*Harry*
Przebudziłem się kilka minut przed szóstą i od razu powędrowałem wzrokiem do łóżka obok, by upewnić się, że jest w nim Zoe. Nie było jej. Szybko więc podniosłem się z miejsca i rozejrzałem dookoła. Niall spał na fotelu przy oknie, co nie było dla niego większym problemem. Kiedy wstałem, poprawiłem koc, którym był przykryty. Rozglądając się dalej, znalazłem Zoe. Stała na balkonie w hotelowym szlafroku popijając herbatę, którą przyniósł Niall jeszcze poprzedniego wieczoru. Była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, kiedy znalazłem się obok niej.
-Jest dość chłodno, wróć do środka -powoli odwróciła wzrok w moją stronę i lekko się uśmiechnęła.
-Nic mi nie będzie -odpowiedziała, nie przestając na mnie patrzeć. Nie miałem z tym problemu. Sam również uwielbiałem przeszywać ją wzrokiem. Jej brązowe oczy były wtedy oceanem zmartwień, z których nie umiałem odczytać ani jednego, pomimo tego, że bardzo chciałem.
-Przyniosę ciepłą -wskazałem na kubek herbaty i zacząłem się oddalać.
Nie czekałem nawet na jej odpowiedź. Szerze mówiąc, nie chciałem chyba, by szła ze mną. Dlatego szybko przemknąłem przez pokój i wyszedłem na korytarz. Windą zjechałem na parter, gdzie udałem się do hotelowej restauracji. Kelnerka od razu zapytała, w czym może mi pomóc, a wtedy poprosiłem o dwie herbaty. Przyniosła moje zamówienie kilka chwil później, życząc miłego dnia. Odpowiedziałem tym samym i biorąc kubki do rąk, ruszyłem z powrotem do pokoju. Łokciem nacisnąłem klamkę i wszedłem po cichu, by nie budzić Nialla. On wciąż leżał na fotelu, a ona wciąż stała zamyślona na balkonie.
-Proszę -powiedziałem dość nieśmiało, podając jej kubek. Najpierw spojrzała mi w oczy, lekko się uśmiechając, a dopiero potem odebrała napój. Nie powiedziała nic. Przez cały ten czas, kiedy staliśmy razem na balkonie, nawet się nie odezwała. Opierała się o barierkę i wpatrywała w dal. Próbowałem robić to samo, ale właściwie cały czas patrzyłem na nią ukradkiem. Jej różowe od zimna policzki zmieniły kolor na łagodniejszy, kiedy wypiła kilka łyków gorącej herbaty. Za duży szlafrok zwisał z jej ramion, na które opadały włosy. Były krótsze, niż kiedy widzieliśmy się ostatnio. Zmieniły też kolor, na jakby ciemniejsze. Ale ona wciąż była taka sama. Była dokładnie taka, kiedy się w niej zakochałem. Z tą różnicą, że wtedy miała na sobie za duży t-shirt, a nie szlafrok i to ona robiła herbatę dla mnie, nie ja dla niej. Nie wiem, ile czasu staliśmy na balkonie. Wystarczająco długo, bym zdążył wypić herbatę. I cały ten czas milczeliśmy. Milczenie to było przerywane jedynie dźwiękami budzącego się do życia Paryża. Stałem obok niej i zastanawiałem się tylko nad jednym: dlaczego wyszło jak wyszło? Dlaczego przyjęła propozycję Georga? Dlaczego udawała związek z Niallem? Najbardziej pragnąłem jednak odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie mogliśmy być razem? Chciałbym mieć ten widok przed oczami każdego ranka. Kiedy stoi na balkonie w za dużych ubraniach (najlepiej moich), pije herbatę i czeka aż do niej dołączę. Ale Zoe wybrała pieniądze i tę cholerną umowę. I to właśnie była odpowiedź na wszystkie te pytania.
Wciąż patrzyłem na nią ukradkiem, kiedy to odwróciła się w moją stronę. Nawet nie próbowałem odwracać wzroku. Doskonale wiedziała, że to robiłem. Teraz patrzeliśmy sobie w oczy, a żadne z nas nie odważyło się przestać. Nie wiem, dlaczego, ale widziałem w jej oczach ból. Nie fizyczny, jakby ktoś właśnie przywalił jej w nos. Chodziło bardziej o ból psychiczny, dokładniej złamane serce.
-Nie śpicie już? -odwróciłem się, kiedy usłyszałem zaspanego Nialla. Stanął w progu i przetarł oczy. Lekko pokręciłem głową i pozbierałem kubki, które leżały na ziemi. Wniosłem je z powrotem do pokoju i położyłem się na łóżku. Nie czułem się komfortowo, kiedy oprócz Zoe, obok był Niall. Wiedział o niej więcej niż ja. W końcu to on ją tutaj przyprowadził. Musiała mu więc powiedzieć co się stało. Żyłem w niewiedzy, nie mogąc jej w żaden sposób pomóc. Usłyszałem jedynie szept Nialla dochodzący z balkonu:
-Wszystko w porządku?
-Zawsze, kiedy o to pytasz, nie jest w porządku. I tym razem cię nie zaskoczę -odpowiedziała równie cicho, ale wciąż słyszałem dokładnie każde słowo.
-Będzie dobrze, jesteś bezpieczna -spojrzałem w ich stronę i zobaczyłem jego rękę na jej ramieniu. Lekko pochyliła się w jego stronę. Przytulił ją do siebie i gładził jej plecy. Odwróciłem wtedy wzrok. Nie chciałem dłużej na to patrzeć. Mimo że byłem pewien, że był to przyjacielski uścisk, chciałem być na miejscu Nialla.
*Zoe*
Zarówno Niall, jak i Harry zaczęli szykować się do koncertu już po lunchu. Żadne z nas nie chciało wychodzić z pokoju, dlatego zamówiliśmy room service. Kilka chwil po czternastej do drzwi zapukał Andy i kazał się pospieszyć. Sama byłam już dawno gotowa, więc chwyciłam torebkę i stanęłam obok ochroniarza.
-Daj spokój -uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. -Kiedy wrócę tutaj za piętnaście minut, oni nadal nie będą gotowi.
-Oh -odpowiedziałam zdezorientowana. -Dostosuję się.
-Przyjdę niedługo, a ty dopilnuj, by byli gotowi. Ufam tobie -lekko się uśmiechnęłam i przytaknęłam, przyjmując zadanie. Andy wyszedł z pokoju, a ja przeniosłam wzrok na Harrego i Nialla, patrząc jak próbują się ogarnąć. Nie chodziło o wygląd, obaj wyglądali dość dobrze. Pakowali jednak niewielkie torby, ciągle szukając to nowych rzeczy, które mogliby do nich wsadzić. Niall stanął koło mnie kilka minut później, a Harry ciągle chodził zakłopotany po pokoju. Był widocznie zdenerwowany, jakby zgubił coś ważnego. Oddałam torebkę w ręce Nialla i podeszłam bliżej Harrego.
-Pomóc ci jakoś? -zapytałam, kładąc mu rękę na ramieniu. Natychmiast przeniósł na mnie wzrok i przez chwilę się nie odzywał. Trwało to dopóki w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
-Muszę coś znaleźć -odpowiedział, kiedy upewnił się, że Niall niczego nie słyszy.
-To Andy -oznajmił blondyn.
-Daj nam chwilę -posłałam mu proszące spojrzenie.
-Tylko się pospieszcie -popatrzył najpierw na Harrego, później na mnie, a potem wyszedł z pokoju.
-Czego szukamy? -zapytałam natychmiast, nie chcąc tracić czasu.
-Krzyżyk. Nigdy go nie zdejmuję, musiał się zerwać -doskonale wiedziałam, o jaki krzyżyk chodziło. Zawsze wisiał na jego szyi. Także tego ranka, kiedy staliśmy razem na balkonie. Musiał się więc zerwać w pokoju, bo nigdzie nie wychodziliśmy. Oszczędziłam więc Harremu niepotrzebnych słów i zaczęłam rozglądać się dookoła. Sprawdziłam między łóżkami, później także pod nimi, ale niczego nie znalazłam. Kiedy Harry sprawdzał łazienkę, podniosłam pościel z łóżka, na którym spał. Tam nie znalazłam krzyżyka. Podniosłam więc poduszkę.
-Znalazłam -krzyknęłam, tak, by usłyszał mnie Harry. Od razu zjawił się obok. -Nie jest zerwany. Musiał się tylko odpiąć -posłałam mu ciepły uśmiech, przekazując wisiorek. Delikatnie musnęłam jego dłoń, by sekundę później szybko ją odsunąć.
-Dziękuję -odpowiedział cicho, przenosząc wzrok z wisiorka na mnie. -Mogłabyś? -znów oddał go w moje ręce i odwrócił się plecami. Był za wysoki, bym dosięgnęła bez problemu, dlatego stanęłam na palcach i zawiesiłam wisiorek na jego szyi, upewniając się, że jest dobrze zapięty.
-Powinniśmy już iść -powiedziałam, kiedy znów stanęłam na ziemi.
-Tak -lekko przytaknął i przepuścił mnie pierwszą. Szybko przemknęłam do korytarza, a następnie otworzyłam drzwi. Nie musiałam ich przytrzymywać dla Harrego, bo zrobił to sam. Skręciłam więc w lewo do windy.
-Nie tam -usłyszałam nagle, a później poczułam, jak jego ręka ciągnie moją w drugą stronę. Spojrzałam najpierw na nasze dłonie a potem na niego ze zmieszaną miną. Kiedy to zauważył, od razu mnie puścił. -Musimy wyjść tyłem, na dole jest za dużo fanów -wytłumaczył szybko. Nic nie odpowiedziałam, jedynie przytaknęłam i ruszyłam za nim. Klatką schodową zeszliśmy do jakiegoś ciemnego korytarza. Nie widziałam, gdzie idę, dlatego chwyciłam koszulkę Harrego, by go nie zgubić. Zatrzymał się na chwilę, przez co prawie na niego wpadłam i swoją dłonią szukał mojej. Kiedy ją znalazł, lekko splótł nasze palce i znów ruszył. Prowadził mnie przez kilka chwil. Później zaczęło się już robić jasno, dlatego puściłam jego rękę, nie chcąc, by czuł się niekomfortowo. Harry otworzył drzwi i upewnił się, że wyszłam przed nim. Na zewnątrz czekał Niall z Andym.
-Możemy jechać? -zapytał ochroniarz, kiedy tylko się zjawiliśmy.
-Tak -odpowiedział Harry i wszyscy ruszyliśmy w stronę samochodu. Andy usiadł z przodu, obok kierowcy, my natomiast usiedliśmy z tyłu.
*Harry*
Nasze kolana stykały się na każdym zakręcie, ale nie powiem, żeby mi to w jakiś sposób przeszkadzało. Podróż z hotelu na stadion zajęła nieco ponad piętnaście minut, a my przez cały ten czas nie odezwaliśmy się nawet słowem. Niall sprawdzał coś w telefonie, a Zoe i ja siedzieliśmy w milczeniu, patrząc w dal. Kiedy dotarliśmy na miejsce, wyszedłem z samochodu i poczekałem aż za mną wysiądzie Zoe. Wybrała jednak drzwi od strony Nialla. Zawiedziony trzasnąłem nieco głośniej niż zwykle i poczekałem na dalsze instrukcje Andy 'ego. Nigdy wcześniej nie graliśmy na tym stadionie, dlatego nie wiedziałem, gdzie powinienem się udać. Andy wyprzedził nas wszystkich i otworzył jedne z drzwi. Przywitała nas tam niewysoka brunetka. Po tym, jak ustaliła pewne szczegóły z Andym, wskazała drogę do garderoby. Po drodze spotkaliśmy jeszcze Gemmę, która przyjechała na stadion razem z naszą stylistką.
-Zoe? -zapytała zdziwiona, kiedy tylko ją zobaczyła. Szybko rozłożyła ręce i obie zaczęły się ściskać.
-Chłopcy, musicie iść na próbę dźwięku -Andy pośpieszył Nialla i mnie. Nie zostaliśmy więc z Gemmą i Zoe, udaliśmy się natomiast do garderoby. Zostawiłem tam swoją torbę i razem z Niallem wyszliśmy na scenę. Kiedy Andy przeprowadził nas przez skomplikowaną sieć korytarzy, w końcu znaleźliśmy się na miejscu.
Koncert rozpoczął się chwilę po dwudziestej. Starałem się nie przelewać życia prywatnego na scenę, dlatego jak zwykle, dałem z siebie wszystko. Co jakiś czas spoglądałem tylko w lewą stronę, by upewnić się, że Zoe i Gemma nigdzie nie zniknęły. Straciłem je z oczu dopiero kilka piosenek przed końcem. Musiały wówczas wrócić na backstage, by uniknąć późniejszego zamieszania. Razem z resztą, zeszliśmy ze sceny jakieś pół godziny później. Przetarłem pot z czoła ręcznikiem, który leżał w pobliżu i udałem się do garderoby. Louis i Liam chcieli od razu wrócić do hotelu, dlatego nawet się nie przebierali. Ja natomiast wolałem udać się do łazienki i chociażby zmienić koszulkę. Nie czekając więc na Nialla, przemknąłem przez garderobę i stanąłem nad umywalką. Nabrałem wody w ręce i ochlapałem twarz. Zdjąłem też koszulkę i po zmyciu większości potu, nałożyłem nową. Kilka chwil później wróciłem do garderoby, gdzie znajdowała się Zoe. Zauważyłem także George, którego obecność dość mnie zdziwiła, bo wcześniej nigdzie go nie widziałem. Rzucił do Zoe szybkie "Do zobaczenia" i wyszedł zanim zorientował się, że zdążyłem wyjść z łazienki. Spojrzała na mnie zmieszana i czekała aż coś powiem. Wcześniejszy widok Georga wywołał we mnie jakieś dziwne emocje, dlatego bez głębszego zastanowienia rzuciłem:
-Wynegocjowałaś kolejną umowę? -nie odpowiedziała nic, jej oczy napełniły się łzami i spojrzała na mnie z rozczarowaniem. -Śmiało, idź. George z pewnością ma dla ciebie jakąś nową ofertę -w tamtym momencie pożałowałem każdego wypowiedzianego słowa. Zoe stała bez ruchu i dopiero wtedy po jej policzkach spłynęło kilka łez. Szybko otarła je dłonią i odwróciła się na pięcie. Zanim wyszła, zdążyła już się rozpłakać. Zaszlochała kilka razy, a chwilę później już jej nie było.
-Jesteś idiotą, Harry. Jesteś skończonym idiotą -skwitowała mnie Gemma i dopiero wtedy zorientowałem się, że cały ten czas była w garderobie. -Na serio myślisz, że ona zrobiła to dla pieniędzy? Dobrze wiesz, że taka nie jest! -zezłościła się i zaczęła się na mnie drzeć.
-To jaka jest?! -odpowiadałem jej krzykiem.
-Harry błagam, jej nie chodziło o pieniądze! -powiedziała to nieco spokojniej, ale wciąż nie obniżyła tonu.
-W takim razie o co? Chciała się wybić? Potrzebowała rozgłosu?
-Czemu tak surowo ją oceniasz?
-Bo wszystko spieprzyła... -odpowiedziałem cicho i usiadłem na kanapie, spuszczając wzrok.
-Nie chcę jej tłumaczyć, bo moim zdaniem to, co zrobiła było nie fair w stosunku do ciebie -siadła obok i położyła dłoń na moim kolanie. -Ale Harry, na miłość boską, ona nie zrobiła tego dla kasy. George zagroził, że jeśli się nie zgodzi to odejdziecie z wytwórni.
-Co? -zapytałem zdezorientowany.
-Zoe chciała chronić swojego ojca. Zrobiłbyś to samo, gdyby chodziło o mamę.
-Dlaczego mi nie...
-A pozwoliłeś jej na to? -przerwała mi. I miała rację. Za każdym razem, kiedy Zoe chciała wszystko wytłumaczyć, po prostu jej na to nie pozwalałem.
-Zoe? -Niall otworzył drzwi od garderoby, widocznie jej szukając. -Widzieliście gdzieś Zoe? Nie mogę jej znaleźć...
-Powiedziałem o kilka słów za dużo... -zacząłem tłumaczyć.
-To znaczy? -Niall zapytał zmieszany.
-Zoe wyszła.
-Jak to wyszła? -od razu się zdenerwował. -Sama?
-Tak... -odpowiedziałem niepewnie.
-Harry do cholery, ona nie może być sama! -zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu, czegoś szukając. -Daj telefon -zwrócił się do Gemmy. Ta posłusznie wyciągnęła telefon z kieszeni i podała Niallowi. Wybrał numer i przyłożył słuchawkę do ucha. -Cholera -syknął przez zęby kilka chwil później.
-Co jest? -zapytałem zdenerwowany.
-Obiecałem jej, że będzie bezpieczna. Jeśli on jej coś zrobi to sobie tego nie wybaczę.
-Kto? -zmarszczyłem brwi i czekałem na odpowiedź.
-Nieważne, muszę ją znaleźć -oddał Gemmie telefon i udał się do wyjścia.
-Idę z tobą -oznajmiłem i ruszyłem zaraz za nim.
Kierowca czekał w samochodzie, a my z Niallem nawet nie czekaliśmy na Andy'ego. Wsiedliśmy po prostu do auta i jechaliśmy w stronę mieszkania Zoe, patrząc, czy nie ma jej nigdzie po drodze. Dziesięć minut później byliśmy już na miejscu.
-Niall, pójdę sam -oznajmiłem, zanim jeszcze wyszliśmy z samochodu.
-Nie Harry -zaprzeczył i nie słuchając, co mam dalej do powiedzenia, od razu wysiadł.
Podziękowałem kierowcy i udałem się za Niallem. Weszliśmy do kamienicy i wspinaliśmy się po kolejnych schodach.
-Otwórz te cholerne drzwi -usłyszałem męski głos, dobiegający z góry. Niall nagle stanął i odwrócił się w moją stronę.
-To on -powiedział po cichu. Nie czekałem aż wymyśli jakiś mądry plan, i od razu udałem się na górę.
-Zwijaj się -rzuciłem do chłopaka, który wydawał się dość znajomy. Stał oparty czołem o drzwi i od niechcenia pukał w nie pięścią.
-Bo co? -odwrócił się w moją stronę. -Zoe załatwiła sobie kolejnego ochroniarza? -skierował pytanie do Nialla, który stanął obok.
-Spadaj stąd, dobrze ci radzę -odpowiedział oschle, po czym zbliżył się do niego.
-Doskonale wiesz, że wrócę. Ale następnym razem nie sam. Przekaż jej tylko, że nic się nie zmieniło, jest moja -nie czekał na dalszą rozmowę. Przepchnął się przez Nialla i lekko mnie trącąc, zbiegł po schodach w dół.
-Kto to do cholery był? -zapytałem od razu. Niall zignorował jednak pytanie i zapukał do drzwi.
-Zoe... -zaczął delikatnie, ale nikt nic nie odpowiadała. -Zoe... -spróbował znów, ale nadal nic.
-Może nie zdążyła wrócić -dopiero wtedy na mnie spojrzał.
-W takim razie musimy ją znaleźć -przytaknąłem i cofnąłem się o kilka schodów. Stanąłem, kiedy znowu odezwał się Niall: -A co jeśli wróci? Jeden z nas musi zostać. Poczekaj tutaj, a ja postaram się z nią skontaktować -nie pozwolił mi na zaprzeczenie, bo od razu zbiegł na dół. Posłusznie siadłem więc na schodach, opierając się o ścianę. Kilka dobrych minut zajęło mi zorientowanie się, że z niedaleka dobiega czyiś szloch. I doskonale wiedziałem czyj. Szlochała dokładnie w ten sam sposób, co wcześniej, kiedy naskoczyłem na nią w garderobie. Szybko uniosłem się w górę i lekko zastukałem w drzwi.
-Zoe, otwórz... -poprosiłem po cichu, lecz wystarczająco głośno, by usłyszała mnie po drugiej stronie. Ale nie uzyskałem żadnej reakcji. -Wiem, że tam jesteś, Zo. Proszę... -ciągnąłem delikatnie, ale bez efektów. Nadal słyszałem cichy szloch zza ściany. Postanowiłem jednak nie siadać z powrotem na ziemię i czekać przy drzwiach. Opłaciło się, bo kilka chwil później przekręciła klucz w zamku. Nieśmiało otworzyła drzwi i spojrzała na mnie zapłakana.
-Przyszedłeś zapytać o umowę czy o wynagrodzenie? -ciągle płakała i nie zanosiło się na to, by przestała.
-Zoe... -wyciągnąłem do niej rękę, ale od razu się cofnęła. Chciała zamknąć drzwi z powrotem, lecz nie pozwoliłem jej na to. Miałem więcej siły, więc przytrzymałem je dłonią, a później wszedłem do środka. Stałem teraz dosłownie kilka centymetrów od niej. Płakała, patrząc mi w oczy. Było w nich jeszcze więcej bólu niż poprzednim razem. Uniosłem więc dłoń i delikatnie starłem łzy z jej policzków. Wyraźnie nie chciała, bym to robił, bo spuściła głowę w dół.
-Przepraszam -to było jedyne słowo, na które w tamtym momencie się zdobyłem, nie chciałem mówić zbyt dużo, by dodatkowo jej nie denerwować. Kiedy tylko je wypowiedziałem, po woli uniosła wzrok i znów spojrzała mi w oczy. Nadal miała zapłakaną twarz, ale wydawała się już nie płakać. Wciąż jednak nie powiedziała nic. Zresztą tak samo, jak i ja. Chwilę staliśmy w milczeniu, ale to do niczego nie prowadziło. Powoli zbliżyłem nasze ciała i wziąłem ją w ramiona, jak poprzedniej nocy. Ułożyła głowę w okolicach mojego obojczyka jeszcze raz zaszlochała. Pogładziłem wówczas jej plecy i czekałem do momentu, kiedy się uspokoiła. Trwało to dość długo, ale cały ten czas staliśmy w jednym miejscu. Żadne z nas nie ruszyło się nawet o milimetr.
-Wszystko w porządku? -zapytałem nieco nieśmiało, kiedy zaczęła się odsuwać.
-Tak -odpowiedziała cicho, ocierając łzę spod oka. Nie czekała na moje dalsze słowa, bo od razu się odwróciła.
-Zoe, ja nie wiedziałem -złapałem ją za rękę. Dopiero wtedy znów stanęła przodem do mnie. -Nie wiedziałem -powtórzyłem. Tym razem dużo spokojniej i ciszej.
-To nie był powód, by stawiać mnie tak nisko -przeszyła mnie wzrokiem, co sprawiło, że pożałowałem wszystkiego, co robiłem wcześniej.
-Wiem, przepraszam -wciąż trzymałem jej rękę. To, że jej nie puściła wystarczyło, bym wiedział, że tak naprawdę chciała, żebym tam z nią był. Przyciągnąłem więc ją bliżej siebie i znów dzieliło nas tylko kilka centymetrów. -Przepraszam -wyszeptałem i oparłem swoje czoło o jej. Chwila ta została niestety przerwana, bo zadzwonił telefon Zoe, leżący na blacie.
-Odbierz, to na pewno Niall -posłusznie przytaknęła i puściła moją rękę.
-Niall? -przyłożyła telefon do ucha i od razu zapytała. -Wszystko w porządku... Jestem bezpieczna -dodała zdecydowanie, przenosząc wzrok na mnie. -Nie, nie musisz... Jestem... -zawahała się, lecz powiedziała jednak: -jestem z Harrym. Dobrze, już daję -wychyliła telefon w moją stronę i czekała aż go nie wziąłem.
-Tak? -zapytałem, kiedy tylko przyłożyłem go do ucha.
-Jesteś z nią? -odpowiedział pytaniem, wciąż będąc poddenerwowanym.
-Tak, jestem.
-Harry, nie zostawiaj jej samej -poprosił, tym razem delikatnie. -Nawet jeśli się pokłócicie, nie wychodź stamtąd. Zadzwoń...
-Nigdzie się nie wybieram -odpowiedziałem zdecydowanie, nie dając mu dokończyć. Przeniosłem wtedy wzrok na Zoe. Zdawało się, że i ona patrzyła na mnie od dłuższego czasu. Wyglądała, jakby właśnie odetchnęła z ulgą. I wiedziałem, że jej nie zostawię. Nawet jeśli na mnie nawrzeszczy, nawet jeśli będzie chciała być sama.
Nie zostawię jej.
-Louis i Liam jeszcze dziś do Londynu. Powiem Andy'emu, że my zostajemy, tak?
-Tak.
-Harry? -zwrócił się jeszcze do mnie dość nieśmiałym tonem.
-Hm? -zapytałem.
-Nie bądź dla niej zbyt surowy...
-Nie martw się. Będziemy w kontakcie.
-Trzymajcie się -rzucił szybko i rozłączył się, zanim sam zdążyłem to zrobić. Oddałem Zoe telefon i niepewnie spojrzałem jej w oczy.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Bo nie mogłam -odpowiedziała od razu, nie przestając na mnie patrzeć. -Poza tym, i tak wyjeżdżałeś. To by nic nie zmieniło.
-Wyjeżdżałem, bo nie chciałem patrzeć na ciebie i Nialla. Nie chciałem wiedzieć was razem, szczęśliwych.
-Wiem, dlatego powiedziałam tobie, że tak naprawdę nie jesteśmy razem. Nigdy nie zasłużyłeś na kłamstwo.
-Ty nie zasłużyłaś na to, co powiedziałem wcześniej. Nie wiem, dlaczego tak pomyślałem...
-Harry, -zwróciła się do mnie jeszcze przed tym jak skończyłem -jesteście największą częścią wytwórni. Jeśli odejdziecie, tata będzie miał kłopoty, nie chciałam... -nie pozwoliłem, by mówiła dalej, bo w jej oczach znowu pojawiły się łzy. W zamian podszedłem bliżej i znów ją do siebie przytuliłem.
Zoe nie chciała stracić taty, kiedy już straciła mamę. I dopiero teraz to do mnie dotarło. Sama starała się uspokoić, biorąc głębokie wdechy. Wciąż tkwiła w moim uścisku, a ja nie miałem zamiaru nawet na chwilę jej puszczać.