poniedziałek, 17 sierpnia 2015
15 "Siądziemy w bufecie?"
*Harry*
Zdjąłem z siebie ciepłą pościel, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi i szybko zbiegłem po schodach. Nie miałem pojęcia, kogo się spodziewać z samego rana, dlatego bez zastanowienia otworzyłem. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta i wyraźnie (w przeciwieństwie do mnie) wyspana Gemma.
-Niespodzianka! -wykrzyczała mi prosto w twarz i weszła do środka.
-Jasne, zapraszam -sarkastycznie powiedziałem pod nosem i wzdychając, znów zamknąłem drzwi.
-Co? -zapytała zmieszana.
-Nic, nic -wymusiłem uśmiech i niezbyt energicznym krokiem udałem się do salonu. -Co tu robisz? -zadałem pytanie zaraz po tym, jak znalazłem się na kanapie. Gemma zdążyła w tym czasie zdjąć z siebie płaszcz i ruszyła do kuchni.
-Przyjechałam cię odwiedzić. Nie mogę?
-Możesz, ale następnym razem przyjedź o normalnej porze.
-Jest po dziesiątej. Zazwyczaj już nie śpisz o tej godzinie.
-Zazwyczaj śpię w nocy. Dzisiaj nie zmrużyłem oka -odpowiedziałem wciąż zmęczony.
-Coś się stało? -zapytała nieco przejęta i przyszła siąść koło mnie.
-Nic nadzwyczajnego -jedynie wzruszyłem ramionami.
-Gadaj -zmroziła mnie wzrokiem.
-Gemma, daj spokój, to nic takiego.
-Chodzi o Zoe? -przeszły mnie ciarki, kiedy tylko usłyszałem jej imię. -Myślałam, że już ci przeszło -nie przeszło, wręcz przeciwnie. Nie chciałem jednak mówić o tym siostrze, bo z pewnością dostałbym jeden z jej "mądrych" wykładów na temat miłości.
-Błagam, skończ -wywróciłem oczami i wtuliłem się w poduszkę, starając się unikać kontaktu wzrokowego z Gemmą.
-Więc jednak.
-Możemy o tym nie rozmawiać? -zapytałem wyraźnie zirytowany i teraz to ja posłałem jej mrożące spojrzenie. Później wróciłem do poprzedniej pozycji. Gemma chyba faktycznie zrezygnowała z tej rozmowy, bo po głośnym westchnięciu, nie słyszałem już nic.
*Zoe*
Jak zaplanowałam, nie poszłam na uczelnię i spędziłam z Niallem cały dzień. Odprowadziłam go na dworzec około siedemnastej, a następnie udałam się z powrotem do mieszkania. Tuż przed wejściem do kamienicy mój telefon wydał z siebie dźwięk. Dzwoniła Gemma. Nie chciałam jednak odbierać, bo z pewnością zapłaciłaby więcej niż za nasze rozmowy w Anglii. Nie chodziło o kwotę, przecież Gemma nie narzekała na brak pieniędzy. Po prostu miała myśleć, że nadal jestem w Londynie. Poczekałam więc do momentu, gdy telefon przestał dzwonić, a kiedy znalazłam się już w domu, wysłałam sms. Wiadomości nie kosztowały nas ani pensa. Co więcej, Gemma nie mogła sprawdzić, skąd pisałam. Wystukałam wiadomość i jak najszybciej wysłałam: "Przepraszam, jestem nieco zajęta. To coś ważnego?"
Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili odpisała: "Nie, jestem po prostu w Londynie. Chyba powinnyśmy porozmawiać."
Zdziwiłam się, ponieważ odczułam w wiadomości nutę formalności i powagi. Podejrzewałam, co (a właściwie kto) ma być tematem tejże rozmowy, ale odpisałam jednak: "Coś się stało?".
Na wiadomość od Gemmy musiałam chwilę poczekać, dlatego w międzyczasie zdjęłam z siebie kurtkę i wstawiłam wodę na herbatę. Kiedy telefon na stole znów zadzwonił, czym prędzej udałam się w jego stronę. Odczytałam to, co wyświetliło się na ekranie i myślałam, co odpisać.
"Wolałabym nie załatwiać tego przez telefon. Daj znać, kiedy będziesz mogła pogadać."
Zaczęłam bać się tego, co miała zamiar powiedzieć mi Gemma. Wiedziałam, że wciąż miała do mnie żal o to, co się stało, ale nie sądziłam, że mamy jeszcze o czym rozmawiać. W prawdzie mogłyśmy gadać o jakichś babskich sprawach, ale na pewno nie wymagałoby to żadnych poważnych smsów. Odpisałam więc szybkim "okej" i szybko zastanowiłam się nad wizytą w Londynie. W końcu znalazłam więcej plusów niż minusów, dlatego otworzyłam laptopa z myślą zarezerwowania miejsca w pociągu. Pociąg przeważał nad samolotem, bo nie musiałam martwić się o żadne bagaże czy karty pokładowe. Wybrałam połączenie na sobotni ranek i od razu wysłałam przelew. Po przejrzeniu także kilku tweetów i postów na facebooku, zamknęłam laptopa i udałam się pod prysznic. Byłam dość zmęczona po nieprzespanej nocy, a następnego dnia czekały mnie ważne wykłady, dlatego poszłam spać tuż przed dwudziestą trzecią.
Zaraz po zajęciach z fotografii, wyszłam na korytarz i stanęłam przed automatem z kawą. Wrzuciłam monety i wybrałam napój. Czekałam aż kubek napełni się płynem dopóki ktoś nie dźgnął mnie w bok. Lekko wystraszona podskoczyłam i szybko odwróciłam się w stronę mojego oprawcy.
-Znów się spotykamy -stwierdził uśmiechnięty.
-To chyba niedziwne? Studiujemy na tej samej uczelni -odpowiedziałam na jego stwierdzenie, po czym chwyciłam kubek, który zdążył napełnić się kawą.
-Siądziemy w bufecie?
-Przepraszam, ale muszę wracać na wykład. Spotkamy się później -powiedziałam pośpiesznie i udałam się w stronę sali.
-Hej, zaczekaj! -zdążył jeszcze chwycić mnie za rękę. Zatrzymałam się w miejscu, chcąc ratować wrzątek znajdujący się w mojej ręce i poczekałam aż Alex znów stanie obok. -Może dasz mi swój numer? Będę miał pewność, że mi nie uciekniesz -lekko się zaśmiał, co było dość urocze. Nie miałam wątpliwości, przecież to tylko numer telefonu. Po drugie Alex wydawał się miłym chłopakiem, dlatego przytaknęłam i dałam mu to, o co prosił. Później szybkim krokiem udałam się z powrotem do sali.
*
"Wyszłaś tak szybko, że nie zdążyłem Cię złapać. Liczę na kawę w bufecie jutro. A." -zobaczyłam wiadomość na ekranie, kiedy skończyłam gotować obiad. Siadłam przy stole i odpisywałam równocześnie jedząc: "Jeśli znów się nie miniemy, to bardzo chętnie". Na drugiej linii czekała na mnie również Nina, pytając jak sobie radzę. Nie chciałam, by się martwiła, a o mojej samotności wiedział jedynie Niall, dlatego podczas rozmowy z nią, udawałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W międzyczasie dostałam również smsa od Alexa: "Wiesz, w sumie wolę nie ryzykować. Co powiesz na spotkanie wieczorem?" Szczerze, nie miałam nic lepszego do roboty, a spotkanie z chłopakiem było szansą na oderwanie się od męczącej mnie samotności. "Kawa wieczorem nie jest dobrym pomysłem, ale herbatą nie pogardzę" -odpisałam szybko.
"W takim razie, może wpadnę po Ciebie o 19? Podaj tylko adres"
Zgodziłam się na spotkanie z Alexem, wysyłając mu adres swojego mieszkania. Nie chciałam, by chłopak myślał, że bardzo się dla niego staram, dlatego nie zmieniłam stroju, rozpuściłam jedynie włosy. Przypudrowałam także twarz i byłam gotowa już przed dziewiętnastą. Alex zjawił się punktualnie, a później razem udaliśmy się do jednej z paryskich kawiarni. Wszystko było cudownie oświetlone małymi lampkami, stwarzając bardzo romantyczną atmosferę. Alex odsunął moje krzesło, pozwalając mi usiąść, później zajął miejsce naprzeciw.
-Miło tu -uśmiechnęłam się przyjaźnie, jeszcze raz rozglądając się dookoła.
-To prawda -potwierdził moje słowa, odpowiadając uśmiechem. W tym samym momencie podszedł do nas kelner i zapytał, co chcemy zamówić. Alex od razu odpowiedział po francusku, że prosimy o dwie herbaty, po tym, mężczyzna znów się oddalił.
-Mówisz po francusku? -zapytałam, by zacząć jakikolwiek temat.
-Tak, mój tata jest Francuzem, zadbał o to.
-To dlatego twój akcent nie jest czysto brytyjski.
-Jesteś spostrzegawcza - nie przestawał głęboko patrzeć mi w oczy, co stało się nieco krępujące. Dlatego po jakimś czasie spuściłam wzrok. Chłopak chyba zdał sobie sprawę, że nie jest to dla mnie wygodne, bo przez kolejne minuty rozmowy starał się unikać ciągłego kontaktu wzrokowego.
Myślałam, że nie będziemy mieli o czym gadać, ale właściwie nie brakowało tematów. Najpierw Alex opowiedział mi trochę o uczelni, później pytał dlaczego wybrałam właśnie ją, a skończyliśmy na ulubionej herbacie. Chłopak był w połowie Brytyjczykiem, ja natomiast w stu procentach, dlatego nie zdziwiły mnie jego porady na temat jej parzenia. Wyszliśmy z kawiarenki już po około godzinie, ale wieczór był tak miły, że Alex poprosił o spacer. Przeszliśmy się wzdłuż rzeki, mijając przy tym tłumy ludzi. Mimo, że był środek tygodnia, to wszędzie było pełno. Paryż to jedno z miast, które niezależnie od dnia i pory, zawsze tętni życiem. Nie przeszkadzało mi to, wiedziałam, że jestem sama, dlatego cieszyło mnie, że inni byli szczęśliwi. Kilka minut po dwudziestej pierwszej, Alex odprowadził mnie pod drzwi kamienicy i po złożeniu pocałunku na moim policzku, oddalił się. Nieco zmieszana, szybko wbiegłam po schodach i weszłam do mieszkania. Oczekiwałam, że kiedy ktoś pocałuje mnie w policzek, momentalnie poczuję taki dreszcz jak wtedy, gdy zrobił to Harry. Tym razem nic się nie stało. Bo chyba wciąż czekałam na to, aż pocałuje mnie Harry. Wiedziałam jednak, że nie mogę na to liczyć. Siadłam więc na kanapie i zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak uwolnić się od uczucia, którego nie mogłam opanować.
*
Manipy
Żaden z tzw. "manipów" nie należy do mnie. Pochodzą z niżej wymienionych blogów:
hilyheartsme.tumblr.com
hailhily.tumblr.com
cutehily.tumblr.com
yeahcrackships.tumblr.com
hilyheartsme.tumblr.com
hailhily.tumblr.com
cutehily.tumblr.com
yeahcrackships.tumblr.com
środa, 12 sierpnia 2015
14 "Nie masz jakiegoś koncertu?"
Wciągnęłam na nogi czarne rurki i założyłam bluzkę w paski na długi rękaw. Do torby wrzuciłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i chwyciłam okulary leżące na biurku. Zważając na to, że był to dopiero mój drugi dzień na uczelni, nie chciałam spóźnić się na wykład. Właśnie dlatego moje śniadanie to jedynie chwycony w pośpiechu banan. Szybkim ruchem zdjęłam sweter, wiszący na krześle i po upewnieniu się, że zakluczyłam drzwi, zbiegłam po schodach. Mimo że nad Paryżem malowało się przepiękne słońce, tego ranka nie pozwoliłam sobie na robienie jakichkolwiek zdjęć. Doszłam więc na uczelnię w przeciągu piętnastu minut. Korytarz wypełniony był studentami. Kojarzyłam jedynie niewielu, dlatego pozostałam w strefie własnego komfortu, nie rozpoczynając z nikim konwersacji. Profesor otworzył drzwi od sali wykładowej nieco spóźniony, po czym rozpoczął zajęcia. Skupiałam się na wszystkim co mówi, robiąc szczegółowe notatki. Nie spostrzegłam nawet, kiedy minęły dwie godziny. Właśnie po tym czasie, należała się wszystkim przerwa. Banan złapany w biegu nie okazał się zbyt dobrym śniadaniem, dlatego w bufecie znajdującym się na uczelni kupiłam kanapkę i siadłam przy jednym ze stolików. Jadłam, jednocześnie odpisując na smsy Niny, która opowiadała o swojej uczelni.
-Mogę się dosiąść? -zapytał znany mi już głos.
-Pewnie -odpowiedziałam uśmiechnięta, unosząc głowę w jego stronę.
-Chyba rozwiązałem zagadkę -był wyraźnie zadowolony.
-Z przyjemnością stwierdzam, że ja również.
-Widzę, że przestałaś obracać się w towarzystwie grubych ryb -wspomniał o tym, co stało się tematem do rozmowy, kiedy się poznaliśmy.
-Powiedzmy, że mam przerwę -posłałam mu niepewny uśmiech.
-Studiujesz tutaj? -zmienił temat, widząc, że nie jestem zadowolona poprzednim.
-Tak, fotografię -przytaknęłam. -A ty?
-Historię sztuki, jestem na drugim roku.
-Cóż, myślałam, że catering to twój plan na życie...
-Daj spokój, to była tylko praca na wakacje -wzdrygnął ramionami. -Odpisz -wskazał na telefon, który zaświecił się, kiedy Nina wysłała kolejną wiadomość. Nie chciałam być niekulturalna, więc stwierdziłam, że odpowiem na smsa później. Alex jeszcze chwilę posiedział ze mną przy stoliku, lecz po chwili rozmowy przyznał, że zaczyna kolejny wykład. Miałam wówczas czas, by dokończyć swoją kanapkę i odpisać na wiadomość Niny. Wróciłam do sali wykładowej na kilka chwil przed rozpoczęciem kolejnych zajęć.
*Harry*
Wszedłem do wytwórni mając nadzieję, że nigdzie nie natknę się na Zoe. Udało mi się uciec do Stanów na dość długi czas, ale w związku ze zbliżającą się trasą, musiałem wrócić. Uciec to chyba złe słowo. Im byłem od niej dalej, tym intensywniej o niej myślałem. Wciąż nie mogłem zrozumieć, dlaczego okazała się jak wszystkie inne. Nigdy nie pomyślałbym, że chodziło jej o jakikolwiek kontrakt. Wydawała się być szczera we wszystkim, co robiła. To zraniło mnie jeszcze bardziej.
Widząc, że drzwi windy zaczynają się zasuwać, przyspieszyłem kroku i wszedłem do środka. Nacisnąłem guzik z numerem 7 i czekałem, by znaleźć się na górze. Widok nie zmienił się od czasu, kiedy byłem w wytwórni ostatnio; przywitała mnie niezbyt inteligentna kobieta z recepcji, jak zwykle pytając, czy podać coś do picia. Stwierdziłem jednak, że wolę nie znaleźć w kawie soli zamiast cukru, dlatego udałem się prosto do Georga. Lekko stuknąłem w drzwi, po czym wszedłem do środka. Na kanapie oprócz managera siedział również Niall, zawzięcie z nim dyskutując. Przestali dopiero, kiedy w pomieszczeniu znalazłem się ja.
-Cześć -rzuciłem obojętnie do obu. Nie chciałem, by prywatne sprawy odbijały się na tych zawodowych, ale chyba nie było sposobu na uniknięcie takiej sytuacji. Najlepszy przyjaciel nie miał żadnych skrupułów, by mnie okłamać, a to wystarczyło do całkowitego stracenia mojego zaufania. Nie byłem jednak typem człowieka, który takie sprawy załatwiał siłą, ani śmiesznym obrażaniem, dlatego w towarzystwie Nialla ograniczałem wykazywanie jakichkolwiek emocji.
-Harry, miło cię widzieć -George odpowiedział nadzwyczaj przyjaźnie. Nie zdawał sobie sprawy, że wiem o całej sprawie. Przecież wszystko miało do końca pozostać tajemnicą. -Siądź -ręką wskazał na miejsce obok Nialla. Nie skorzystałem jednak z jego propozycji i wygodnie siadłem w fotelu naprzeciw. -Przepraszam za małe opóźnienie, ale musimy poczekać jeszcze na resztę.
W biurze zastała niezręczna cisza, której żaden nie chciał przerwać. Jedyną osobą mógł być George. Niall zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że nie mam ochoty na rozmowę z nim. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na pozostałych. Kilka chwil później, w biurze zjawił się Liam. Pięć minut spóźniony wszedł również Zayn. Louis natomiast, jak zwykle przyszedł ostatni. Z półgodzinnym opóźnieniem, wszedł do biura, rzucając jedynie szybkie i niezbyt przekonujące "przepraszam". George prosił nas o podjęcie kilku decyzji dotyczących nadchodzącej trasy. Bez problemów, jak zwykle za pomocą głosowania, większością głosów, w ciągu kilkunastu minut ustaliliśmy wszystko, co mieliśmy. Żaden z nas nie miał ochoty na pozostanie w biurze Georga, dlatego po kolei zaczęliśmy opuszczać pomieszczenie. Nie chcąc dłużej siedzieć i udawać zadowolonego, wyszedłem jako pierwszy. Zatrzymałem się na środku korytarza, kiedy tylko usłyszałem swoje imię. Niepewnie odwróciłem się w stronę Nialla i czekałem, co ma mi do powiedzenia.
-Możemy pogadać? -nie odpowiedziałem na jego pytanie, jedynie dałem mu znać, że może zacząć. Sam nie miałem ochoty rozmawiać, dlatego zdecydowałem się na słuchanie. -Wolałbym w bardziej ustronnym miejscu -przeniósł wzrok na kobietę siedzącą przy biurku. Kiedy spojrzałem w tamtą stronę, wiedziałem, dlaczego Niall nie chciał rozmawiać w tamtym miejscu. Gdybyśmy bowiem zostali, z pewnością całe biuro szczegółowo znałoby treść naszej rozmowy. Oboje udaliśmy się więc do bufetu. Tam przywitała nas pani Barbara. Nie wyglądała na plotkarę, poza tym była zajęta czytaniem swojej książki, więc nie przejmowaliśmy się jej obecnością.
Niall nie próbował się tłumaczyć. Szczerze mówiąc było mi to na rękę, nie chciałem słuchać żadnych niepotrzebnych wyjaśnień. Wyznał po prostu, że jest mu przykro i chciałby znów być moim przyjacielem. Uścisnąłem jego rękę, ale wiedziałem, że musi minąć nieco czasu, by wszystko wróciło do normy. Niall stracił moje zaufanie i z pewnością nieszybko je odzyska.
Ku mojemu zdziwieniu, ani razu nie wspomniał o Zoe. Widocznie zdał sobie sprawę, że oszukała ona nie tylko mnie, ale także jego.
*Zoe*
Kilka minut po osiemnastej, zakończyłam rozmowę z Niną i postanowiłam wyjść z mieszkania. Chciałam nie tylko zrobić kilka zdjęć, ale też pomyśleć. Świeże powietrze zawsze dobrze wpływało na moje samopoczucie. Sweter, który wcześniej schowałam do torby, tym razem wylądował na moich ramionach i po upewnieniu się, że mam ze sobą wszystko, co potrzebne, wyszłam z domu. Nie znałam dobrze ulic, którymi się poruszałam, a moim jedynym odniesieniem, była Wieża Eiffela. Od kiedy znalazłam się w Paryżu, nie wychodziłam też bez mapy w torbie. Byłam więc niemalże pewna, że się nie zgubię. Spacerowałam wzdłuż bulwaru i szczerze mówiąc, zapomniałam o jakichkolwiek zdjęciach. Spuściłam głowę, kiedy spłynęła na mnie fala szczęśliwych par, znajdujących się wokoło. Chodziłam, znów myśląc, co by było gdyby. W którymś momencie przeszło mi nawet przez myśl skontaktowanie się z Harrym, ale dość szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. To właśnie wówczas, zdałam sobie sprawę z tego, że jestem zupełnie sama. Odczuwałam wielką potrzebę pogadania z kimś, zwykłego "wszystko będzie dobrze", ale w Paryżu nie było nikogo, kto mógłby powiedzieć te słowa. Nie wiem dlaczego, ale osobą do której zadzwoniłam w tamtym momencie, był Niall. Ani Nina, ani tata nie wydawali się dobrymi rozmówcami.
-Hej, właśnie o tobie myślałem! -odpowiedział energicznie, kiedy tylko odebrał połączenie.
-Niall, ja jestem zupełnie sama... -nie wysiliłam się nawet na powitanie. Od razu, ze smutkiem w głosie, przeszłam do sedna.
-Co się stało? -pospiesznie zapytał przejęty.
-Paryż to nie był dobry pomysł, nie umiem uciekać.
-Zoe, co się stało?
-Zdałam sobie sprawę, że zostałam całkiem sama.
-Co ty mówisz, przecież masz tatę, Ninę... Zoe, masz mnie -dodał zdecydowanie.
-Niall, ja... przyjechałam tutaj głównie ze względu na Harrego... i zostałam sama.
-Wiem, że chciałaś zapomnieć, ale...
-Nie zapomnę -przerwałam i prawdopodobnie powiedziałam to, co chciał Niall. Na chwilę w słuchawce zapanowała cisza. Również ja jej nie przerwałam. Sama nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym mu powiedzieć.
-Podaj mi swój adres -nie pozwolił mi się więcej zastanawiać.
-Słucham? -zapytałam zmieszana.
-Mam jutro wolne, złapię pociąg i jeszcze dziś u ciebie będę.
-Niall, nie musisz tego...
-Oh po prostu podaj ten adres -wiedziałam, że przekonywanie go nie miało sensu. Nie chciałam, by marnował swój dzień na wysłuchiwanie moich smutków. Z drugiej jednak strony, potrzebowałam kogoś bliskiego. Dałam Niallowi to, o co prosił i postanowiłam wrócić do mieszkania. W moim aparacie nie przybyło ani jednego zdjęcia, co oznaczało kompletne załamanie. Fotografowałam, gdy tylko miałam na to okazję. Kiedy nie robiłam zdjęć, musiałam być w złym stanie psychicznym.
Znalazłam się z powrotem w kamienicy i szybkim krokiem pokonywałam kolejne stopnie. Potknęłam się o ostatni i z pewnością leżałabym na ziemi, gdyby nie moja sąsiadka.
-Merci! -odpowiedziałam pospiesznie i posłałam jej ciepły uśmiech.
-Pas du tout -usłyszałam od równie uśmiechniętej dziewczyny. Wywnioskowałam, że powiedziała "nie ma za co", ale chciałam się upewnić.
-Mój francuski chyba jest nieco ograniczony -zaczęłam niepewnie po angielsku.
-Ależ to nic takiego -sprawnie odpowiedziała w moim języku.
Zdążyłam zorientować się, że angielski Alice był dużo lepszy niż mój francuski. Właśnie dlatego, nie miałyśmy żadnego problemu z dogadaniem się, kiedy tylko zaprosiłam ją na kawę. Dziewczyna siadła przy stole i dyskretnie rozejrzała się po mieszkaniu. Dowiedziałam się, że Alice pochodziła z południa Francji. Do Paryża przyjechała w tym samym celu, co ja - na studia. Właściwie, ja przyjechałam po części, by uciec przed Harrym, ale oficjalna wersja wydarzeń była inna. Moja sąsiadka okazała się mieć podobne zainteresowania do mnie, bo studiowała fotografię na tej samej uczelni. Nie odbywałyśmy jednak zajęć w tym samym budynku, gdyż moje prowadzone były w języku angielskim. Rozmawiałyśmy przez niecałe pół godziny, po czym Alice postanowiła wrócić do siebie. Szczerze mówiąc, było mi to na rękę. Mogłam spokojnie ogarnąć dookoła przed przyjazdem Nialla. Sprzątnęłam więc kubki ze stołu i dokładnie umyłam w zlewie. Uprzątnęłam też bałagan znajdujący się w salonie, po czym udałam się do sypialni. Poranny pośpiech nie pozwolił mi na zaścielenie łóżka, dlatego właśnie to zrobiłam, kiedy tylko znalazłam się w pomieszczeniu. Dość niestarannie ułożyłam poduszki i siadłam na krześle. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam pojedyncze krople deszczu. Przypomniały mi one jedynie o Anglii. Tęskniłam za domem i to bardzo. Cholernie chciałam wyrwać się z Paryża i wracać. Ale to oznaczałoby moją słabość. Nie chciałam zawodzić ani Niny, ani taty. Oboje pragnęli, bym w pełni wykorzystała szansę, jaką miały być studia we Francji. Nie byłam jednak pewna, czy ja tego chciałam.
Przed przyjazdem Nialla, zdążyłam jeszcze wziąć prysznic. Ubrałam wygodne dresy i luźną koszulkę, po czym siadłam na kanapie w salonie. Jak zwykle, wzięłam laptopa na kolana i przeglądałam interesujące mnie strony internetowe. Pukanie rozległo się dopiero chwilę po dwudziestej drugiej. Czym prędzej, odłożyłam laptopa na stół i z prędkością światła znalazłam się pod drzwiami. Spojrzałam jeszcze przez wizjer i po upewnieniu się, że to Niall, otworzyłam. Nie czekałam na zbędne "hej". Po prostu rzuciłam się w jego ramiona. Wiedział, że cholernie tego potrzebowałam, dlatego nie puścił. Wciąż trzymając mnie przy sobie, lekko popchnął wgłąb mieszkania i zamknął drzwi. Później mocniej ścisnął mnie w talii.
*
Tej nocy w ogóle nie spałam. Zresztą tak samo, jak i Niall. Oboje siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy do świtu. Rano nie byłam w stanie nawet zapamiętać, co było tematem tychże rozmów. Wiedziałam jedynie, że opowiedziałam Niallowi, jak ciężko jest mi samej w Paryżu. Później pewnie porozmawialiśmy kilka godzin o Harrym.
W środy miałam tylko trzy godziny zajęć na uczelni, dlatego tego dnia postanowiłam, że tam nie pójdę. Poza tym, miałam przecież gościa. Około dziewiątej przetarłam zmęczone oczy i rozejrzałam się dookoła. Wciąż siedziałam na kanapie, przykryta kocem. Obok nie było jednak Nialla. Kiedy wstałam, znalazłam zgubę w kuchni.
-O, już wstałaś - powiedział, kiedy tylko mnie zobaczył. Był zajęty przygotowywaniem tostów i jajecznicy. Sama nie wiedziałam nawet, skąd miałam jajka. Wciąż zaspana, podeszłam bliżej, oferując swoją pomoc. Niall poprosił, bym przeniosła sok pomarańczowy i szklanki na stół. Posłusznie wykonałam zadanie i wróciłam do kuchni, opierając się o blat.
-Dziękuję - powiedziałam nieśmiało, uważnie patrząc na to, co robił.
-Za co? -zapytał z uśmiechem na twarzy i na chwilę przeniósł na mnie swój wzrok.
-Za wszystko, dziękuję, że jesteś.
-Nie dziękuj, po to są przyjaciele -posłał mi jeszcze ciepły uśmiech i wrócił do smażenia jajecznicy. -Siadaj do stołu.
Posłusznie zajęłam jedno z krzeseł i czekałam aż dołączy do mnie Niall. Chłopak postawił przede mną talerz z jajkami i tostami.
-Pogodziłeś się z Harrym? -zapytałam nagle, nie mogąc dłużej kryć tego pytania w sobie.
-Pogodziłeś to chyba za dużo powiedziane. W każdym razie, rozmawiałem z nim.
-Co powiedział? -może powinnam raczej zapytać "mówił coś o mnie?", przecież jedynie o to mi chodziło...
-Nic nie powiedział, wiesz jaki jest Harry. Wiem, że ma żal. Nie tylko do ciebie, do mnie też.
-Wiem... -odpowiedziałam dość szybko i wbiłam wzrok w jajecznicę.
-Ty nie masz zajęć przez przypadek? -sprawnie zmienił temat.
-Mam, ale niezbyt ważne. A ty?
-Co ja?
-Nie masz jakiegoś koncertu?
-Przecież mówiłem, że mam dziś wolne. Koncert gramy dopiero jutro. Dlatego przepraszam, ale wieczorem będę musiał wracać do Londynu...
-Daj spokój -przerwałam, kiedy tylko zaczął się tłumaczyć.
-Mogę się dosiąść? -zapytał znany mi już głos.
-Pewnie -odpowiedziałam uśmiechnięta, unosząc głowę w jego stronę.
-Chyba rozwiązałem zagadkę -był wyraźnie zadowolony.
-Z przyjemnością stwierdzam, że ja również.
-Widzę, że przestałaś obracać się w towarzystwie grubych ryb -wspomniał o tym, co stało się tematem do rozmowy, kiedy się poznaliśmy.
-Powiedzmy, że mam przerwę -posłałam mu niepewny uśmiech.
-Studiujesz tutaj? -zmienił temat, widząc, że nie jestem zadowolona poprzednim.
-Tak, fotografię -przytaknęłam. -A ty?
-Historię sztuki, jestem na drugim roku.
-Cóż, myślałam, że catering to twój plan na życie...
-Daj spokój, to była tylko praca na wakacje -wzdrygnął ramionami. -Odpisz -wskazał na telefon, który zaświecił się, kiedy Nina wysłała kolejną wiadomość. Nie chciałam być niekulturalna, więc stwierdziłam, że odpowiem na smsa później. Alex jeszcze chwilę posiedział ze mną przy stoliku, lecz po chwili rozmowy przyznał, że zaczyna kolejny wykład. Miałam wówczas czas, by dokończyć swoją kanapkę i odpisać na wiadomość Niny. Wróciłam do sali wykładowej na kilka chwil przed rozpoczęciem kolejnych zajęć.
*Harry*
Wszedłem do wytwórni mając nadzieję, że nigdzie nie natknę się na Zoe. Udało mi się uciec do Stanów na dość długi czas, ale w związku ze zbliżającą się trasą, musiałem wrócić. Uciec to chyba złe słowo. Im byłem od niej dalej, tym intensywniej o niej myślałem. Wciąż nie mogłem zrozumieć, dlaczego okazała się jak wszystkie inne. Nigdy nie pomyślałbym, że chodziło jej o jakikolwiek kontrakt. Wydawała się być szczera we wszystkim, co robiła. To zraniło mnie jeszcze bardziej.
Widząc, że drzwi windy zaczynają się zasuwać, przyspieszyłem kroku i wszedłem do środka. Nacisnąłem guzik z numerem 7 i czekałem, by znaleźć się na górze. Widok nie zmienił się od czasu, kiedy byłem w wytwórni ostatnio; przywitała mnie niezbyt inteligentna kobieta z recepcji, jak zwykle pytając, czy podać coś do picia. Stwierdziłem jednak, że wolę nie znaleźć w kawie soli zamiast cukru, dlatego udałem się prosto do Georga. Lekko stuknąłem w drzwi, po czym wszedłem do środka. Na kanapie oprócz managera siedział również Niall, zawzięcie z nim dyskutując. Przestali dopiero, kiedy w pomieszczeniu znalazłem się ja.
-Cześć -rzuciłem obojętnie do obu. Nie chciałem, by prywatne sprawy odbijały się na tych zawodowych, ale chyba nie było sposobu na uniknięcie takiej sytuacji. Najlepszy przyjaciel nie miał żadnych skrupułów, by mnie okłamać, a to wystarczyło do całkowitego stracenia mojego zaufania. Nie byłem jednak typem człowieka, który takie sprawy załatwiał siłą, ani śmiesznym obrażaniem, dlatego w towarzystwie Nialla ograniczałem wykazywanie jakichkolwiek emocji.
-Harry, miło cię widzieć -George odpowiedział nadzwyczaj przyjaźnie. Nie zdawał sobie sprawy, że wiem o całej sprawie. Przecież wszystko miało do końca pozostać tajemnicą. -Siądź -ręką wskazał na miejsce obok Nialla. Nie skorzystałem jednak z jego propozycji i wygodnie siadłem w fotelu naprzeciw. -Przepraszam za małe opóźnienie, ale musimy poczekać jeszcze na resztę.
W biurze zastała niezręczna cisza, której żaden nie chciał przerwać. Jedyną osobą mógł być George. Niall zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że nie mam ochoty na rozmowę z nim. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na pozostałych. Kilka chwil później, w biurze zjawił się Liam. Pięć minut spóźniony wszedł również Zayn. Louis natomiast, jak zwykle przyszedł ostatni. Z półgodzinnym opóźnieniem, wszedł do biura, rzucając jedynie szybkie i niezbyt przekonujące "przepraszam". George prosił nas o podjęcie kilku decyzji dotyczących nadchodzącej trasy. Bez problemów, jak zwykle za pomocą głosowania, większością głosów, w ciągu kilkunastu minut ustaliliśmy wszystko, co mieliśmy. Żaden z nas nie miał ochoty na pozostanie w biurze Georga, dlatego po kolei zaczęliśmy opuszczać pomieszczenie. Nie chcąc dłużej siedzieć i udawać zadowolonego, wyszedłem jako pierwszy. Zatrzymałem się na środku korytarza, kiedy tylko usłyszałem swoje imię. Niepewnie odwróciłem się w stronę Nialla i czekałem, co ma mi do powiedzenia.
-Możemy pogadać? -nie odpowiedziałem na jego pytanie, jedynie dałem mu znać, że może zacząć. Sam nie miałem ochoty rozmawiać, dlatego zdecydowałem się na słuchanie. -Wolałbym w bardziej ustronnym miejscu -przeniósł wzrok na kobietę siedzącą przy biurku. Kiedy spojrzałem w tamtą stronę, wiedziałem, dlaczego Niall nie chciał rozmawiać w tamtym miejscu. Gdybyśmy bowiem zostali, z pewnością całe biuro szczegółowo znałoby treść naszej rozmowy. Oboje udaliśmy się więc do bufetu. Tam przywitała nas pani Barbara. Nie wyglądała na plotkarę, poza tym była zajęta czytaniem swojej książki, więc nie przejmowaliśmy się jej obecnością.
Niall nie próbował się tłumaczyć. Szczerze mówiąc było mi to na rękę, nie chciałem słuchać żadnych niepotrzebnych wyjaśnień. Wyznał po prostu, że jest mu przykro i chciałby znów być moim przyjacielem. Uścisnąłem jego rękę, ale wiedziałem, że musi minąć nieco czasu, by wszystko wróciło do normy. Niall stracił moje zaufanie i z pewnością nieszybko je odzyska.
Ku mojemu zdziwieniu, ani razu nie wspomniał o Zoe. Widocznie zdał sobie sprawę, że oszukała ona nie tylko mnie, ale także jego.
*Zoe*
Kilka minut po osiemnastej, zakończyłam rozmowę z Niną i postanowiłam wyjść z mieszkania. Chciałam nie tylko zrobić kilka zdjęć, ale też pomyśleć. Świeże powietrze zawsze dobrze wpływało na moje samopoczucie. Sweter, który wcześniej schowałam do torby, tym razem wylądował na moich ramionach i po upewnieniu się, że mam ze sobą wszystko, co potrzebne, wyszłam z domu. Nie znałam dobrze ulic, którymi się poruszałam, a moim jedynym odniesieniem, była Wieża Eiffela. Od kiedy znalazłam się w Paryżu, nie wychodziłam też bez mapy w torbie. Byłam więc niemalże pewna, że się nie zgubię. Spacerowałam wzdłuż bulwaru i szczerze mówiąc, zapomniałam o jakichkolwiek zdjęciach. Spuściłam głowę, kiedy spłynęła na mnie fala szczęśliwych par, znajdujących się wokoło. Chodziłam, znów myśląc, co by było gdyby. W którymś momencie przeszło mi nawet przez myśl skontaktowanie się z Harrym, ale dość szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. To właśnie wówczas, zdałam sobie sprawę z tego, że jestem zupełnie sama. Odczuwałam wielką potrzebę pogadania z kimś, zwykłego "wszystko będzie dobrze", ale w Paryżu nie było nikogo, kto mógłby powiedzieć te słowa. Nie wiem dlaczego, ale osobą do której zadzwoniłam w tamtym momencie, był Niall. Ani Nina, ani tata nie wydawali się dobrymi rozmówcami.
-Hej, właśnie o tobie myślałem! -odpowiedział energicznie, kiedy tylko odebrał połączenie.
-Niall, ja jestem zupełnie sama... -nie wysiliłam się nawet na powitanie. Od razu, ze smutkiem w głosie, przeszłam do sedna.
-Co się stało? -pospiesznie zapytał przejęty.
-Paryż to nie był dobry pomysł, nie umiem uciekać.
-Zoe, co się stało?
-Zdałam sobie sprawę, że zostałam całkiem sama.
-Co ty mówisz, przecież masz tatę, Ninę... Zoe, masz mnie -dodał zdecydowanie.
-Niall, ja... przyjechałam tutaj głównie ze względu na Harrego... i zostałam sama.
-Wiem, że chciałaś zapomnieć, ale...
-Nie zapomnę -przerwałam i prawdopodobnie powiedziałam to, co chciał Niall. Na chwilę w słuchawce zapanowała cisza. Również ja jej nie przerwałam. Sama nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym mu powiedzieć.
-Podaj mi swój adres -nie pozwolił mi się więcej zastanawiać.
-Słucham? -zapytałam zmieszana.
-Mam jutro wolne, złapię pociąg i jeszcze dziś u ciebie będę.
-Niall, nie musisz tego...
-Oh po prostu podaj ten adres -wiedziałam, że przekonywanie go nie miało sensu. Nie chciałam, by marnował swój dzień na wysłuchiwanie moich smutków. Z drugiej jednak strony, potrzebowałam kogoś bliskiego. Dałam Niallowi to, o co prosił i postanowiłam wrócić do mieszkania. W moim aparacie nie przybyło ani jednego zdjęcia, co oznaczało kompletne załamanie. Fotografowałam, gdy tylko miałam na to okazję. Kiedy nie robiłam zdjęć, musiałam być w złym stanie psychicznym.
Znalazłam się z powrotem w kamienicy i szybkim krokiem pokonywałam kolejne stopnie. Potknęłam się o ostatni i z pewnością leżałabym na ziemi, gdyby nie moja sąsiadka.
-Merci! -odpowiedziałam pospiesznie i posłałam jej ciepły uśmiech.
-Pas du tout -usłyszałam od równie uśmiechniętej dziewczyny. Wywnioskowałam, że powiedziała "nie ma za co", ale chciałam się upewnić.
-Mój francuski chyba jest nieco ograniczony -zaczęłam niepewnie po angielsku.
-Ależ to nic takiego -sprawnie odpowiedziała w moim języku.
Zdążyłam zorientować się, że angielski Alice był dużo lepszy niż mój francuski. Właśnie dlatego, nie miałyśmy żadnego problemu z dogadaniem się, kiedy tylko zaprosiłam ją na kawę. Dziewczyna siadła przy stole i dyskretnie rozejrzała się po mieszkaniu. Dowiedziałam się, że Alice pochodziła z południa Francji. Do Paryża przyjechała w tym samym celu, co ja - na studia. Właściwie, ja przyjechałam po części, by uciec przed Harrym, ale oficjalna wersja wydarzeń była inna. Moja sąsiadka okazała się mieć podobne zainteresowania do mnie, bo studiowała fotografię na tej samej uczelni. Nie odbywałyśmy jednak zajęć w tym samym budynku, gdyż moje prowadzone były w języku angielskim. Rozmawiałyśmy przez niecałe pół godziny, po czym Alice postanowiła wrócić do siebie. Szczerze mówiąc, było mi to na rękę. Mogłam spokojnie ogarnąć dookoła przed przyjazdem Nialla. Sprzątnęłam więc kubki ze stołu i dokładnie umyłam w zlewie. Uprzątnęłam też bałagan znajdujący się w salonie, po czym udałam się do sypialni. Poranny pośpiech nie pozwolił mi na zaścielenie łóżka, dlatego właśnie to zrobiłam, kiedy tylko znalazłam się w pomieszczeniu. Dość niestarannie ułożyłam poduszki i siadłam na krześle. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam pojedyncze krople deszczu. Przypomniały mi one jedynie o Anglii. Tęskniłam za domem i to bardzo. Cholernie chciałam wyrwać się z Paryża i wracać. Ale to oznaczałoby moją słabość. Nie chciałam zawodzić ani Niny, ani taty. Oboje pragnęli, bym w pełni wykorzystała szansę, jaką miały być studia we Francji. Nie byłam jednak pewna, czy ja tego chciałam.
Przed przyjazdem Nialla, zdążyłam jeszcze wziąć prysznic. Ubrałam wygodne dresy i luźną koszulkę, po czym siadłam na kanapie w salonie. Jak zwykle, wzięłam laptopa na kolana i przeglądałam interesujące mnie strony internetowe. Pukanie rozległo się dopiero chwilę po dwudziestej drugiej. Czym prędzej, odłożyłam laptopa na stół i z prędkością światła znalazłam się pod drzwiami. Spojrzałam jeszcze przez wizjer i po upewnieniu się, że to Niall, otworzyłam. Nie czekałam na zbędne "hej". Po prostu rzuciłam się w jego ramiona. Wiedział, że cholernie tego potrzebowałam, dlatego nie puścił. Wciąż trzymając mnie przy sobie, lekko popchnął wgłąb mieszkania i zamknął drzwi. Później mocniej ścisnął mnie w talii.
*
Tej nocy w ogóle nie spałam. Zresztą tak samo, jak i Niall. Oboje siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy do świtu. Rano nie byłam w stanie nawet zapamiętać, co było tematem tychże rozmów. Wiedziałam jedynie, że opowiedziałam Niallowi, jak ciężko jest mi samej w Paryżu. Później pewnie porozmawialiśmy kilka godzin o Harrym.
W środy miałam tylko trzy godziny zajęć na uczelni, dlatego tego dnia postanowiłam, że tam nie pójdę. Poza tym, miałam przecież gościa. Około dziewiątej przetarłam zmęczone oczy i rozejrzałam się dookoła. Wciąż siedziałam na kanapie, przykryta kocem. Obok nie było jednak Nialla. Kiedy wstałam, znalazłam zgubę w kuchni.
-O, już wstałaś - powiedział, kiedy tylko mnie zobaczył. Był zajęty przygotowywaniem tostów i jajecznicy. Sama nie wiedziałam nawet, skąd miałam jajka. Wciąż zaspana, podeszłam bliżej, oferując swoją pomoc. Niall poprosił, bym przeniosła sok pomarańczowy i szklanki na stół. Posłusznie wykonałam zadanie i wróciłam do kuchni, opierając się o blat.
-Dziękuję - powiedziałam nieśmiało, uważnie patrząc na to, co robił.
-Za co? -zapytał z uśmiechem na twarzy i na chwilę przeniósł na mnie swój wzrok.
-Za wszystko, dziękuję, że jesteś.
-Nie dziękuj, po to są przyjaciele -posłał mi jeszcze ciepły uśmiech i wrócił do smażenia jajecznicy. -Siadaj do stołu.
Posłusznie zajęłam jedno z krzeseł i czekałam aż dołączy do mnie Niall. Chłopak postawił przede mną talerz z jajkami i tostami.
-Pogodziłeś się z Harrym? -zapytałam nagle, nie mogąc dłużej kryć tego pytania w sobie.
-Pogodziłeś to chyba za dużo powiedziane. W każdym razie, rozmawiałem z nim.
-Co powiedział? -może powinnam raczej zapytać "mówił coś o mnie?", przecież jedynie o to mi chodziło...
-Nic nie powiedział, wiesz jaki jest Harry. Wiem, że ma żal. Nie tylko do ciebie, do mnie też.
-Wiem... -odpowiedziałam dość szybko i wbiłam wzrok w jajecznicę.
-Ty nie masz zajęć przez przypadek? -sprawnie zmienił temat.
-Mam, ale niezbyt ważne. A ty?
-Co ja?
-Nie masz jakiegoś koncertu?
-Przecież mówiłem, że mam dziś wolne. Koncert gramy dopiero jutro. Dlatego przepraszam, ale wieczorem będę musiał wracać do Londynu...
-Daj spokój -przerwałam, kiedy tylko zaczął się tłumaczyć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)