wszystko
inne -odpowiedziałam ironicznie i udałam uśmiech.
-Nie
przesadzaj, bo się zarumienię.
-Mogę już
iść, czy dalej będziemy ciągnąć tą ironiczną konwersację? -odwróciłam się w
stronę taty.
-Idź,
pogadacie jutro.
-Jutro?!
-wrzasnęłam równo z Harry'm.
-Tak, Zoe
przyjdzie do biura i ustalimy, co będzie na albumie -przytaknął mój ojciec.
-Tego już
mi nie powiedziałeś... -zaczęłam przez zęby, patrząc na niego od boku.
-Oj
dajcie spokój.
-Dan, my
już pójdziemy... -Niall zaczął rozluźniać atmosferę. -Zobaczymy się jutro.
-Dzięki, że
wpadliście -odpowiedział tata. Każdy z chłopców lekko przytaknął głową i po
kolei zaczęli opuszczać nasz dom. Na koniec został jeszcze Harry, który
uścisnął dłoń nie tylko mojego ojca, ale moją także i po obdarzeniu mnie tym
swoim cwaniackim uśmieszkiem, wyszedł razem za resztą.
Po
wzięciu czekolady i lodów, wróciłam do pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz