Spakowałem do torby uszykowane wcześniej ubrania i zapiąłem zamek. Pod domem czekał już samochód. Pospieszyłem więc Gemmę, mówiąc, że spóźnimy się na samolot. Z trudem zniosła po schodach bagaż dużo większy od mojego i stając przede mną krzyknęła tylko "Gotowa!". Upewniłem się, że zamknąłem mieszkanie i za siostrą wsiadłem do windy. Oprócz kierowcy, w samochodzie czekał także Andy. Przywitał mnie lekkim uściskiem, a później wsadził torby do bagażnika. W czasie drogi na lotnisko rozmowę z Andym, a właściwie monolog prowadziła Gemma. Osobiście nie miałem ochoty na jakiekolwiek konwersacje, dlatego ze wzrokiem w ekranie telefonu, siedziałem cicho.
-Harry -Gemma wyrwała mnie z rozmyślań, dopiero kiedy szturchnęła moje ramię.
-Hm? -"zadałem" jej pytanie.
-Andy pytał, kiedy wracasz.
-Po koncercie we wtorek. Zresztą, ty nie wracasz ze mną? -zapytałem zdziwiony, byłem przecież przekonany, że Gemma jedzie z nami na koncerty. Nie widziałem więc innego powodu, dla którego miałaby zostawać w Paryżu.
-Um... tak -odpowiedziała dość niepewnie.
Kilka godzin później znaleźliśmy się już w hotelu. Na nieszczęście zaszła jakaś pomyłka i musieliśmy dzielić pokoje między sobą. Jako że Gemma przyjaźniła się z naszą fryzjerką, obie zameldowały się razem. Ja trafiłem na Nialla. Chłopak starał się upewnić, czy na pewno pasuje mi takie wyjście z sytuacji, ale szczerze mówiąc, nie miało to dla mnie większego znaczenia. Od kiedy pokłóciłem się z Zoe, tak naprawdę miałem problem ze wszystkim i ze wszystkimi. Ona potrafiła powiedzieć mi o swoich uczuciach, a ja sam tego nie zrobiłem. Zawiodła mnie, nawet bardzo, a to, że cały czas starałem się ją odrzucać, tkwiło w mojej podświadomości jako należna jej kara. Chciałem, żeby w końcu poczuła to, co ja. Chciałem, żeby wiedziała, jak to jest rozczarować się na kimś. Chciałem, ale tylko podświadomie. Tak naprawdę wszystko przestało się liczyć, bo ona wciąż była dla mnie ważna. Nie myślałem o tym, że mnie zraniła. Chociaż to wciąż cholernie bolało, to nie potrafiłem uciec od swoich uczuć. Nie istniał sposób na pozbycie się ich.
Wieczorem większość zespołu i znajomych, którzy przyjechali z nami do Paryża udali się do klubu, by rozerwać się nieco przed jutrzejszym koncertem. Wśród nich był Niall. Zostałem więc sam w pokoju, oglądając niezbyt ciekawą komedię, która zdała się być jedynym filmem nadawanym w języku angielskim. Znudzony zacząłem zasypiać, ale obudził mnie dźwięk telefonu. Sprawdziłem szafkę nocną, ale na moim urządzeniu nie widniało żadne powiadomienie. Świecił się natomiast ekran telefonu, który przez przypadek musiał zostawić Niall. Nie chciałem jednak odbierać jego połączeń, dlatego poczekałem, aż przestał dzwonić. Po chwili jednak znów wydał z siebie dźwięk. Nie wytrzymałem, kiedy zrobił to po raz trzeci. Nacisnąłem zieloną słuchawkę, nie patrząc na to, kto dzwoni i stanowczym głosem powiedziałem:
-Nialla nie ma, zadzwoń rano.
Zanim jednak odezwał się ktoś po drugiej stronie, usłyszałem pojedynczy szloch. W jednej sekundzie pożałowałem swojego tonu sprzed chwili i spojrzałem na wyświetlacz. Zoe. To ona dzwoniła do Nialla.
-Zo? -zapytałem zaniepokojony.
-Ha... Harry? -sam nie wiem, jak opisać jej głos. Była jednocześnie wystraszona, ale i jakby odetchnęła z ulgą.
-Przepraszam, Niall zostawił telefon. Jest w klubie... -starałem się jakoś wyjaśnić całą sytuację.
-Jasne, rozumiem -usłyszałem jak jeszcze raz zaszlochała. -Nie będę ci przeszkadzać, przekaż proszę Niallowi, że dzwoniłam.
-Zoe, co się stało? -nie chciałem znów popełniać tego samego błędu. Nie mogłem pozwolić, by nasza rozmowa skończyła się na wymienieniu pojedynczych zdań.
-Wiesz... wolałabym chyba o tym nie mówić. Zawsze mógłbyś przecież nie uwierzyć. Powiedz tylko Niallowi, że dzwoniłam. Dobranoc, Harry -na chwilę zaniemówiłem. Zoe potraktowała to chyba jako pożegnanie, bo od razu zakończyła połączenie. Stałem w osłupieniu jeszcze kilka momentów. Chciałem coś zrobić, ale jednocześnie nie wiedziałem co. Było dla mnie jasnym, że coś się stało. Zoe nie dzwoniłaby przecież w środku nocy zapłakana, gdyby wszystko było w porządku. Postanowiłem jednak zaczekać na Nialla i sprawdzić, co on zrobi z tą sprawą. Zjawił się dopiero po godzinie, nie do końca trzeźwy. Spoważniał dopiero, gdy powiedziałem, że dzwoniła Zoe. Dodałem też, że nie była w najlepszym stanie. Niall od razu się przejął i sięgnął po telefon. Czekał kilka chwil, aż dziewczyna podniosła słuchawkę, a następnie od razu zapytał:
-Zoe? Co jest? -nie słyszałem, co odpowiedziała, to chyba logiczne. Uważnie obserwowałem jednak Nialla. Miał dość zdezorientowaną minę. W pewnym momencie jego oczy się jednak rozszerzyły i nie musiałem długo czekać, by powiedział do telefonu: -Zaraz będę.
Próbowałem zapytać, o co chodziło, bo wyraźnie coś musiało się stać. Cała sprawa stała się jednak jeszcze bardziej skomplikowana, bo chciałem zrozumieć, jak Niall w kilka minut znajdzie się u Zoe. Siadłem na łóżku i z mętlikiem w głowie próbowałem łożyć wszystko w całość.
*Zoe*
Mimo że głos Harrego nagle rozwiał wszystkie obawy, potraktowałam go dość oschle. Nie wiem, czy znowu chciał być miły i po prostu zapytał, co się stało czy naprawdę był tym zainteresowany. W każdym razie nie wiedział nic o Alexie, dlatego nie chciałam od razu wprowadzać go w tak istotne szczegóły. Przecież znów mógł pomyśleć, że moje słowa nic nie znaczą. Ciągle widział we mnie przede wszystkim kontrakt z Georgem. Uczucia zostawały spychane na margines za każdym razem, kiedy ze sobą rozmawialiśmy. Nie chciałam znowu spotkać się z odrzuceniem ze strony Harrego, dlatego zakończyłam połączenie, kiedy tylko miałam na to szansę.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i położyłam się na łóżku, nie zdejmując nawet butów. Chciałam zachowywać się tak cicho, jakby nikogo nie było w mieszkaniu. Wciąż obawiałam się bowiem, że za drzwiami znajdzie się Alex, a kiedy dowie się, że jestem w środku, zamienię się w trupa. I to dosłownie. Wieczór spędzony z jego kolegami, a przede wszystkim słowa Amber sprawiły, że nie mogłam dalej w to brnąć. Co z tego, że Alexa poznałam kilka tygodni temu i zdążył zdobyć moje zaufanie? I co z tego, że Amber była jedną z przypadkowych dziewczyn poznanych na imprezie? Wydawała się być przestraszona. Co więcej, byłam pewna, że jej "chłopak" coś jej zrobił. Dlatego nie mogła uciec. Chciała jednak ochronić mnie póki jeszcze mogła. Właśnie dlatego, bez zastanowienia wyszłam z tamtego domu. Nie liczył się dla mnie dłużej ani Alex, ani to, co robił wcześniej. Romantyczne randki i ostatnia kolacja nie miały znaczenia po tym, jak widziałam go w zupełnie innym stanie. Wszyscy mężczyźni, z którymi wcześniej znajdowałam się w tamtym domu wydawali się być po prostu niebezpieczni. Kiedy sięgnęli po narkotyki, moje obawy jedynie się potwierdziły.
Niall nie kazał mi na siebie długo czekać. Hotel, w którym zatrzymał się razem z resztą zespołu znajdował się w centrum Paryża. Dlatego musiał przebyć jedynie kilka ulic, by dotrzeć do mojego mieszkania. Kiedy tylko przyszedł, siedliśmy razem na podłodze w sypialni. Sama nie wiem, dlaczego nie zajęliśmy innego miejsca. Tak wydawało się po prostu w porządku. Opowiedziałam chłopakowi wszystko z najmniejszymi szczegółami. Nie tylko dzisiejszy wieczór. Dosłownie wszystko, co pamiętałam z ostatnich tygodni. Chciałam, żeby znał całą historię. Miałam jedynie nadzieję, że nie weźmie mnie za wariatkę. W końcu uciekłam od chłopaka, z którym chodziłam na randki od kilku tygodni. Mówiąc zupełnie serio, cholernie się bałam. I Niall doskonale widział to po moim zachowaniu. Trzęsłam się jak galareta i wciąż nie potrafiłam uspokoić oddechu. Myśl o tym, że Alex wie, gdzie mieszkam i może zjawić się w każdej chwili, przyprawiała mnie o dreszcze. Niall siadł nieco bliżej i lekko objął mnie ramieniem. Kiedy zorientował się, że tego właśnie mi potrzeba, już odważniej ucałował moją głowę.
-Nie bój się, nie pozwolę mu ciebie skrzywdzić. Nic ci nie zrobi.
-Dziękuję, ja po prostu nie wiem, jak to się stało. Był taki miły... W jednej chwili zmienił się w jakiegoś potwora. Do tego ta dziewczyna, Amber. Gdybym stamtąd nie wyszła, z pewnością wyglądałabym jak ona. Nie wiem, co oni jej zrobili. Nie chcę wiedzieć.
-Zoe, nie myśl o tym, powinnaś się położyć -delikatnie zepchnął mnie z siebie i powoli wstał. Wyciągnął też rękę i upewnił się, że znalazłam się w pozycji stojącej. Nie miałam jednak czasu na zrobienie niczego więcej, bo dosłownie moment później rozległo się pukanie do drzwi. Właściwie jakie pukanie? To było dobijanie się. I mogłam jedynie snuć domysły, kto był po drugiej stronie. Upewniłam się, kiedy usłyszałam swoje imię. Zważywszy na to, że było grubo po pierwszej w nocy, słyszeli je także moi śpiący sąsiedzi.
-Otwórz te cholerne drzwi, bo nie ręczę za siebie!
-Niall to on -powiedziałam szeptem do stojącego obok chłopaka. Mój niespokojny oddech stał się jeszcze bardziej nieregularny i stałam jak wryta, myśląc, co zrobić.
-Otwieraj! -zanim zdążył odpowiedzieć mi Niall, wtrącił jeszcze wyraźnie nietrzeźwy Alex.
-Otworzę zanim coś zrobi.
-Niall nie -odpowiedziałam już normalnym tonem, ciągnąc go za rękaw.
-Zoe -spojrzał na mnie z politowaniem. -Grzecznie mu powiem, że ma sobie iść.
Nie miałam kiedy zaprzeczyć. Niall zdecydowanym krokiem ruszył w stronę drzwi aż w końcu je otworzył.
-O! Znalazłaś sobie ochronę -ledwo trzymał się na nogach. Ratowała go futryna, o którą się opierał. Na jego twarzy mieszały się różne emocje. Z początku gniew, później rozbawienie, aż w końcu agresja. Chciał siłą wejść do mieszkania, ale nie pozwolił mu na to Niall.
-Odejdź i więcej się tu nie pokazuj -lekko odepchnął go od siebie i powiedział dość opanowany.
-Bo co? Bo mnie pobijesz? Albo wezwiesz resztę tego swojego boysbandziku? A ty -wskazał na mnie palcem -jeszcze z tobą porozmawiam. Jesteś moja, pamiętaj. Nie rób więcej takich numerów, bo pożałujesz -patrzył na mnie swoim zdecydowanym wzrokiem, nie przestając utrzymywać palca w powietrzu. Czekałam tylko na to, aż przepchnie się przez Nialla i dorwie się do mnie. Na szczęście tego nie zrobił. Zagryzł zęby, posyłając mi karcące spojrzenie i po prostu się oddalił. Niall nie czekał długo na to, by zamknąć drzwi. Szybko podszedł też do mnie, upewniając się, że wszystko w porządku. Nie było w porządku. Nawet w najmniejszym stopniu nie było w porządku.
-Pakuj się -powiedział zdecydowanie, widząc mój stan.
-Słucham?
-Zabieram cię stąd. Weź najpotrzebniejsze rzeczy, później wrócimy po resztę.
Nie myślałam o tym, że nie mam gdzie iść. W tamtym momencie nie liczyło się dla mnie nic oprócz bezpieczeństwa. A słowa Nialla brzmiały lepiej niż perspektywa pozostania w mieszkaniu, gdzie zawsze mógł wrócić Alex. Pakowałam do torby jakieś pierdoły, sama nie wiedziałam, co robię. W głowie miałam ciągle słowa "jesteś moja" i "nie rób więcej takich numerów, bo pożałujesz". W pamięci utkwił mi także wzrok Alexa, który mógł jedynie potwierdzać to, że nie żartował. Mówił zupełnie poważnie i był gotowy ukarać mnie za ucieczkę. Wrzucałam więc do torby co tylko wpadło w moje ręce.
-Chodźmy -Niall chwycił mój bagaż i wyszedł z mieszkania pierwszy, upewniając się, że nikogo nie ma na korytarzu. Sama bojąc się gdziekolwiek iść, chwyciłam jego rękę. Nie był zmieszany. Nawet się nie zdziwił. Doskonale wiedział, że tego potrzebowałam. Ulice były puste. Zresztą, nie ma się czemu dziwić, była druga w nocy. Szliśmy dość szybkim krokiem, bo żadne z nas nie miało chyba ochoty na spacer. I droga zajęła nam niecałe dziesięć minut. Wydawało się jednak, że była to wieczność. Co chwila rozglądałam się dookoła, czy zza jakiegoś rogu nie wyskoczy nagle Alex. I chociaż leżał pewnie pod którąś latarnią ze względu na swój stan to i tak się bałam. Dopiero kiedy znaleźliśmy się w lobby, wzięłam głębszy oddech i puściłam rękę Nialla. Właściwie wciąż nie zważałam na swoje ruchy. Ślepo szłam za chłopakiem do windy, a potem korytarzem.
-Cholera -nagle stanął i syknął pod nosem.
-Co się stało? -zapytałam przejęta.
-Kompletnie zapomniałem -przyłożył rękę do czoła i się skrzywił. -Dzielę pokój z Harrym... -dopiero wtedy do końca się rozbudziłam. -Było jakieś nieporozumienie w hotelu i nie mieli wystarczająco pokoi -próbował jeszcze tłumaczyć.
-Rozumiem, zresztą nie powinnam wcale tutaj przychodzić. Pójdę -sięgnęłam ręką po torbę, którą trzymał Niall. Ten jednak nie pozwolił mi jej wziąć i lekko cofnął dłoń.
-Zoe, daj spokój.
-Niall nie -odpowiedziałam stanowczo. -Wiesz jak reaguje na mnie Harry. Wiesz jak wyglądało nasze ostatnie spotkanie. Wiesz, że go... -tutaj zatrzymałam, bo właściwie tego nie wiedział. Chociaż może się domyślał, w końcu nie jest idiotą. W każdym razie akurat tego mu nie powiedziałam, więc przyjmijmy, że nie wiedział. -Pójdę -spuściłam wzrok i znowu sięgnęłam po torbę. Niall wykonał ruch sprzed chwili i nie pozwolił, bym ją wzięła.
-To nie będzie miało teraz znaczenia. Zoe, masz być bezpieczna, nie pozwolę wrócić ci do mieszkania. Po drugie Harry na pewno już śpi, nie będziesz musiała z nim rozmawiać. Przynajmniej nie teraz.
-Przepraszam -drzwi obok nas się otworzyły i wyszła z nich kobieta w szlafroku, -moglibyście być nieco ciszej, jest późno.
-Oczywiście, już idziemy -szybko odpowiedział jej Niall i chwycił moją rękę, ciągnąc nieco dalej wgłąb korytarza. Nie pozwolił mi zwiać i wsunął kartę do czytnika w drzwiach, a następnie po cichu je otworzył. Weszłam pierwsza, bo mnie przepuścił, ale zatrzymałam się, kiedy tylko przekroczyłam próg. Chciałam bowiem uniknąć widoku, który czekał mnie dalej.
*Harry*
Słyszałem głosy w korytarzu. I doskonale wiedziałem, kto zaraz wejdzie do pokoju. Nie byłem jednak pewien, co powinienem zrobić. Odwrócić się na bok i udawać, że śpię? A może wręcz przeciwnie, czekać na łóżku i dowiedzieć się wszystkiego? Nie wiem, co mnie tknęło, ale zostałem w pozycji, w której już byłem. Kiedy usłyszałem dźwięk otwierania drzwi, wziąłem głęboki oddech. Byli cicho, żadne z nich nie powiedziało ani słowa. Przez chwilę nie wchodzili też wgłąb pokoju. Nie wiem, co było tego przyczyną. Dosłownie moment później zobaczyłem jednak Zoe, lekko pchniętą przez Nialla. Jej oczy momentalnie spotkały się z moimi, ale nie na długo, bo spuściła wzrok. Myślałem, że się rozpłacze. Wyglądała jak małe, wystraszone dziecko. Nie wiedziałem czego się bała. Ale nie chciałem dłużej patrzeć na to, jak cierpi. Miałem jedynie ochotę wziąć ją w ramiona i nie puszczać, dopóki wszystkie jej problemy się nie rozwiążą.
-Hej -przywitała mnie smutnym głosem, kiedy tylko pozbierała myśli.
-Hej -odpowiedziałem. Nie tym oschłym tonem, który zafundowałem jej ostatnio. Chciałem, żeby wiedziała, że się nią przejmuję. Wstałem więc z miejsca i podszedłem bliżej. Podniosła wzrok i spojrzała mi w oczy.
-Zejdę na dół po herbatę -Niall widocznie nie chciał nam przeszkadzać. Zoe na chwilę odwróciła się i odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Ja natomiast do końca nie zdjąłem z niej swoich oczu. Analizowałem każdy kosmyk włosów, kiedy tylko stanęła tyłem. Niedługo, bo Niall szybko wymknął się z pokoju. Zoe znowu znalazła się naprzeciw, a ja znowu mogłem spojrzeć w jej brązowe oczy, przepełnione bólem.
-Zoe, co się stało? -zapytałem spokojnie i jeszcze lekko się przybliżyłem. Zanim zdążyła odpowiedzieć, po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Postanowiłem wtedy, że skończę zadawać jakiekolwiek pytania, bo ona wyraźnie nie chciała na nie odpowiadać. Nie czekałem dłużej i wziąłem ją w swoje ramiona. Chciałem przede wszystkim, żeby czuła się bezpiecznie.
-Harry, ten układ z George'm... Ja nie... -próbowała się na chwilę odsunąć, ale jej na to nie pozwoliłem.
-Nie rozmawiajmy o tym -powiedziałem stanowczo, mocniej ją obejmując. Nie chciałem znowu do tego wracać, choć wiedziałem, że ta rozmowa prędzej czy później i tak nas czekała. Wolałem jednak najpierw załatwić to, czym Zoe była przejęta tamtej nocy. Dziewczyna przekonała się do moich słów, bo poczułem jej ręce na moich plecach. Ściskała mnie tak mocno jak ja ją. Bo mimo tego, co się stało, byłem dla niej ważny. Wiedziałem to, bo ona była cholernie ważna dla mnie. Zaszlochała jeszcze kilka razy, ale uspokajała się za każdym razem, kiedy tylko gładziłem dłonią jej plecy. Miałem wrażenie, że nie chciała mnie puścić. Swoją drogą to działało w dwie strony, bo ja również nie miałem takiego zamiaru. Chciałem tkwić z nią w tej chwili przez cały czas.
*Zoe*
Stałam się dużo spokojniejsza po tym, jak wziął mnie w swoje ramiona. Jego dłonie gładzące mnie po plecach sprawiły, że wszystkie problemy nagle zniknęły. Zaczęłam nawet tłumaczyć sprawę z Georgem, ale Harry nie był gotowy na tę rozmowę. Ale nie przeszkadzało mi to. Upewnił się, że jestem bezpieczna i przez długi czas mnie nie puścił. Tkwiłam wtulona w niego do czasu, kiedy w pokoju znowu nie znalazł się Niall. Harry lekko rozluźnił swoje ręce, gdy usłyszeliśmy kartę magnetyczną wkładaną do czytnika w drzwiach. Odsunęłam się wtedy i posłałam mu szybkie spojrzenie. Później odwróciłam się na pięcie i pomogłam Niallowi z tacą, którą przyniósł.
-Napij się -podał mi ciepłą herbatę, kiedy siadłam na łóżku.
-Dziękuję -podniosłam na niego wzrok, a zaraz potem wzięłam kubek. W pokoju nastała cisza, bo chyba nikt z nas nie wiedział, co powiedzieć. Ja siedziałam cicho, bo nie umiałam rozmawiać z Harrym tak swobodnie, jak z Niallem. Harry się nie odezwał bo sam nie wiedział, co powiedzieć, a właściwie o co zapytać. A Niall umiał swobodnie ze mną rozmawiać, tyle że tym razem nie byliśmy sami. Harry nie miał przecież pojęcia o większości rzeczy, które przez ostatnie tygodnie działy się w moim życiu. Właśnie dlatego nie mogliśmy szukać żadnego rozwiązania do problemu. Wbiłam wzrok w kubek z herbatą i siedziałam bez ruchu dopóki obok nie znalazł się Niall.
-Powinnaś się położyć -powiedział, widząc, że nie mam zamiaru upić ani łyka. Tylko niepewnie na niego spojrzałam i przytaknęłam. Oddałam kubek w jego ręce i wstałam z miejsca.
-Nie chciałabym robić wam problemu... -nieśmiało uniosłam wzrok i przeniosłam go najpierw na Harrego, a potem na Nialla.
-Daj spokój, to nie problem. Prawda? -przeniósł wzrok na Harrego, który nie odpowiedział. Spojrzał jedynie w moje oczy i przecząco pokiwał głową. -Przygotuję ci łóżko, idź się przebrać -znów przytaknęłam i sięgnęłam do torby po wygodniejsze rzeczy. Wzięłam je i zamknęłam się w łazience. Stanęłam przed lustrem i kilka chwil sama patrzyłam sobie w oczy. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo zmieniło się moje życie. Na gorsze. Jeszcze kilka miesięcy moim jedynym zmartwieniem było spotykanie One Direction na korytarzach wytwórni taty. Teraz zapłaciłabym wszystkie pieniądze, by widywać dwójkę z nich codziennie. Nialla, bo był najlepszym przyjacielem, o którego kiedykolwiek mogłabym poprosić. I Harrego, bo powiedzonko "nie lubimy się" przerodziło się w uczucie. Nie mogłam się go pozbyć. Nieważne gdzie bym wyjechała. Nieważne gdzie on by wyjechał. Nieważne z kim bym była. I nieważne z kim byłby Harry. Zawsze szczerze i bez granic będę w nim zakochana.
Z moich oczu poleciało kilka łez, ale od razu je starłam. Nie mogłam płakać. Nie, gdy oni byli obok. Przemyłam więc twarz zimną wodą i próbowałam pozbyć się czarnych śladów po rozmazanym tuszu. W końcu się udało, na szczęście nie był wodoodporny. Włożyłam na siebie wyciągnięte wcześniej z torby rzeczy i wróciłam do pokoju. Harry wciąż siedział w tej samej pozycji na swoim łóżku, a Niall przeniósł się na fotel koło okna. Wstał, kiedy tylko wyszłam z łazienki.
-Potrzebujesz czegoś? -zapytał, podchodząc bliżej.
-Nie, dziękuję za wszystko -odpowiedziałam, smutno się do niego uśmiechając.
-W takim razie dobranoc -uspokoił mnie jeszcze swoim przyjaznym spojrzeniem i poczekał aż się nie położyłam.
-Dobranoc -zaraz po tym, jak obdarowałam Nialla tym samym gestem, przeniosłam wzrok na Harrego.
-Śpij dobrze -lekko się uśmiechnął, ale moment później wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Nie czekałam aż wróci, szczerze nie miałam już na to siły. Nawet nie pamiętam, co działo się kilka minut później, bo zasnęłam w przeciągu chwili. Byłam zmęczona. Wszystkim. Nie tylko tym, co stało się wcześniej. Byłam zmęczona próbami pozbycia się tego, co czułam do Harrego. Bo prędzej czy później, to jakoś wracało. A kiedy tamtego wieczoru wziął mnie w swoje ramiona, wiedziałam, że uczuć nie można się tak po prostu pozbyć.