środa, 12 sierpnia 2015

14 "Nie masz jakiegoś koncertu?"

Wciągnęłam na nogi czarne rurki i założyłam bluzkę w paski na długi rękaw. Do torby wrzuciłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i chwyciłam okulary leżące na biurku. Zważając na to, że był to dopiero mój drugi dzień na uczelni, nie chciałam spóźnić się na wykład. Właśnie dlatego moje śniadanie to jedynie chwycony w pośpiechu banan. Szybkim ruchem zdjęłam sweter, wiszący na krześle i po upewnieniu się, że zakluczyłam drzwi, zbiegłam po schodach. Mimo że nad Paryżem malowało się przepiękne słońce, tego ranka nie pozwoliłam sobie na robienie jakichkolwiek zdjęć. Doszłam więc na uczelnię w przeciągu piętnastu minut. Korytarz wypełniony był studentami. Kojarzyłam jedynie niewielu, dlatego pozostałam w strefie własnego komfortu, nie rozpoczynając z nikim konwersacji. Profesor otworzył drzwi od sali wykładowej nieco spóźniony, po czym rozpoczął zajęcia. Skupiałam się na wszystkim co mówi, robiąc szczegółowe notatki. Nie spostrzegłam nawet, kiedy minęły dwie godziny. Właśnie po tym czasie, należała się wszystkim przerwa. Banan złapany w biegu nie okazał się zbyt dobrym śniadaniem, dlatego w bufecie znajdującym się na uczelni kupiłam kanapkę i siadłam przy jednym ze stolików. Jadłam, jednocześnie odpisując na smsy Niny, która opowiadała o swojej uczelni.
-Mogę się dosiąść? -zapytał znany mi już głos.
-Pewnie -odpowiedziałam uśmiechnięta, unosząc głowę w jego stronę.
-Chyba rozwiązałem zagadkę -był wyraźnie zadowolony.
-Z przyjemnością stwierdzam, że ja również.
-Widzę, że przestałaś obracać się w towarzystwie grubych ryb -wspomniał o tym, co stało się tematem do rozmowy, kiedy się poznaliśmy.
-Powiedzmy, że mam przerwę -posłałam mu niepewny uśmiech.
-Studiujesz tutaj? -zmienił temat, widząc, że nie jestem zadowolona poprzednim.
-Tak, fotografię -przytaknęłam. -A ty?
-Historię sztuki, jestem na drugim roku.
-Cóż, myślałam, że catering to twój plan na życie...
-Daj spokój, to była tylko praca na wakacje -wzdrygnął ramionami. -Odpisz -wskazał na telefon, który zaświecił się, kiedy Nina wysłała kolejną wiadomość. Nie chciałam być niekulturalna, więc stwierdziłam, że odpowiem na smsa później. Alex jeszcze chwilę posiedział ze mną przy stoliku, lecz po chwili rozmowy przyznał, że zaczyna kolejny wykład. Miałam wówczas czas, by dokończyć swoją kanapkę i odpisać na wiadomość Niny. Wróciłam do sali wykładowej na kilka chwil przed rozpoczęciem kolejnych zajęć.

*Harry*
Wszedłem do wytwórni mając nadzieję, że nigdzie nie natknę się na Zoe. Udało mi się uciec do Stanów na dość długi czas, ale w związku ze zbliżającą się trasą, musiałem wrócić. Uciec to chyba złe słowo. Im byłem od niej dalej, tym intensywniej o niej myślałem. Wciąż nie mogłem zrozumieć, dlaczego okazała się jak wszystkie inne. Nigdy nie pomyślałbym, że chodziło jej o jakikolwiek kontrakt. Wydawała się być szczera we wszystkim, co robiła. To zraniło mnie jeszcze bardziej.
Widząc, że drzwi windy zaczynają się zasuwać, przyspieszyłem kroku i wszedłem do środka. Nacisnąłem guzik z numerem 7 i czekałem, by znaleźć się na górze. Widok nie zmienił się od czasu, kiedy byłem w wytwórni ostatnio; przywitała mnie niezbyt inteligentna kobieta z recepcji, jak zwykle pytając, czy podać coś do picia. Stwierdziłem jednak, że wolę nie znaleźć w kawie soli zamiast cukru, dlatego udałem się prosto do Georga. Lekko stuknąłem w drzwi, po czym wszedłem do środka. Na kanapie oprócz managera siedział również Niall, zawzięcie z nim dyskutując. Przestali dopiero, kiedy w pomieszczeniu znalazłem się ja.
-Cześć -rzuciłem obojętnie do obu. Nie chciałem, by prywatne sprawy odbijały się na tych zawodowych, ale chyba nie było sposobu na uniknięcie takiej sytuacji. Najlepszy przyjaciel nie miał żadnych skrupułów, by mnie okłamać, a to wystarczyło do całkowitego stracenia mojego zaufania. Nie byłem jednak typem człowieka, który takie sprawy załatwiał siłą, ani śmiesznym obrażaniem, dlatego w towarzystwie Nialla ograniczałem wykazywanie jakichkolwiek emocji.
-Harry, miło cię widzieć -George odpowiedział nadzwyczaj przyjaźnie. Nie zdawał sobie sprawy, że wiem o całej sprawie. Przecież wszystko miało do końca pozostać tajemnicą. -Siądź -ręką wskazał na miejsce obok Nialla. Nie skorzystałem jednak z jego propozycji i wygodnie siadłem w fotelu naprzeciw. -Przepraszam za małe opóźnienie, ale musimy poczekać jeszcze na resztę.
W biurze zastała niezręczna cisza, której żaden nie chciał przerwać. Jedyną osobą mógł być George. Niall zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że nie mam ochoty na rozmowę z nim. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na pozostałych. Kilka chwil później, w biurze zjawił się Liam. Pięć minut spóźniony wszedł również Zayn. Louis natomiast, jak zwykle przyszedł ostatni. Z półgodzinnym opóźnieniem, wszedł do biura, rzucając jedynie szybkie i niezbyt przekonujące "przepraszam". George prosił nas o podjęcie kilku decyzji dotyczących nadchodzącej trasy. Bez problemów, jak zwykle za pomocą głosowania, większością głosów, w ciągu kilkunastu minut ustaliliśmy wszystko, co mieliśmy. Żaden z nas nie miał ochoty na pozostanie w biurze Georga, dlatego po kolei zaczęliśmy opuszczać pomieszczenie. Nie chcąc dłużej siedzieć i udawać zadowolonego, wyszedłem jako pierwszy. Zatrzymałem się na środku korytarza, kiedy tylko usłyszałem swoje imię. Niepewnie odwróciłem się w stronę Nialla i czekałem, co ma mi do powiedzenia.
-Możemy pogadać? -nie odpowiedziałem na jego pytanie, jedynie dałem mu znać, że może zacząć. Sam nie miałem ochoty rozmawiać, dlatego zdecydowałem się na słuchanie. -Wolałbym w bardziej ustronnym miejscu -przeniósł wzrok na kobietę siedzącą przy biurku. Kiedy spojrzałem w tamtą stronę, wiedziałem, dlaczego Niall nie chciał rozmawiać w tamtym miejscu. Gdybyśmy bowiem zostali, z pewnością całe biuro szczegółowo znałoby treść naszej rozmowy. Oboje udaliśmy się więc do bufetu. Tam przywitała nas pani Barbara. Nie wyglądała na plotkarę, poza tym była zajęta czytaniem swojej książki, więc nie przejmowaliśmy się jej obecnością.
Niall nie próbował się tłumaczyć. Szczerze mówiąc było mi to na rękę, nie chciałem słuchać żadnych niepotrzebnych wyjaśnień. Wyznał po prostu, że jest mu przykro i chciałby znów być moim przyjacielem. Uścisnąłem jego rękę, ale wiedziałem, że musi minąć nieco czasu, by wszystko wróciło do normy. Niall stracił moje zaufanie i z pewnością nieszybko je odzyska.
Ku mojemu zdziwieniu, ani razu nie wspomniał o Zoe. Widocznie zdał sobie sprawę, że oszukała ona nie tylko mnie, ale także jego.

*Zoe*
Kilka minut po osiemnastej, zakończyłam rozmowę z Niną i postanowiłam wyjść z mieszkania. Chciałam nie tylko zrobić kilka zdjęć, ale też pomyśleć. Świeże powietrze zawsze dobrze wpływało na moje samopoczucie. Sweter, który wcześniej schowałam do torby, tym razem wylądował na moich ramionach i po upewnieniu się, że mam ze sobą wszystko, co potrzebne, wyszłam z domu. Nie znałam dobrze ulic, którymi się poruszałam, a moim jedynym odniesieniem, była Wieża Eiffela. Od kiedy znalazłam się w Paryżu, nie wychodziłam też bez mapy w torbie. Byłam więc niemalże pewna, że się nie zgubię. Spacerowałam wzdłuż bulwaru i szczerze mówiąc, zapomniałam o jakichkolwiek zdjęciach. Spuściłam głowę, kiedy spłynęła na mnie fala szczęśliwych par, znajdujących się wokoło. Chodziłam, znów myśląc, co by było gdyby. W którymś momencie przeszło mi nawet przez myśl skontaktowanie się z Harrym, ale dość szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. To właśnie wówczas, zdałam sobie sprawę z tego, że jestem zupełnie sama. Odczuwałam wielką potrzebę pogadania z kimś, zwykłego "wszystko będzie dobrze", ale w Paryżu nie było nikogo, kto mógłby powiedzieć te słowa. Nie wiem dlaczego, ale osobą do której zadzwoniłam w tamtym momencie, był Niall. Ani Nina, ani tata nie wydawali się dobrymi rozmówcami.
-Hej, właśnie o tobie myślałem! -odpowiedział energicznie, kiedy tylko odebrał połączenie.
-Niall, ja jestem zupełnie sama... -nie wysiliłam się nawet na powitanie. Od razu, ze smutkiem w głosie, przeszłam do sedna.
-Co się stało? -pospiesznie zapytał przejęty.
-Paryż to nie był dobry pomysł, nie umiem uciekać.
-Zoe, co się stało?
-Zdałam sobie sprawę, że zostałam całkiem sama.
-Co ty mówisz, przecież masz tatę, Ninę... Zoe, masz mnie -dodał zdecydowanie.
-Niall, ja... przyjechałam tutaj głównie ze względu na Harrego... i zostałam sama.
-Wiem, że chciałaś zapomnieć, ale...
-Nie zapomnę -przerwałam i prawdopodobnie powiedziałam to, co chciał Niall. Na chwilę w słuchawce zapanowała cisza. Również ja jej nie przerwałam. Sama nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym mu powiedzieć.
-Podaj mi swój adres -nie pozwolił mi się więcej zastanawiać.
-Słucham? -zapytałam zmieszana.
-Mam jutro wolne, złapię pociąg i jeszcze dziś u ciebie będę.
-Niall, nie musisz tego...
-Oh po prostu podaj ten adres -wiedziałam, że przekonywanie go nie miało sensu. Nie chciałam, by marnował swój dzień na wysłuchiwanie moich smutków. Z drugiej jednak strony, potrzebowałam kogoś bliskiego. Dałam Niallowi to, o co prosił i postanowiłam wrócić do mieszkania. W moim aparacie nie przybyło ani jednego zdjęcia, co oznaczało kompletne załamanie. Fotografowałam, gdy tylko miałam na to okazję. Kiedy nie robiłam zdjęć, musiałam być w złym stanie psychicznym.
Znalazłam się z powrotem w kamienicy i szybkim krokiem pokonywałam kolejne stopnie. Potknęłam się o ostatni i z pewnością leżałabym na ziemi, gdyby nie moja sąsiadka.
-Merci! -odpowiedziałam pospiesznie i posłałam jej ciepły uśmiech.
-Pas du tout -usłyszałam od równie uśmiechniętej dziewczyny. Wywnioskowałam, że powiedziała "nie ma za co", ale chciałam się upewnić.
-Mój francuski chyba jest nieco ograniczony -zaczęłam niepewnie po angielsku.
-Ależ to nic takiego -sprawnie odpowiedziała w moim języku.
Zdążyłam zorientować się, że angielski Alice był dużo lepszy niż mój francuski. Właśnie dlatego, nie miałyśmy żadnego problemu z dogadaniem się, kiedy tylko zaprosiłam ją na kawę. Dziewczyna siadła przy stole i dyskretnie rozejrzała się po mieszkaniu. Dowiedziałam się, że Alice pochodziła z południa Francji. Do Paryża przyjechała w tym samym celu, co ja - na studia. Właściwie, ja przyjechałam po części, by uciec przed Harrym, ale oficjalna wersja wydarzeń była inna. Moja sąsiadka okazała się mieć podobne zainteresowania do mnie, bo studiowała fotografię na tej samej uczelni. Nie odbywałyśmy jednak zajęć w tym samym budynku, gdyż moje prowadzone były w języku angielskim. Rozmawiałyśmy przez niecałe pół godziny, po czym Alice postanowiła wrócić do siebie. Szczerze mówiąc, było mi to na rękę. Mogłam spokojnie ogarnąć dookoła przed przyjazdem Nialla. Sprzątnęłam więc kubki ze stołu i dokładnie umyłam w zlewie. Uprzątnęłam też bałagan znajdujący się w salonie, po czym udałam się do sypialni. Poranny pośpiech nie pozwolił mi na zaścielenie łóżka, dlatego właśnie to zrobiłam, kiedy tylko znalazłam się w pomieszczeniu. Dość niestarannie ułożyłam poduszki i siadłam na krześle. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam pojedyncze krople deszczu. Przypomniały mi one jedynie o Anglii. Tęskniłam za domem i to bardzo. Cholernie chciałam wyrwać się z Paryża i wracać. Ale to oznaczałoby moją słabość. Nie chciałam zawodzić ani Niny, ani taty. Oboje pragnęli, bym w pełni wykorzystała szansę, jaką miały być studia we Francji. Nie byłam jednak pewna, czy ja tego chciałam.
Przed przyjazdem Nialla, zdążyłam jeszcze wziąć prysznic. Ubrałam wygodne dresy i luźną koszulkę, po czym siadłam na kanapie w salonie. Jak zwykle, wzięłam laptopa na kolana i przeglądałam interesujące mnie strony internetowe. Pukanie rozległo się dopiero chwilę po dwudziestej drugiej. Czym prędzej, odłożyłam laptopa na stół i z prędkością światła znalazłam się pod drzwiami. Spojrzałam jeszcze przez wizjer i po upewnieniu się, że to Niall, otworzyłam. Nie czekałam na zbędne "hej". Po prostu rzuciłam się w jego ramiona. Wiedział, że cholernie tego potrzebowałam, dlatego nie puścił. Wciąż trzymając mnie przy sobie, lekko popchnął wgłąb mieszkania i zamknął drzwi. Później mocniej ścisnął mnie w talii.
*
Tej nocy w ogóle nie spałam. Zresztą tak samo, jak i Niall. Oboje siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy do świtu. Rano nie byłam w stanie nawet zapamiętać, co było tematem tychże rozmów. Wiedziałam jedynie, że opowiedziałam Niallowi, jak ciężko jest mi samej w Paryżu. Później pewnie porozmawialiśmy kilka godzin o Harrym.
W środy miałam tylko trzy godziny zajęć na uczelni, dlatego tego dnia postanowiłam, że tam nie pójdę. Poza tym, miałam przecież gościa. Około dziewiątej przetarłam zmęczone oczy i rozejrzałam się dookoła. Wciąż siedziałam na kanapie, przykryta kocem. Obok nie było jednak Nialla. Kiedy wstałam, znalazłam zgubę w kuchni.
-O, już wstałaś - powiedział, kiedy tylko mnie zobaczył. Był zajęty przygotowywaniem tostów i jajecznicy. Sama nie wiedziałam nawet, skąd miałam jajka. Wciąż zaspana, podeszłam bliżej, oferując swoją pomoc. Niall poprosił, bym przeniosła sok pomarańczowy i szklanki na stół. Posłusznie wykonałam zadanie i wróciłam do kuchni, opierając się o blat.
-Dziękuję - powiedziałam nieśmiało, uważnie patrząc na to, co robił.
-Za co? -zapytał z uśmiechem na twarzy i na chwilę przeniósł na mnie swój wzrok.
-Za wszystko, dziękuję, że jesteś.
-Nie dziękuj, po to są przyjaciele -posłał mi jeszcze ciepły uśmiech i wrócił do smażenia jajecznicy. -Siadaj do stołu.
Posłusznie zajęłam jedno z krzeseł i czekałam aż dołączy do mnie Niall. Chłopak postawił przede mną talerz z jajkami i tostami.
-Pogodziłeś się z Harrym? -zapytałam nagle, nie mogąc dłużej kryć tego pytania w sobie.
-Pogodziłeś to chyba za dużo powiedziane. W każdym razie, rozmawiałem z nim.
-Co powiedział? -może powinnam raczej zapytać "mówił coś o mnie?", przecież jedynie o to mi chodziło...
-Nic nie powiedział, wiesz jaki jest Harry. Wiem, że ma żal. Nie tylko do ciebie, do mnie też.
-Wiem... -odpowiedziałam dość szybko i wbiłam wzrok w jajecznicę.
-Ty nie masz zajęć przez przypadek? -sprawnie zmienił temat.
-Mam, ale niezbyt ważne. A ty?
-Co ja?
-Nie masz jakiegoś koncertu?
-Przecież mówiłem, że mam dziś wolne. Koncert gramy dopiero jutro. Dlatego przepraszam, ale wieczorem będę musiał wracać do Londynu...
-Daj spokój -przerwałam, kiedy tylko zaczął się tłumaczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz