*Dwa tygodnie później*
Pospiesznie wyszłam z sali wykładowej zaraz po oddaniu projektu. Profesor nieco się zasiedział, zbierając wszystkie prace, a ja przecież umówiłam się z Alexem. Zaczęłam widywać się z chłopakiem praktycznie codziennie. Jeśli nie na uczelni - to poza nią. Tego dnia, Alex poprosił jednak, bym włożyła na siebie coś eleganckiego, bo chciał zrobić mi niespodziankę. Dlatego właśnie, kiedy tylko znalazłam się w mieszkaniu, przebrałam się we wcześniej uszykowaną sukienkę. Szybkim krokiem udałam się też do łazienki, gdzie poprawiłam makijaż. Moje włosy od rana były upięte w koka, ale chciałam, by był jeszcze bardziej elegancki, dlatego skręciłam lokówką pojedyncze pasma wypuszczone tuż nad uszami. Później uniosłam fiolkę z perfumami i psiknęłam zarówno na szyję, jak i na nadgarstki. Spojrzałam też w lustro i po większym niż zwykle wdechu, opuściłam pomieszczenie.
Alex zazwyczaj nie fatygował się na górę, czekał przed kamienicą, dając znać mi sms-em, że już jest. Tym razem było jednak inaczej. Kilka chwil przed dziewiętnastą usłyszałam dzwonek do drzwi. Dopięłam buta i przeszłam przez salon, by sprawdzić, kto jest moim gościem. Ujrzałam Alexa w ciemnych spodniach, białej koszulce i czarnej, dopasowanej marynarce. W ręce trzymał też mały bukiecik. Uśmiechnęłam się na widok chłopaka i gestem dłoni zaprosiłam go do środka. Kiedy już znalazł się w mieszkaniu, wręczył mi kwiaty i złożył pocałunek na policzku. Ciągle jeszcze nie czułam jednak dreszczu, którego oczekiwałam.
-Piękna sukienka -usłyszałam i chyba lekko się zarumieniłam.
-Dziękuję -odpowiedziałam nieśmiało.
-Gotowa? -jedynie twierdząco kiwnęłam głową.
Alex wiedział, co robi, kiedy kazał mi się wystroić. Samochód, do którego wsiedliśmy wydawał się być lepszy od tych z telewizji. Już po około dziesięciu minutach drogi, znaleźliśmy się pod cholernie drogim, paryskim hotelem.
-Alex, tu jest... ja... -zaczęłam, kiedy zorientowałam się, ile pieniędzy musiał zainwestować, by mnie tutaj przyprowadzić.
-Nie gadaj, chodź -uśmiechnął się przyjaźnie i objął mnie w talii.
Weszliśmy do środka, a później zostaliśmy skierowani do restauracji. Dopiero wówczas zorientowałam się, jak bardzo poświęcił się Alex, ponieważ na sali znajdował się jedynie jeden stolik a wszędzie poukładane były małe świeczki. Tylko one oświetlały pomieszczenie. Podobnie do światełek z kawiarenki, w której byliśmy kiedyś, stwarzały bardzo romantyczną atmosferę.
-Zapraszam -powiedział, gdy znaleźliśmy się bliżej i odsunął moje krzesło.
Siadłam i zanim Alex zajął miejsce naprzeciw, usłyszałam muzykę lecącą w tle. Wiedziałam, że chłopak nie przyprowadził mnie tam z czystej sympatii. To była randka. Z pewnością dla niego. Ale czy ja chciałam chodzić na randki? Poprawka, czy chciałam chodzić na randki z kimś kto nie był Harrym? Spójrzmy prawdzie w oczy - nie. Harry miał jednak swoje życie. Zaczął trasę i wściekał się na świat po dwóch minutach rozmowy ze mną. Widocznie źle na niego wpływałam. Dlatego może warto było dać Alexowi szansę? Od samego początku się starał i chciał, żebym była szczęśliwa, dlaczego więc miałabym go odtrącić? Jedyny argument brzmiał: bo nie jest Harrym.
Kelner od razu podał nam przystawkę, później danie główne razem z szampanem, a następnie się oddalił. Alex wstał wtedy ze swojego miejsca i podszedł bliżej, wyciągając ku mnie swoją rękę.
-Zatańczy pani? -nie odpowiedziałam nic, jedynie ciepło się uśmiechnęłam i wstałam, chwytając jego dłoń.
Muzyka nagle zrobiła się głośniejsza, a Alex i ja kołysaliśmy się w jej rytm.
-Jest pięknie, dziękuję, że się tak starasz.
-Dla ciebie warto się starać -odpowiedział i znów spojrzał mi głęboko w oczy. Zdążyłam się chyba przyzwyczaić, bo jego wzrok przestał mnie krępować. Ciepło się do niego uśmiechnęłam i oparłam głowę na jego klatce piersiowej. Był ode mnie wyższy, więc bez trudu mogłam słuchać bicia jego serca.
-Zoe... -zwrócił się do mnie, co sprawiło, że znów uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. -Chyba domyślasz się, dlaczego cię tutaj zaprosiłem.
Pewnie, że się domyślałam, chciał wykonać kolejny krok, na który nie byłam gotowa.
-Chciałbym czegoś więcej. Chciałbym móc trzymać cię za rękę. Chciałbym móc całować cię, kiedy tylko miałbym na to ochotę. Chciałbym przedstawić cię kuplom i nazwać moją dziewczyną.
Nie dałam mu odpowiedzi. Jedynie lekko uniosłam się na palcach swoich stóp i złożyłam pocałunek na jego policzku. Później posłałam mu krótki, ale ciepły uśmiech, a następnie znów ułożyłam głowę przy jego klatce piersiowej. Nie chciałam się spieszyć i podejrzewam, że Alex o tym wiedział. Z drugiej strony, nie dziwię się, że oczekiwał ode mnie pewniej deklaracji. Chciał po prostu wiedzieć, na czym stoi. Gdybym zgodziła się na bycie jego dziewczyną, z pewnością nie czułabym się komfortowo. Wolałam, żeby wszystko zostało takim, jakim jest.
*
Obudziłam się chwilę po dziewiątej i od razu wstałam z łóżka. Nie chciałam marnować pięknego dnia, jaki malował się za oknem. Przeszłam z sypialni do salonu i momentalnie uśmiechnęłam się na widok małego bukieciku, który dzień wcześniej podarował mi Alex. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór i to, jak chłopak odprowadził mnie do domu. Stanęliśmy wtedy pod kamienicą i przez chwilę rozmawialiśmy. Później Alex zdecydował się mnie pocałować, a ja wcale go nie odrzuciłam. Wręcz przeciwnie, chciałam by ktoś w końcu skupił się na mnie. Miałam dość bycia samotną i chodzenia z kąta w kąt, szukając dla siebie miejsca. Czułam, że byłam ważna dla Alexa, a on stawał się coraz ważniejszy dla mnie.
Wyciągnęłam z lodówki jogurt naturalny i dorzuciłam do niego kilka kawałków pokrojonego banana. Siadłam wtedy przy stole w jadalni i zaczęłam jeść. W ręce trzymałam też telefon, sprawdzając, co dzieje się na świecie. Postanowiłam przestać interesować się życiem Harrego, dlatego po raz pierwszy od kilku tygodni pierwszą czynnością, jaką zrobiłam rano nie było odwiedzenie jego profilu na twitterze. W czasie, gdy przeglądałam kolejne posty na facebooku, otrzymałam powiadomienie. Od razu weszłam wiadomość i odczytałam:
Od: Alex
Dzień dobry, miłego dnia. Masz ochotę na kawę?
Nie chciałam, by chłopak długo czekał, dlatego odpisałam: "Kiedy?"
Alex również nie pozwolił, bym się niecierpliwiła: "Spójrz przez okno"
Posłusznie wykonałam więc polecenie i wyszłam na balkon. Ujrzałam Alexa, trzymającego w dłoniach dwie kawy i szeroko się uśmiechającego. Odwzajemniłam gest i pomachałam do chłopaka. Zaprosiłam go do środka. Zapomniałam jednak, że miałam na sobie za dużą koszulkę, która była moją piżamą, nie ułożyłam włosów i nie miałam na twarzy ani grama makijażu. Z pewnością nie zdążyłabym z tym ostatnim. Ułożenie włosów również zdawało się złym pomysłem, dlatego dosłownie pobiegłam z powrotem do sypialni i zdjęłam z wieszaka pierwszą lepszą sukienkę. Ta część ubrania była bowiem najszybsza do włożenia. Gumkę do włosów, którą miałam na ręce, szybko zdjęłam i związałam nią swoją rozczochraną czuprynę. Szybko zaścieliłam łóżko, kiedy w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek. Udałam się do drzwi, żeby zobaczyć w nich Alexa.
-Kawa latte raz -uśmiechnął się szeroko i podał mi napój.
-Dziękuję -cmoknęłam go w policzek i odebrałam prezent.
Razem siedliśmy w jadalni i rozmawialiśmy, pijąc kawę przyniesioną przez Alexa.
-Może chciałabyś pójść ze mną na imprezę wieczorem? -w pewnym momencie przestał patrzeć na mnie z pewnością siebie i zapytał niepewnie.
-Jaką imprezę? -lekko zmrużyłam oczy, bo imprezy to raczej nie moja bajka.
-Kumpel organizuje domówkę, zaprosił kilku znajomych. Pomyślałem, że moglibyśmy pójść tam razem -delikatnie uniósł kąciki ust do góry.
-Czemu nie -wzdrygnęłam ramionami i upiłam łyk kawy zaraz po tym, jak posłałam mu uśmiech.
-Serio? -rozszerzył oczy i próbował ukryć zadowolenie, jakie zaczęło malować się na jego twarzy.
-Mhm -przytaknęłam i dopiłam kawę do końca.
-W takim razie wpadnę po ciebie o siódmej -puścił mi oczko i wstał z miejsca. Szybko pożegnał się, składając buziaka na moim policzku i po prostu wyszedł. Miałam wtedy chwilę, by ogarnąć zarówno siebie jak i mieszkanie. Zaczęłam od porządku dookoła. Starłam kurz z półek w salonie, a później z biurka w sypialni. Kiedy wszystko wydawało się być czyste, wzięłam mop i umyłam podłogę. Chciałam nieco poczekać do jej wyschnięcia, dlatego wzięłam laptopa i wdrapałam się na łóżko. Nie musiałam długo czekać na pierwszą wiadomość od Niny. Napisała kiedy tylko zrobiłam się dostępna. Żadna z nas nie miała ochoty na stukanie pojedynczych słów, dlatego rozpoczęłyśmy rozmowę wideo.
-Tak bardzo mi ciebie brakuje -powiedziała i lekko westchnęła, przyglądając się mojemu wizerunkowi na ekranie. Ja także zwracałam uwagę tylko na nią. W odpowiedzi jedynie smutno się uśmiechnęłam. Nina jak zwykle, zaczęła wypytywać o wszystkie szczegóły z mojego życia. Nawet to, że mieszkałyśmy teraz tak daleko od siebie, nie przeszkodziło mi w zdradzaniu jej wszystkich sekretów. Szybko opowiedziałam ostatnią wizytę w Londynie. Wspomniałam także wymianę kilku zdań z Harrym, która zdecydowała o moim wyjeździe:
-Przyszłaś, żeby znowu powiedzieć, że się stęskniłaś? -zapytał pretensjonalnym tonem z bólem w głosie.
-Dobrze wiesz, że się stęskniłam -postanowiłam nie dorównywać Harremu i zamiast się unosić, odpowiedziałam spokojnie. -Ale nie mam zamiaru więcej cię ranić.
-W takim razie po cholerę tu jesteś!? -krzyknął mi w twarz. Tym razem nie wytrzymałam i zrobiłam to samo:
-Bo się cholera w tobie zakochałam! -właśnie wtedy mój głos się załamał i nie miałam siły na dalszy krzyk. -Zakochałam się w tobie -powtórzyłam szeptem, nie przestając patrzeć mu w oczy. Łza spłynęła po moim policzku, jednak nie chciałam pozwolić na to, żeby widział mój płacz.
-Za te słowa George też ci zapłacił? -tym razem już nie krzyczał. Powiedział spokojnie, ale nie ukrywał pretensji. Jego słowa cholernie zabolały, dlatego coraz więcej łez kapało już z moich policzków. Nie miałam zamiaru dłużej czuć bólu, jaki pojawił się w mojej klatce piersiowej, dlatego odwracając się plecami do Harrego, szybkim krokiem udałam się do wyjścia...
-Czemu nie powiedziałaś mu jak było naprawdę?
-Kiedy ja skończyłam ranić jego, on zaczął ranić mnie. Nie mam na to siły. Nie, gdy jestem tu... sama -wytłumaczyłam, starając się nie podnosić wzroku na Ninę.
-Przecież nie jesteś sama, masz tatę, masz mnie.
-Ale tutaj... -zaczęłam, ale zmieniłam zdanie. -Właściwie masz rację, nie jestem sama -spojrzałam na ekran laptopa i zdecydowanie odpowiedziałam.
-Coś się zmieniło? -zapytała z lekkim uśmiechem na ustach.
-Mhm -przytaknęłam, odwzajemniając gest.
-Alex? -nie musiała stawiać znaku zapytania, przecież doskonale znała odpowiedź.
-Bardzo się stara, jest tu jedyną osobą, która może się mną zaopiekować.
-Ale nie jest Harrym... -miała rację. Dlatego zaprzestałam swojej wypowiedzi i znowu spuściłam wzrok. -Przepraszam, nie chciałam tego mówić.
-Daj spokój, obie wiemy, że to prawda. Na razie chcę po prostu zostać tu, gdzie jestem. Tak będzie lepiej.
-Ty i Alex to...?
-Sama nie wiem jak to zdefiniować -wzdrygnęłam ramionami.
Opowiedziałam Ninie wszystko, co zdarzyło się w przeciągu kilku ostatnich dni. Zresztą, byłam z nią w kontakcie cały ten czas, dlatego dopowiedziałam jedynie szczegóły, o których nie wiedziała. Po rozmowie z przyjaciółką, zadzwonił tata. Mimo że byłam z nim blisko, nie pochwaliłam się wszystkimi wydarzeniami. Wspomniałam jedynie, że wybieram się na imprezę z kolegą. Tata kazał mi na siebie uważać i życzył miłej zabawy.
Moja podłoga zdążyła wyschnąć, bo siedziałam na łóżku ponad dwie godziny. Zamknęłam laptopa po rozmowie z tatą i zdjęłam z wieszaka rzeczy, które wydawały się odpowiednie na wieczorne wyjście z Alexem. Dziewczęcą sukienkę zastąpiłam ciemnymi spodniami i koszulą w białe wzory. Uszykowałam również skórzaną kurtkę, którą planowałam zarzucić na wszystko.
*
-Zmieniasz image? -zapytał, kiedy tylko się zobaczyliśmy.
-Mhm -lekko się zaśmiałam, po czym przytaknęłam.
-Dobrze cię widzieć -przybliżył mnie do siebie, chwytając w talii i pocałował w policzek. Alex nie puścił mnie po wykonaniu tego gestu. Wręcz przeciwnie, szliśmy tak blisko całą drogę. Zajęła ona nieco ponad dziesięć minut. Po tym właśnie czasie dotarliśmy do dość dużego domu w jednej z dzielnic Paryża. Furtka była otwarta, dlatego bez przeszkód dostaliśmy się na posesję. Ścieżka z małych kamyków prowadziła wprost do drzwi. Dookoła znajdowało się dużo zieleni i pięknie zadbany trawnik. Leżały na nim także pojedyncze liście, które zdążyły już opaść z drzew. Alex nacisnął dzwonek do drzwi, kiedy pokonaliśmy kilka schodów, a później czekaliśmy na gospodarza. Otworzył wysoki (choć nie wyższy od Alexa) brunet, tajemniczo uśmiechając się do mojego towarzysza.
-Ty pewnie jesteś Zoe -w końcu zainteresował się mną i wyciągnął rękę. Posłałam mu nieśmiały uśmiech i uścisnęłam dłoń. -Wejdźcie -szerzej otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. Szepnął jeszcze coś do ucha Alexa i wymusił uśmiech, gdy niepewnie na nich spojrzałam.
Poznałam wszystkich, którzy byli w środku, a potem Alex zaprowadził mnie do kuchni. Znajdowała się tam blondynka mojego wzrostu, przygotowująca napoje. Alex przedstawił nas sobie, mówiąc, że dziewczyna ma na imię Amber. Później zostawił nas same, mówiąc, że uda się do salonu. Zostałam więc w kuchni i zaczęłam rozmowę z Amber.
-Wydajesz się być miłą dziewczyną, Alex to nie chłopak dla ciebie... -powiedziała w pewnym momencie. Nie poczułam, że była to jakakolwiek rada. Amber nie wydawała się również zazdrosna. Jej słowa zabrzmiały bardziej jak ostrzeżenie. Nie chciałam ignorować dziewczyny, bo nie było to w moim zwyczaju.
-Długo się znacie? -zmieniłam temat, by rozluźnić dość niezręczną sytuację.
-Poznałam Matta w klubie jakieś trzy miesiące temu, później przedstawił mi resztę towarzystwa i do dzisiaj się od nich nie uwolniłam, więc daj sobie spokój z Alexem dopóki jeszcze możesz.
-Co to... -chciałam zadać pytanie Amber, ale zauważyłam zbliżającego się Matta, więc ugryzłam się w język.
-O czym rozmawiacie? -miałam wrażenie, że chciał, bym myślała o nim jak najlepiej, dlatego znów wymusił uśmiech. Objął też Amber w talii i nie zważał na to, że dziewczyna nie czuje się komfortowo. Może był jednak nie dość inteligentny, by to zauważyć.
-Amber pokazuje mi jak zrobić mojito -szybko wybrnęłam, nie chcąc wkopać zarówno siebie, jak i dziewczyny.
-Moja dziewczyna robi najlepsze drinki, więc ucz się, żebyś mogła zaimponować Alexowi -nie odpowiedziałam na jego propozycję, bo szczerze uważałam, że imponuje mu zupełnie innymi rzeczami. Nie chcąc jednak kompletnie ignorować Matta, posłałam mu wymuszony uśmiech. Widać było, że chłopak był już po kilku napojach alkoholowych. Moje ogólne zniechęcenie do niego stało się więc większe, a przy okazji zaczął mnie przerażać, dostawiając się do swojej dziewczyny bez jej zgody.
Kiedy Amber skończyła przygotowywać resztę drinków, udaliśmy się do salonu, gdzie Alex posadził mnie na swoje kolana. Zaczęłam czuć się niekomfortowo, bo każda z dziewczyn wyglądała jak posłuszny szczeniak wobec swojego partnera. Nawet ja stałam się niejako "zdobyczą" Alexa. W towarzystwie swoich znajomych zmienił się ze słodkiego chłopaka w jakąś bestię, chcącą udowodnić swoją wielkość. Miałam tylko nadzieję, że to chwilowe zaćmienie spowodowane alkoholem. Sama bałam się o siebie, dlatego piłam jedynie sok pomarańczowy, który Amber zdążyła nalać do mojej szklanki przed przyjściem Matta. Siedziałam spokojnie na kolanach Alexa, słuchając rozmów, a właściwie krzyków, które starali się wymieniać między sobą faceci. Żadna z dziewczyn nie wydawała się odgrywać w domu większej roli. Siedziałyśmy cicho, z lekkim zniesmaczeniem obserwując to, co działo się dookoła. Myślałam tylko o tym, by znaleźć się teraz w domu. A mówiąc domu wcale nie miałam na myśli mieszkania z widokiem na Wieżę Eiffela. Chciałam wrócić do Anglii i zacząć wszystko od nowa. Chciałam cofnąć czas i nigdy nie rozmawiać z Georgem o tym całym chorym układzie. Chciałam być teraz blisko Harrego i czuć się bezpiecznie.
Byłam tak pochłonięta swoimi przemyśleniami, że wyrwał mnie z nich dopiero nieprzyjemny zapach. Nigdy nie przepadałam za papierosami, ale w tym momencie smród nie był wywołany przez nie. W pokoju znalazły się skręty i inne substancje, z których nie byłam zadowolona. Spojrzałam na Alexa, który chętnie sięgnął po papierosa od swojego sąsiada i wsadził go do ust. Zaraz później uwolnił z nich dużą ilość dymu, a mnie zrobiło się niedobrze na sam widok. Wstałam z kolan chłopaka, ale ten zaraz przyciągnął mnie z powrotem.
-Zostań -przytrzymał nieco mocniej za mój bok. Jego ton nie był jednak tym, który słyszałam zazwyczaj. Pojedyncze słowo, które uwolnił z ust zabrzmiało bardziej jak polecenie.
-Nie -odpowiedziałam zdecydowanie. -Myślę, że wystarczy mi już wrażeń -dodałam oschle i ponownie chciałam wstać. Alex tym razem swoją ręką objął całą moją talię i nie pozwolił ruszyć się z miejsca.
-Zostaniesz tutaj -spojrzał na mnie wzrokiem, którego tak naprawdę nie potrafię opisać. Nie był jedynie stanowczy. Dosłownie mnie przeraził. Rozkazał mi jak jakiejś zabawce. Słowa Amber wydały się w tym momencie już na pewno ostrzeżeniem. Miała rację, mówiąc bym jak najszybciej się od niego uwolniła. W tamtej chwili było już jednak za późno.
Atmosfera "rozluźniła" się dopiero jakieś pół godziny później, kiedy Alex i jego koledzy znudzili się paleniem. Zostawili mnie i resztę dziewczyn w salonie, a sami zeszli na dół grać w bilard.
-Zoe, wyjdź stąd póki możesz -Amber znów ostrzegła mnie, upewniając się, że nikt inny jej nie usłyszy. Tym razem zdałam sobie sprawę z powagi jej słów i wstałam z kanapy.
-To jest jakieś pieprzone gówno -powiedziałam szeptem, kiedy dziewczyna odprowadziła mnie do drzwi. Innym koleżankom powiedziała, że idzie przygotować jeszcze kilka drinków. Słysząc moje słowa, poważnie przytaknęła głową. Później chwyciła telefon i zapisała w nim swój numer. Kazała zadzwonić następnego ranka, bo jak powiedziała, "wszystko się wtedy uspokoi". Nie chcąc dłużej przebywać w tamtym domu, wyszłam jak najciszej tylko potrafiłam i od razu pobiegłam do furtki. Było już dość późno, ale jak zwykle, Wieża Eiffela ułatwiała mi powrót do mieszkania. Szłam krokiem dużo szybszym niż zazwyczaj. Nie dlatego, że obawiałam się bandytów na ciemnych ulicach. Bałam się, że może iść za mną Alex. W jednej chwili zburzył opinię, którą wyrobiłam sobie o nim przez ostatnie kilka tygodni. Stał się kimś niebezpiecznym. A skoro jeszcze niedawno był moim jedynym źródłem bezpieczeństwa w Paryżu, to chyba nie miałam dłużej czego tutaj szukać. Kiedy znalazłam się na swojej ulicy, jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku i wbiegłam po schodach kamienicy. Nieporadnie udało mi się wsadzić klucz do zamka i szybko kręciłam nim na różne strony. Dopiero po znalezieniu się w mieszkaniu i zamknięciu drzwi od środka, zaczęłam normalnie oddychać. Siadłam na ziemi i się rozpłakałam. Nie chciałam dłużej ukrywać, że jest mi tu źle. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Nialla. Nie odebrał za pierwszym razem, dlatego spróbowałam ponownie. Trzeci miał być ostatnim...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz