poniedziałek, 17 sierpnia 2015

15 "Siądziemy w bufecie?"


*Harry*
Zdjąłem z siebie ciepłą pościel, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi i szybko zbiegłem po schodach. Nie miałem pojęcia, kogo się spodziewać z samego rana, dlatego bez zastanowienia otworzyłem. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta i wyraźnie (w przeciwieństwie do mnie) wyspana Gemma.
-Niespodzianka! -wykrzyczała mi prosto w twarz i weszła do środka.
-Jasne, zapraszam -sarkastycznie powiedziałem pod nosem i wzdychając, znów zamknąłem drzwi.
-Co? -zapytała zmieszana.
-Nic, nic -wymusiłem uśmiech i niezbyt energicznym krokiem udałem się do salonu. -Co tu robisz? -zadałem pytanie zaraz po tym, jak znalazłem się na kanapie. Gemma zdążyła w tym czasie zdjąć z siebie płaszcz i ruszyła do kuchni.
-Przyjechałam cię odwiedzić. Nie mogę?
-Możesz, ale następnym razem przyjedź o normalnej porze.
-Jest po dziesiątej. Zazwyczaj już nie śpisz o tej godzinie.
-Zazwyczaj śpię w nocy. Dzisiaj nie zmrużyłem oka -odpowiedziałem wciąż zmęczony.
-Coś się stało? -zapytała nieco przejęta i przyszła siąść koło mnie.
-Nic nadzwyczajnego -jedynie wzruszyłem ramionami.
-Gadaj -zmroziła mnie wzrokiem.
-Gemma, daj spokój, to nic takiego.
-Chodzi o Zoe? -przeszły mnie ciarki, kiedy tylko usłyszałem jej imię. -Myślałam, że już ci przeszło -nie przeszło, wręcz przeciwnie. Nie chciałem jednak mówić o tym siostrze, bo z pewnością dostałbym jeden z jej "mądrych" wykładów na temat miłości.
-Błagam, skończ -wywróciłem oczami i wtuliłem się w poduszkę, starając się unikać kontaktu wzrokowego z Gemmą.
-Więc jednak.
-Możemy o tym nie rozmawiać? -zapytałem wyraźnie zirytowany i teraz to ja posłałem jej mrożące spojrzenie. Później wróciłem do poprzedniej pozycji. Gemma chyba faktycznie zrezygnowała z tej rozmowy, bo po głośnym westchnięciu, nie słyszałem już nic.

*Zoe*
Jak zaplanowałam, nie poszłam na uczelnię i spędziłam z Niallem cały dzień. Odprowadziłam go na dworzec około siedemnastej, a następnie udałam się z powrotem do mieszkania. Tuż przed wejściem do kamienicy mój telefon wydał z siebie dźwięk. Dzwoniła Gemma. Nie chciałam jednak odbierać, bo z pewnością zapłaciłaby więcej niż za nasze rozmowy w Anglii. Nie chodziło o kwotę, przecież Gemma nie narzekała na brak pieniędzy. Po prostu miała myśleć, że nadal jestem w Londynie. Poczekałam więc do momentu, gdy telefon przestał dzwonić, a kiedy znalazłam się już w domu, wysłałam sms. Wiadomości nie kosztowały nas ani pensa. Co więcej, Gemma nie mogła sprawdzić, skąd pisałam. Wystukałam wiadomość i jak najszybciej wysłałam: "Przepraszam, jestem nieco zajęta. To coś ważnego?"
Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili odpisała: "Nie, jestem po prostu w Londynie. Chyba powinnyśmy porozmawiać."
Zdziwiłam się, ponieważ odczułam w wiadomości nutę formalności i powagi. Podejrzewałam, co (a właściwie kto) ma być tematem tejże rozmowy, ale odpisałam jednak: "Coś się stało?".
Na wiadomość od Gemmy musiałam chwilę poczekać, dlatego w międzyczasie zdjęłam z siebie kurtkę i wstawiłam wodę na herbatę. Kiedy telefon na stole znów zadzwonił, czym prędzej udałam się w jego stronę. Odczytałam to, co wyświetliło się na ekranie i myślałam, co odpisać.
"Wolałabym nie załatwiać tego przez telefon. Daj znać, kiedy będziesz mogła pogadać."
Zaczęłam bać się tego, co miała zamiar powiedzieć mi Gemma. Wiedziałam, że wciąż miała do mnie żal o to, co się stało, ale nie sądziłam, że mamy jeszcze o czym rozmawiać. W prawdzie mogłyśmy gadać o jakichś babskich sprawach, ale na pewno nie wymagałoby to żadnych poważnych smsów. Odpisałam więc szybkim "okej" i szybko zastanowiłam się nad wizytą w Londynie. W końcu znalazłam więcej plusów niż minusów, dlatego otworzyłam laptopa z myślą zarezerwowania miejsca w pociągu. Pociąg przeważał nad samolotem, bo nie musiałam martwić się o żadne bagaże czy karty pokładowe. Wybrałam połączenie na sobotni ranek i od razu wysłałam przelew. Po przejrzeniu także kilku tweetów i postów na facebooku, zamknęłam laptopa i udałam się pod prysznic. Byłam dość zmęczona po nieprzespanej nocy, a następnego dnia czekały mnie ważne wykłady, dlatego poszłam spać tuż przed dwudziestą trzecią.

Zaraz po zajęciach z fotografii, wyszłam na korytarz i stanęłam przed automatem z kawą. Wrzuciłam monety i wybrałam napój. Czekałam aż kubek napełni się płynem dopóki ktoś nie dźgnął mnie w bok. Lekko wystraszona podskoczyłam i szybko odwróciłam się w stronę mojego oprawcy.
-Znów się spotykamy -stwierdził uśmiechnięty.
-To chyba niedziwne? Studiujemy na tej samej uczelni -odpowiedziałam na jego stwierdzenie, po czym chwyciłam kubek, który zdążył napełnić się kawą.
-Siądziemy w bufecie?
-Przepraszam, ale muszę wracać na wykład. Spotkamy się później -powiedziałam pośpiesznie i udałam się w stronę sali.
-Hej, zaczekaj! -zdążył jeszcze chwycić mnie za rękę. Zatrzymałam się w miejscu, chcąc ratować wrzątek znajdujący się w mojej ręce i poczekałam aż Alex znów stanie obok. -Może dasz mi swój numer? Będę miał pewność, że mi nie uciekniesz -lekko się zaśmiał, co było dość urocze. Nie miałam wątpliwości, przecież to tylko numer telefonu. Po drugie Alex wydawał się miłym chłopakiem, dlatego przytaknęłam i dałam mu to, o co prosił. Później szybkim krokiem udałam się z powrotem do sali.

*

"Wyszłaś tak szybko, że nie zdążyłem Cię złapać. Liczę na kawę w bufecie jutro. A." -zobaczyłam wiadomość na ekranie, kiedy skończyłam gotować obiad. Siadłam przy stole i odpisywałam równocześnie jedząc: "Jeśli znów się nie miniemy, to bardzo chętnie". Na drugiej linii czekała na mnie również Nina, pytając jak sobie radzę. Nie chciałam, by się martwiła, a o mojej samotności wiedział jedynie Niall, dlatego podczas rozmowy z nią, udawałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W międzyczasie dostałam również smsa od Alexa: "Wiesz, w sumie wolę nie ryzykować. Co powiesz na spotkanie wieczorem?" Szczerze, nie miałam nic lepszego do roboty, a spotkanie z chłopakiem było szansą na oderwanie się od męczącej mnie samotności. "Kawa wieczorem nie jest dobrym pomysłem, ale herbatą nie pogardzę" -odpisałam szybko.
"W takim razie, może wpadnę po Ciebie o 19? Podaj tylko adres"
Zgodziłam się na spotkanie z Alexem, wysyłając mu adres swojego mieszkania. Nie chciałam, by chłopak myślał, że bardzo się dla niego staram, dlatego nie zmieniłam stroju, rozpuściłam jedynie włosy. Przypudrowałam także twarz i byłam gotowa już przed dziewiętnastą. Alex zjawił się punktualnie, a później razem udaliśmy się do jednej z paryskich kawiarni. Wszystko było cudownie oświetlone małymi lampkami, stwarzając bardzo romantyczną atmosferę. Alex odsunął moje krzesło, pozwalając mi usiąść, później zajął miejsce naprzeciw.
-Miło tu -uśmiechnęłam się przyjaźnie, jeszcze raz rozglądając się dookoła.
-To prawda -potwierdził moje słowa, odpowiadając uśmiechem. W tym samym momencie podszedł do nas kelner i zapytał, co chcemy zamówić. Alex od razu odpowiedział po francusku, że prosimy o dwie herbaty, po tym, mężczyzna znów się oddalił.
-Mówisz po francusku? -zapytałam, by zacząć jakikolwiek temat.
-Tak, mój tata jest Francuzem, zadbał o to.
-To dlatego twój akcent nie jest czysto brytyjski.
-Jesteś spostrzegawcza - nie przestawał głęboko patrzeć mi w oczy, co stało się nieco krępujące. Dlatego po jakimś czasie spuściłam wzrok. Chłopak chyba zdał sobie sprawę, że nie jest to dla mnie wygodne, bo przez kolejne minuty rozmowy starał się unikać ciągłego kontaktu wzrokowego.
Myślałam, że nie będziemy mieli o czym gadać, ale właściwie nie brakowało tematów. Najpierw Alex opowiedział mi trochę o uczelni, później pytał dlaczego wybrałam właśnie ją, a skończyliśmy na ulubionej herbacie. Chłopak był w połowie Brytyjczykiem, ja natomiast w stu procentach, dlatego nie zdziwiły mnie jego porady na temat jej parzenia. Wyszliśmy z kawiarenki już po około godzinie, ale wieczór był tak miły, że Alex poprosił o spacer. Przeszliśmy się wzdłuż rzeki, mijając przy tym tłumy ludzi. Mimo, że był środek tygodnia, to wszędzie było pełno. Paryż to jedno z miast, które niezależnie od dnia i pory, zawsze tętni życiem. Nie przeszkadzało mi to, wiedziałam, że jestem sama, dlatego cieszyło mnie, że inni byli szczęśliwi. Kilka minut po dwudziestej pierwszej, Alex odprowadził mnie pod drzwi kamienicy i po złożeniu pocałunku na moim policzku, oddalił się. Nieco zmieszana, szybko wbiegłam po schodach i weszłam do mieszkania. Oczekiwałam, że kiedy ktoś pocałuje mnie w policzek, momentalnie poczuję taki dreszcz jak wtedy, gdy zrobił to Harry. Tym razem nic się nie stało. Bo chyba wciąż czekałam na to, aż pocałuje mnie Harry. Wiedziałam jednak, że nie mogę na to liczyć. Siadłam więc na kanapie i zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak uwolnić się od uczucia, którego nie mogłam opanować.
*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz