piątek, 4 września 2015

16 "Tęskniłam za tobą"

Kiedy tylko wróciłam z uczelni, zaczęłam pakować do torby najpotrzebniejsze rzeczy. Nie miałabym na to czasu później, ponieważ Alice poprosiła, żebym pomogła jej wybrać nową kanapę do salonu. Dziewczyna zapukała do moich drzwi tuż po osiemnastej. Akurat, gdy kończyłam jeść obiad.
-Gotowa?
-Pewnie, wejdź na chwilę. Tylko pozmywam -odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. Alice posłusznie przekroczyła próg i siadła na krześle. -Napijesz się czegoś?
-Nie, dziękuję.
Kiedy tylko umyłam wszystkie naczynia, wytarłam dłonie i ruszyłam w stronę Alice. Włożyłam na ramiona ciepły sweter, a później chwyciłam leżącą na blacie torebkę.
Alice prowadziła całą drogę do sklepu meblowego. Doskonale odnajdowała się w Paryżu. Zwinnie wyprzedzała każdego przechodnia, a ja podążałam za jej plecami.
-Popołudniowy jogging mam za sobą -powiedziałam zmęczona, kiedy stanęłyśmy pod drzwiami sklepu.
-Przepraszam... Odkąd mieszkam w Paryżu denerwuje mnie każdy, kto chodzi wolniej.
-Rozumiem -lekko się zaśmiałam.
Pomogłam Alice w wybraniu sofy, później dziewczyna zaprosiła mnie do siebie na herbatę. Obie siadłyśmy na wysokich krzesłach przy kuchennej wyspie. Moja sąsiadka przy bliższym poznaniu wcale nie wydawała się grzeczną dziewczynką, za jaką uważałam ją na początku. Tak naprawdę była dość sarkastyczna. Swoim charakterem przypominała Gemmę. Kiedy zauważyłam podobieństwo, od razu przypomniała mi się rozmowa, o którą prosiła siostra Styles. Pospiesznie dokończyłam herbatę, którą zaparzyła Alice i udałam się do siebie, tłumacząc konieczność dokończenia pakowania.
Weszłam do mieszkania i rzuciłam rzeczy na blat w kuchni. Postanowiłam jednak nie powiadamiać Gemmy o moim przyjeździe do Londynu. Chciałam zrobić tacie niespodziankę, dlatego lepiej, aby nikt nie wiedział. Siadłam w salonie, biorąc laptopa na kolana i wystukałam adres twittera Harrego. Od kilku dni nie pojawiał się żaden nowy wpis, dlatego liczyłam, że w końcu dowiem się czegoś nowego. Niestety się zawiodłam. Harry nie był aktywny już prawie tydzień. Wzdrygnęłam więc ramionami i wróciłam na stronę główną. Nie znalazłam na twitterze nic interesującego, więc odwiedziłam tumblra. Spędziłam dużo więcej czasu na ciągłym przewijaniu w dół, niż się spodziewałam. Z zaciekawienia wyrwał mnie dopiero sms. Jako że mój telefon wciąż leżał na blacie stołu, wstałam i sięgnęłam po urządzenie.
"Dobranoc, miłego weekendu :)"
Widać, że Alex się starał, dlatego miał u mnie dużego plusa. Również życzyłam mu dobrej nocy. Później wyłączyłam laptopa i udałam się do łazienki w celu kąpieli. Zasnęłam niedługo po tym, jak znalazłam się w sypialni. Czekała mnie przecież wczesna pobudka.

*

Z uśmiechem na ustach, stanęłam przed drzwiami domu i nacisnęłam dzwonek. Poczekałam chwilę, ale nikt nie otworzył. Oczekiwałam zaskoczonego taty, bo przecież nie pracował w soboty. Z tego, co wiem, po moim wyjeździe przestał także jeździć do stadniny. Wyciągnęłam więc własną parę kluczy i weszłam do środka. Wszystko było na swoim miejscu, a ja znów poczułam domowe ciepło. Szybko zajrzałam do gabinetu taty, niestety nie było go tam. Wdrapałam się więc po schodach na górę, zajrzeć do sypialni, gdzie również go nie znalazłam. Musiał być w wytwórni. Postanowiłam jednak, że zanim się tam udam, odwiedzę mój stary pokój. Otworzyłam przymknięte drzwi i spojrzałam na to, co było w środku. Tutaj również nic się nie zmieniło. Jedynie zdjęcia wiszące nad łóżkiem pokryły się niewielką warstwą kurzu. Podeszłam bliżej i zdjęłam je ze ściany. Wyciągnęłam też chusteczkę z torebki i zaczęłam przecierać fotografie. Kiedy powiesiłam większość, zauważyłam, że jedna leży na łóżku odwrócona. Na tyle zdjęcia było coś napisane. Szybkim ruchem je chwyciłam i przeczytałam:

"Nie lubimy się" to ściema, ja Cię lubię :)

Nie musiałam odwracać zdjęcia, by wiedzieć co na nim jest. Było dla mnie jasnym, że robił je Harry, kiedy wróciliśmy z imprezy. Odwróciłam jednak fotografię, jedynie by na nią spojrzeć. Przetarłam palcem po twarzy Harrego i odwiesiłam zdjęcie na miejsce. Wstałam wtedy z łóżka i po ponownym rozejrzeniu się dookoła, wyszłam z pokoju.
Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę wytwórni. Z nieba leciały pojedyncze krople deszczu, a ja nie miałam parasola, dlatego nałożyłam na głowę kaptur. Przyspieszyłam również kroku, ponieważ znając londyńską pogodę, lada chwila mogła zacząć się potężna ulewa.
-Zoe! -usłyszałam radosny głos ochroniarza, kiedy tylko przekroczyłam próg. -Tak długo cię nie widziałem, gdzie byłaś?
-Dzień dobry -najpierw radośnie się przywitałam, -studia i takie tam, jestem nieco zajęta.
-Rozumiem.
-Tata jest?
-Tak, ma dzisiaj jakieś spotkanie, znajdziesz go na górze.
-Dziękuję -odpowiedziałam z uśmiechem i pospiesznie ruszyłam do windy. Jak zwykle, wcisnęłam guzik z numerem "7". Zatrzymałam się po drodze na kilku piętrach, ale nikt nie chciał jechać w górę, dlatego wciąż byłam w windzie sama. Odjechałam z szóstego piętra i stanęłam naprzeciw drzwi, przygotowując się do wyjścia. Uniosłam wzrok do góry kiedy tylko się rozsunęły i stanęłam jak wryta. Patrzył na mnie zdziwiony swoimi zielonymi tęczówkami. Jego usta nieco się rozszerzyły, ale wciąż nie powiedział nic. Sama nie byłam lepsza. Było mi wstyd. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy. Wciąż jednak nie przestawałam, starałam się utrzymać kontakt wzrokowy jak długo mogłam. Drzwi windy znów zaczęły się zasuwać i dopiero wówczas się ocknęłam. Harry zwinnym ruchem wsadził między nie swoją rękę.
-Hej -zebrałam się na odwagę. Nie przywitałam się jednak swoim normalnym głosem. Nawet największy głupek wyczułby ból jakim był przepełniony. Wiedziałam, że Harry nie ma najmniejszej ochoty ze mną gadać i wiedziałam, że uważa mnie za osobę, dla której liczą się pieniądze, a nie uczucia. Myślał przecież, że mój związek z Niallem to pieprzony kontrakt, a ja nigdy nie wyprowadziłam go z tego błędu. Również dlatego mnie to bolało.
-Hej -odpowiedział z podobnymi uczuciami w głosie. -Jak się masz? -nie wiem, czy zapytał, bo serio go to interesowało, czy nie chciał po prostu wyjść na kompletnie nieczułego faceta. Cieszyłam się jednak, że mnie nie olał.
-W porządku... chyba. A co u ciebie?
-Wszystko okej -wzdrygnął ramionami. -Dawno cię nie widziałem -nie przestawał patrzeć w moje oczy. W przeciwieństwie jednak do wzroku Alexa, ani trochę mnie to nie krępowało.
-Tak, byłam... zajęta. Po drugie podejrzewam, że nie chcesz ze mną rozmawiać -spuściłam wzrok, modląc się tylko o to, by z moich oczu nie poleciała ani jedna łza.
-Przecież rozmawiam -lekko się zaśmiał. To sprawiło, że znowu na niego spojrzałam i również uniosłam kąciki ust. Śmiech ani jego ani mój nie ukrył jednak smutku w oczach. Wiedziałam, że on nadal nie potrafi normalnie na mnie spojrzeć. Jednak coś nas do siebie ciągnęło.
-Tęskniłam za tobą -odpowiedziałam zupełnie poważna. Nie wiem, czy zastanawiał się, czy powiedzieć to samo. W każdym razie tego nie zrobił.
-Chyba muszę już iść -lekko przytaknęłam, Harry widocznie wolał uciekać. Zresztą, jeszcze niedawno pewnie zrobiłabym to samo. -Miło było cię zobaczyć -zdążyłam usłyszeć zanim drzwi windy znów się zasunęły. Kilka chwil postałam jeszcze na miejscu, by pogodzić się z tym, co właśnie się stało. Na szczęście, kobieta pracująca jako sekretarka miała wolne w soboty, dlatego moja rozmowa z Harrym nie rozniesie się po biurze. Szybko odwróciłam się na pięcie i udałam do gabinetu taty. Pokonałam połowę długiego korytarza i stanęłam przed drzwiami. Lekko zastukałam i słysząc "proszę", powoli weszłam do środka.
-Zoe! -krzyknął, kiedy tylko mnie zobaczył. Pospiesznie wstał zza biurka i szybko podbiegł, by mnie przytulić.
-Niespodzianka -zaśmiałam się, wciąż nie mogąc uwolnić się z jego uścisku.
-Teraz moja kolej -usłyszałam Nialla i dopiero wtedy spostrzegłam, że tata nie był w biurze sam. Uśmiechnęłam się do niego i chłopak jako następny mnie przytulił.
-Hej -przywitałam się jeszcze z Liamem siedzącym na kanapie.
-Hej -przyjaźnie się uśmiechnął.
-My już pójdziemy -stwierdził Niall, dając znak Liamowi, że ma się zwijać. -Zoe, przyjdziesz na dzisiejszy koncert?
-Pewnie, jak mogłaby przegapić taką okazję -odpowiedział za mnie mój tata.
-Świetnie, w takim razie spotkamy się w arenie.
-Dzięki za szansę wypowiedzi -skarciłam tatę wzrokiem, kiedy tylko chłopcy wyszli. Nie miałam jednak czasu się na niego gniewać. W końcu mieliśmy dla siebie jedynie dwa dni.
Tata szybko pozbierał najpotrzebniejsze dokumenty z biurka i wsadził je do teczki. Później razem wyszliśmy z jego biura.
-Wejdźmy jeszcze do Georga.
-Po co? -zapytałam zmieszana.
-Da ci wejściówkę na koncert -nie zdążyłam zaprotestować, bo pociągnął mnie do jego gabinetu.
-Dzień dobry -przywitałam się kulturalnie.
-Dzień dobry, Zoe. Miło cię widzieć -posłałam mu ironiczny uśmiech.
-George, mógłbyś dać nam wejściówkę na dzisiejszy koncert chłopców? Zoe chciała się wybrać -tata wyjawił cel naszego przybycia.
-Pewnie -odpowiedział przyjaznym tonem. Otworzył szufladę swojego biurka i wyciągnął z niej to, o co prosił tata. Od razu podał wejściówkę w moje ręce.
-Dziękuję -znów wykazałam się kulturą.
-A teraz wybacz, idziemy na lunch.
-Baw się dobrze -George zdążył jeszcze zwrócić się do mnie.
-Będę -odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech podobny do tego sprzed chwili.

*Harry*
 "Jak się masz?" -serio Harry? Nie stać cię na nic lepszego? -mówiłem w myślach sam do siebie, kiedy tylko drzwi windy się zasunęły. W jej obecności faktycznie nie stać mnie było na nic lepszego. Widziałem Zoe pierwszy raz od dłuższego czasu, dlatego zamarłem, kiedy tylko pojawiła się przed moimi oczami. Cały czas zły na siebie, zjechałem na sam dół i wyszedłem z wytwórni, żegnając się tylko z ochroniarzem. Po rozmowie z Zoe, szybko popsuł mi się humor, dlatego nie zatrzymałem się ani na chwilę. Nie zwracałem uwagi na to, czy przed budynkiem znajdują się fani czy też paparazzi. Szybkim krokiem przemknąłem do samochodu i porządnie trzasnąłem drzwiami. Równie szybko odpaliłem silnik i jeszcze szybciej odjechałem. W domu czekała na mnie Gemma.
-A tobie co? -zapytała, bo zamknąłem drzwi mieszkania dużo głośniej niż zwykle.
-Nic takiego -odpowiedziałem nieco oschle i wbiegłem po schodach na górę.
-Harry! -krzyknęła jeszcze za mną, ale zignorowałem to i zamknąłem się w sypialni.
Rzuciłem się na łóżko i bez celu wpatrywałem w sufit. Nie musiałem długo czekać na przyjście Gemmy. Siadła obok i ze stoickim spokojem zapytała, co się stało.
-To nic takiego -nie przestawałem gapić się w sufit.
-Harry -odpowiedziała swoim błagalnym tonem.
-Widziałem Zoe, okej?
-To nie znaczy chyba, że masz trzaskać drzwiami i się ze mną kłócić. Zrobiła ci coś?
-Nie, wręcz przeciwnie -uspokoiłem ton, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że zachowuję się jak palant.
-W takim razie co się stało?
-Powiedziała, że za mną tęskniła... -zacząłem niepewnie. Nigdy nie lubiłem się zwierzać, ale Gemma była w tej chwili jedyną osobą, której mogłem zaufać i się wygadać.
-Przecież ty też tęskniłeś -odpowiedziała jeszcze spokojniej niż wcześniej.
-Co? Ja nie, to znaczy...
-Harry, daj spokój -uniosła brwi. -Znam cię.
-Dobra, zakochałem się, pasuje? Nie chcę o tym gadać -odwróciłem się do niej plecami. -Zostaw mnie samego, proszę.
-Jak wolisz -powiedziała trochę obrażona i wyszła.

*Zoe*
Tata odwiózł mnie pod arenę, kiedy tylko skończyliśmy jeść kolację, upewniając się, że sobie poradzę. Założyłam na szyję wejściówkę, którą dał mi George i podeszłam do wejścia. Było ono przeznaczone dla ludzi z zaproszeniami i biletami, takimi jak mój. Poczekałam w niewielkiej kolejce, a następnie pokazałam wejściówkę ochroniarzowi. Weszłam do areny, ale to nie oznaczało jeszcze wejścia na backstage. Przemykałam przez kolejnych ochroniarzy, każdemu pokazując wejściówkę, aż w końcu dotarłam tam, gdzie chciałam. Na korytarzu spotkałam Liama i Zayna. Zapytałam, gdzie znajduje się Niall i czekałam na ich wskazówki. Po kilku krokach zauważyłam szare drzwi z napisem "One Direction", o których mówili. Zapukałam i nacisnęłam klamkę. W garderobie znajdował się tylko blondyn, co było mi na rękę, bo mogliśmy na spokojnie porozmawiać.
-Okłamałaś mnie! -wydarł się, jednak wiedziałam, że żartował. -Mówiłaś, że nie przyjeżdżasz do Londynu!
-Niespodzianka? -zapytałam nieśmiało.
-Udana -uśmiechnął się szeroko i mnie przytulił.
-Spotkałam Harrego...
-Rozmawialiście?
-Cóż, jeśli kilka wymienionych zdań można nazwać rozmową, to tak.
-Radzę na razie z nim nie rozmawiać, wygląda tak, jakby miał coś rozwalić. Co ty żeś mu zrobiła?
-Ja? -zapytałam zdziwiona. -Nic.
-To dlaczego się tak zachowuje?
-Nie pytaj mnie o to, nie wiem -wzdrygnęłam ramionami. Wtedy nasza rozmowa stanęła, bo ktoś zapukał do drzwi. Pojawiła się w nich Gemma.
-Hej -powiedziałam entuzjastycznie, kiedy tylko ją zobaczyłam.
-Hej -odpowiedziała równie przyjaźnie. -Widzieliście gdzieś Harrego? Nigdzie nie mogę go znaleźć... -spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Nie odpowiedziałam, tylko przecząco pokręciłam głową. -W takim razie poszukam jeszcze, widzimy się później -wymusiła uśmiech i znów opuściła pomieszczenie.
-Sama widzisz -stwierdził Niall, kiedy zostaliśmy sami.
-Myślisz, że to przeze mnie? -zapytałam nieśmiało, czując poczucie winy.
-Nawet jeśli, to on powinien nauczyć się radzić z uczuciami -potarł moje ramię swoją dłonią. -A teraz przepraszam, ale musimy go znaleźć, zaraz zaczyna się koncert.
-Jasne -odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem na ustach i udałam się za blondynem. Nie miałam w głowie mapy całej areny, dlatego było to najbezpieczniejsze wyjście.
Harry znalazł się kilka chwil przed rozpoczęciem koncertu, czekając na chłopców przy scenie. Gemma i ja zostałyśmy pokierowane w inne miejsce, bo przecież żadna z nas nie chciała wylądować koło zespołu, w centrum uwagi. Siadłyśmy na krzesłach ustawionych między sceną a barierkami oddzielającymi fanów i obserwowałyśmy show. Po kilku pierwszych piosenkach, Gemma zaproponowała ponowne udanie się na backstage. Poszłam za nią, bo wiedziałam, że będzie chciała pogadać. Usiadłyśmy w garderobie chłopców i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia.
-Harry jest... -zaczęła, nie mogąc dokończyć.
-Zły -zrobiłam to za nią. -Harry jest zły.
-To nie twoja wina...
-Odniosłam inne wrażenie -odpowiedziałam niepewnie.
-To znaczy... Harry chyba nie umie opanować niektórych emocji.
-To nie jego wina, ja powiedziałam za dużo.
-Dobrze zrobiłaś -uspokoiła mnie. -Przynajmniej wie, że o nim nie zapomniałaś.
-Jak mogłabym zapomnieć -westchnęłam.
-Zoe... on też nie zapomniał.
-Gem, widzisz jak on na mnie reaguje, nie powinnam wracać -stwierdziłam i dopiero później pomyślałam nad tym, co powiedziałam.
-Jak to wracać? Gdzie ty byłaś?
-Przeprowadziłam się do Paryża...
-Do Paryża? -nie przestawała zadawać pytań.
-Tak, studiuję tam. Po części była to także dobra droga ucieczki, nie wpadam już na Harrego w wytwórni.
-Słaba ta ucieczka, skoro tu jesteś -spuściłam wzrok, bo usłyszałam prawdę. -Przepraszam.
-Nie daj spokój, przecież to prawda. Harry nie umie uciekać, a ja jestem w tym jeszcze gorsza.
-Fakt, dobraliście się -lekko się zaśmiała. Mi natomiast nie było do śmiechu, dlatego zignorowałam to stwierdzenie.
-Proszę, nie mów Harremu, gdzie jestem. Wolałabym...
-Wolałabyś nadal uciekać? -przerwała mi.
-Nie. Wolałabym, żeby nie wiedział, gdzie jestem.
-Skoro tego właśnie chcesz... Nie powiem mu.
-Dziękuję -posłałam jej wymuszony uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz