poniedziałek, 23 listopada 2015

20 "... spędziliśmy razem upojną noc"


-Powiesz mi, jak to właściwie się stało? -zapytałem, kiedy Zoe się uspokoiła. Siedliśmy wtedy razem na sofie.
-Co takiego? -odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Dlaczego George zaproponował tobie ten cały związek.
-Chciał sensacji, żeby płyty lepiej się sprzedawały w pierwszych tygodniach po premierze.
-Ale dlaczego akurat ty? I dlaczego Niall? -nie przestawiałem zadawać pytań, bo chciałem wiedzieć dosłownie wszystko, nawet najmniejsze szczegóły.
-Pamiętasz kiedy odprowadziłeś mnie po imprezie? -przytaknąłem. -Następnego ranka w sieci pojawiły się zdjęcia, jak opuszczasz mój dom. Ludzie zaczęli pisać, że coś między nami jest -bo chyba było. Dopowiedziałem sobie w myślach i wróciłem do tego, co mówiła Zoe: -Jeszcze tego samego dnia George wezwał mnie do siebie. Dał mi ultimatum, albo przestaję się z wami widywać, albo wchodzę w związek z jednym z was. Z początku go wyśmiałam, nie można przecież zmusić kogoś do uczuć...
-Nie... -lekko pokiwałem głową. Patrzyłem jej w oczy i doskonale wiedziała, co z nich wyczytać. Bo mnie nikt nie zmusił do uczuć. Sam się w niej zakochałem i za cholerę nie mogłem z tego wybrnąć. Ale kiedy siedziała tu, obok, wcale mi to nie przeszkadzało. Mogłem zakochiwać się na nowo i jeszcze mocniej. Bo byliśmy sami, nikt nam nie przerywał. Patrzyłem na nią tak długo, jak chciałem.
-George nie chciał, żebyś to był ty, bo podobno i tak już masz opinię kobieciarza -powiedziała nieśmiało i nic nie dodała, bo odezwałem się ja:
-Co? -nieco uniosłem ton. -To jakieś bzdury. Ludzie myślą, że każda kobieta, z którą jestem widywany, od razu jest ze mną w związku.
-Jak wtedy, gdy wychodziłeś ode mnie? -uniosła brwi i lekko się uśmiechnęła. Nie chciała być złośliwa, raczej zadać mi podchwytliwe pytanie. Odpowiedziałem więc uśmiechem.
-Nie. Wtedy pomyśleli pewnie, że spędziliśmy razem upojną noc -oboje lekko się zaśmialiśmy.
-Mieli rację, zasnąłeś zanim przyniosłam herbatę.
-Przepraszam -lekko spoważniałem, choć wiedziałem, że nie oczekiwała za to żadnych przeprosin.
-Daj spokój, nigdy nie byłam za to zła.
-Dlaczego on wybrał właśnie ciebie? -chciałem zadać sobie to pytanie w myślach, ale chyba mi nie wyszło. Brązowe tęczówki, które patrzyły prosto w moje, pozwoliły mi zdać sobie sprawę, jak bardzo Zoe jest dla mnie ważna. Nie mogłem pogodzić się z tym, że straciliśmy tyle czasu przez tę cholerną zachciankę Georga.
-Nie wiem -bezradnie wzdrygnęła ramionami. -Byłam akurat w pobliżu, nie musiał szukać nikogo innego. Gdyby nie chodziło o tatę, nigdy bym tego nie zrobiła... Nie tobie, Harry -spuściła wzrok i nerwowo zaczęła gnieść w dłoniach materiał swojej bluzki.
-Rozumiem -odpowiedziałem. Bo w tamtym momencie naprawdę rozumiałem. -Nie martw się o to -dodałem, a kiedy chwyciłem jej rękę, znowu na mnie spojrzała. -Masz ochotę na spacer? -zapytałem, bo nie zdążyłem wymyślić nic innego. Chciałem po prostu, by przestała na chwilę myśleć o wszystkim. Lekko przytaknęła i wstała, wciąż trzymając moją dłoń. Puściła dopiero wtedy, gdy zakładała na siebie sweter. Przełożyła też torebkę przez ramię i otworzyła drzwi, niepewnie rozglądając się dookoła. Wyszedłem za nią i zatrzymałem się, kiedy zamykała drzwi. Teraz to ja upewniłem się, że w pobliżu nie ma nikogo podejrzanego.
-Możemy iść? -zapytała, widząc, że się rozglądam.
-Mhm -przytaknąłem i ruszyłem za nią. Dotrzymywałem jej kroku, bo klatka schodowa była dość szeroka. Po wyjściu z kamienicy od razu skręciliśmy w lewo. Zoe lepiej znała okolicę, dlatego nie kłóciłem się, jeśli chodziło o drogę.
Właściwie szliśmy w milczeniu. Dookoła również było cicho, pewnie ze względu na porę.
-Jak znalazłaś się w Paryżu? -przerwałem w końcu, kiedy znaleźliśmy się na bulwarze. Tutaj również nie było zupełnie nikogo. Tylko Zoe, ja i oświetlające wszystko dookoła latarnie.
-Tak samo jak ty znalazłeś się w Stanach. Poza tym są jeszcze studia, ale to wydawało się mniej ważne -czyli oboje uciekaliśmy. Ona przede mną, a ja przed nią. -Nie mogłam pozwolić na to, żebyśmy wpadali na siebie w wytwórni. Zresztą, jaki to miało sens?
-Żaden, ostatnio uciekłem jak tchórz -odpowiedziałem na pytanie, na które właściwie Zoe nie oczekiwała odpowiedzi.
-Kolejnym razem to pewnie ja bym uciekła -wzdrygnęła ramionami.
-Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Miałem ci tyle do powiedzenia...
-To powiedz to teraz -przystanęła i lekko się uśmiechnęła, kiedy odwróciłem się w jej stronę.
-Tęskniłem za tobą -podszedłem bliżej.
-To wszystko? -zaśmiała się, patrząc mi w oczy.
-Nie, ale reszta jest już nieaktualna.
-Oh, to tak jak moja teoria o samochodzikach -odwróciła wzrok i znów zaczęła stawiać kroki.
-Co? -zapytałem lekko rozśmieszony i szybko ją dogoniłem.
-Zapomnij, to już nieaktualne.
-Hej! -chwyciłem ją za rękę i przybliżyłem do siebie. -Chcę to usłyszeć.
-Kojarzysz samochodziki z wesołego miasteczka? -przytaknąłem, bo doskonale wiedziałem, o jakich samochodzikach mówiła. -Porównałam je do nas. Im bardziej się do siebie zbliżamy, tym większa siła odpychania -widziała, że uważnie jej słucham, dlatego dodała: -jak teraz -i szybko się odsunęła. Podbiegła pod najbliższą latarnię i oparła się o nią plecami. Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem w jej stronę.
-Wiesz co? -zapytałem, gdy byłem jeszcze kilka kroków od niej.
-Hm?
-Zawsze możemy wsiąść do jednego -znalazłem się wtedy twarzą kilka centymetrów od jej, dlatego wyszeptałem delikatnie. Nie miała dla mnie kolejnej riposty, dlatego stała i po prostu patrzyła mi w oczy.

*Zoe*

Żadne z nas nie musiało już uciekać. Stał tu, przede mną. W jednej sekundzie obalił całą moją teorię o samochodzikach i spojrzałam na nią z zupełnie innej perspektywy. Przecież miał rację, mogliśmy wsiąść do jednego. A skoro o tym wspomniał, to może właśnie tego chciał? Nie wiedziałam, czego chciał. Nie czytałam mu przecież w myślach. Ale czytałam w zielonych tęczówkach, które patrzyły teraz prosto w moje. Lekko pochylił się w moją stronę i wiedziałam, jaki będzie jego kolejny ruch. Moje serce zaczęło bić dużo szybciej, bo cholernie chciałam, żeby to zrobił. Chciałam w końcu poczuć jego usta na moich. Chciałam w końcu mieć go przy sobie. Chciałam w końcu przestać uciekać. I zrobił to. Najpierw delikatnie odgarnął włosy z mojego lewego policzka za ucho i zbliżył się jeszcze trochę. Później było już tylko jak w bajce. W końcu znaleźliśmy się w tym samym samochodziku.

-Mam jeszcze jedno pytanie -zapytał, kiedy znów znaleźliśmy się w moim mieszkaniu.
-To je zadaj zanim minie mi ochota na odpowiadanie -rzuciłam, kładąc kubki z herbatą na stoliku.
-Kim był ten chłopak, który dobijał się do drzwi? -spojrzał na mnie niepewnie.
-To... długa historia.
-Nie spieszy mi się -posłał w moją stronę ciepły uśmiech.
Wiedziałam, że prędzej czy później i tak się dowie. Jeśli nie ode mnie, to od Nialla. Wolałam jednak być z nim całkowicie szczera, dlatego opowiedziałam o wszystkim. Harry słuchał uważnie, nie przerywając ani razu.
-Dupek -skwitował dopiero, kiedy skończyłam. Spuściłam wtedy wzrok i lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
-Nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego robił to wszystko... Wydawał się być w tym taki prawdziwy...
-Tęsknisz za nim?
-Nie -odpowiedziałam bez zawahania, od razu unosząc wzrok. -Był miły, starał się, załatwił tę kolację, ale... -wzdrygnęłam ramionami i po chwili dodałam: -ale nigdy nie byłby tobą.
-To dlaczego...
-Bo byłam tu kompletnie sama -przerwałam mu zanim zdążył dokończyć pytanie. -Chciałam mieć kogoś blisko. Chciałam być dla kogoś ważna.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo byłaś... -zatrzymał, by po chwili poprawić: -jesteś dla mnie ważna. Sam nie wiem, dlaczego zdałem sobie z tego sprawę tak późno.
-Bo zjadłam z tobą lody miętowe -uśmiechnęłam się, a on odpowiedział mi tym samym. Nie chciałam dłużej zamartwiać się ani Alexem ani własną samotnością, dlatego wstałam z kanapy i oznajmiłam: -pójdę pod prysznic, jeśli nie masz nic przeciwko.
W odpowiedzi jedynie przytaknął. Nie pozostało mi więc nic innego jak pójść do sypialni po świeże ubrania, a następnie do łazienki. Mój prysznic nie trwał długo. Weszłam po prostu pod strumień ciepłej wody, zmyłam z siebie negatywne emocje, dołączyłam do tego mój ulubiony płyn o zapachu mango i wyszłam. Ubrałam ulubione spodnie dresowe, a na górę t-shirt z nadrukiem. Zanim wróciłam do salonu, związałam jeszcze włosy w kucyka. Spodziewałam się śpiącego Harrego na kanapie, lecz pozytywnie mnie zaskoczył. Krzątał się w kuchni, robiąc kanapki. Oparłam się o futrynę i obserwowałam go dopóki mnie nie zauważył.
-Przepraszam, że się rządzę. Pomyślałem, że możesz być głodna.
-Nie przeszkadza mi to -uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej. Harry wrócił do kanapek, a ja wstawiłam wodę w czajniku. Sięgnęłam też z szafki świeże kubki i wsadziłam do środka torebki z herbatą.
-Siądź, dokończę -przecząco pokiwałam głową i nie ruszyłam się z miejsca. Westchnął pod nosem i zaniósł kanapki na stół, po czym wrócił koło mnie.
-Nie krępuj się, zacznij beze mnie. Woda za chwilę powinna się zagotować.
-Nie chcę zaczynać bez ciebie -zbliżył do siebie nasze twarze i spojrzał na mnie, jak przed ostatnim pocałunkiem. Na jego słowa lekko uśmiechnęłam się pod nosem i spuściłam wzrok. Uniósł wtedy mój podbródek i gdyby nie ta cholerna woda w czajniku to z pewnością znów by mnie pocałował. Teraz to ja lekko westchnęłam i odwróciłam się, by zaparzyć herbatę. Wlałam wrzątek do kubków i odstawiłam czajnik na miejsce. Harry zdążył wtedy wziąć obie herbaty i ruszył w stronę stołu.
Nie jedliśmy w milczeniu, co bardzo mnie zaskoczyło. Myślałam, że wszystko będzie dość niezręczne, ale wcale się takim nie wydawało. Chyba postanowiliśmy wykorzystać ten czas na nadrobienie zaległości. Harry pytał o moje studia, ja natomiast o trasę. Później znalazły się też inne tematy. Kanapki szybko zniknęły ze stołu, a my nadal rozmawialiśmy.
-Powinnaś się położyć -powiedział niepewnie, kiedy ziewnęłam któryś raz z rzędu. Twierdząco kiwnęłam głową, choć bałam się, że gdy się obudzę, już go tutaj nie będzie. Chciałam mieć pewność, że zostanie.
-Umm... -zaczęłam nieśmiało, bo przypomniałam sobie jego wcześniejszą rozmowę z Niallem. Powiedział przecież, że nigdzie się nie wybiera. Musiał więc zostać na noc.
-Nie przejmuj się, położę się tutaj -ciepło się uśmiechnął i wskazał na kanapę.
-Mimo to, że nie jest wygodna?
-Mimo to -zaśmiał się pod nosem, co było dość urocze. Lekko spuścił wzrok, pewnie dlatego, by ukryć dwa dołeczki w policzkach, które pojawiały się tylko wtedy, gdy jego uśmiech był szczery.
-Co jeśli zaproponowałabym....
-To bez zastanowienia odpowiedziałbym tak -bezczelnie mi przerwał, choć w sumie nie przeszkadzało mi to, bo nie musiałam pytać go o "pójście do łóżka".
Oboje dość nieśmiało ułożyliśmy się w sypialni. On po lewej stronie łóżka - ja po prawej. Nie chciałam leżeć na wznak, gapiąc się w sufit, ale nie chciałam też odwracać się do niego plecami. Przechyliłam się więc lekko w lewą stronę i po powiedzeniu "dobranoc", zamknęłam oczy. Nie po to by zasnąć, byłam tak podekscytowana faktem, że znowu jest obok, że nawet nie próbowałam spać.
-Wiesz, że przez ciebie nie zasnę? -usłyszałam, dlatego od razu otworzyłam oczy. Dopiero wtedy zorientowałam się, że leżał naprzeciw mnie. Teraz znowu przeszywał mnie wzrokiem. Lekko uśmiechnęłam się, kiedy pogładził kciukiem mój policzek. Później przekręcił się w lewo i rozłożył ramię, upewniając się, że ułożę głowę na jego klatce piersiowej. Kiedy to zrobiłam, objął mnie nieco lżej niż ostatnim razem i ucałował moją głowę. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wiedziałam, że tego nie zauważy. Byłam szczęśliwa, a źródło tego szczęścia leżało obok mnie. Od dawna chciałam, właśnie tak się czuć. I wreszcie się stało. Był tu, ze mną. A ja w końcu czułam się bezpieczna, jak w domu. Bo Harry był moim domem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz