Tak, jak zaplanował George, Niall w połowie września odbył wywiad, w którym potwierdził, że już się nie spotykamy. Jako wytłumaczenie, oboje utrzymywaliśmy tę samą wersję: lepiej wychodzi nam bycie przyjaciółmi niż partnerami, dlatego wciąż będziemy się spotykać, jednakże tylko jako kumple. Ku mojemu zdziwieniu, fanki One Direction nie atakowały mnie ani na twitterze, ani w realu. Wciąż raz po raz spotykałam się z Niallem, bo naprawdę nie chciałam tracić z nim kontaktu. Poza tym, będąc blisko Nialla, wciąż miałam szansę na bycie blisko Harrego.
Wróciłam do stolicy Francji kilka dni przed rozpoczęciem studiów, by zaaklimatyzować się w nowym miejscu i poukładać wszystkie swoje rzeczy. Tym razem byłam już sama. Tata odwiózł mnie na lotnisko, a stamtąd musiałam liczyć jedynie na siebie. Odebrałam niewielki bagaż, który ze sobą zabrałam (był niewielki, bowiem reszta rzeczy czekała już na mnie w Paryżu) i wsiadłam do jednej z taksówek. Mój francuski był na tyle dobry, że przekazałam kierowcy adres mieszkania. Zapłaciłam, kiedy tylko znaleźliśmy się na miejscu, po czym weszłam do kamienicy. Moje nowe gniazdko znajdowało się na ostatnim piętrze, dlatego właśnie tam musiałam wnieść swój bagaż. Stanęłam przed drzwiami i wyciągnęłam klucze z torby.
Mieszkanie pomogli mi wybrać tata i Nina. Oni nie chcieli by było zbyt małe, bo to "zaburzałoby moją przestrzeń". Ja natomiast nie chciałam, by było zbyt duże. Czułabym się wtedy bardziej samotna. Padło na coś pomiędzy. Rozmiar wynajętego mieszkania jak najbardziej nam odpowiadał. Znajdowało się ono również blisko uczelni, co było mi na rękę. Jedyny problem stanowił współlokator, a właściwie jego brak. Sama niepewnie podchodziłam do tej sprawy, bo chyba nie chciałam z nikim mieszkać. Nie znałam nikogo w Paryżu, a już na pewno nie na
tyle, by z tym kimś zamieszkać. Zostawiłam więc tę sprawę, postanawiając, że nie będę dzielić czynszu na pół. Poza tym, sama czułam się wystarczająco odpowiedzialna, żeby nie potrzebować współlokatora.
Wracając do mieszkania, bardzo spodobał mi się gust kobiety, od której je wynajęłam. Na podłodze znalazły się jasne panele, a ściany pomalowała na biało. Wszystkie pomieszczenia były ze sobą połączone. Jedynie sypialnię i łazienkę oddzielały drzwi (także białe). Moją ulubioną częścią był jednak balkon. Co prawda nie powalał na łopatki swoją wielkością, ale
widok z niego był naprawdę zabójczy. Pocieszał mnie fakt, że każdego ranka będę mogła wyjść tam z kawą i delektować się Wieżą Eiffela, znajdującą się niedaleko.
Wzięłam się za porządki, z chwilą, kiedy przekroczyłam próg i od razu dodałam kilka własnych pomysłów do mieszkania. Moje rzeczy znalazły swoje miejsce w szafie, a najpotrzebniejsze książki poukładałam na biurku. Później siadłam zmęczona na kanapie i sięgnęłam po pilota. Niestety przypomniałam sobie, że nie mam nawet telewizora. W sumie nie opłacało mi się go kupować, ponieważ większość kanałów nadawana była w języku francuskim. Potrafiłam dogadać się w sklepie, czy w taksówce, ale telewizja okazała się zbyt dużym wyzwaniem. Zanim zaczniecie się zastanawiać, wykłady, na które się dostałam odbywały się po angielsku. W innym wypadku, nawet nie myślałabym o przeprowadzce. Miałam więc szansę studiowania w jednej z najlepszych uczelni na świecie, bez potrzeby uczenia się francuskiego. Brak telewizji, oznaczał wybór internetu jako formy rozrywki. Wróciłam więc do sypialni i włączyłam leżący na biurku laptop. Kiedy odpisałam na potrzebne maile i przejrzałam interesujące mnie strony internetowe, postanowiłam wybrać się do pobliskiego sklepu, w celu zaopatrzenia się w najpotrzebniejsze rzeczy.
*
Jak już wcześniej wspomniałam, wykłady rozpoczęły się dopiero po kilku dniach. Zdążyłam zapoznać się z murami uczelni oraz zapamiętać nieco twarzy z grupy. Profesor prowadzący większość zajęć, już podczas drugiej godziny spotkań wyznaczył każdemu temat do albumu. Mnie trafił się jeden z przyjemniejszych w postaci "Paryża nocą". Byłam zadowolona, bo nie dość, że mieszkałam w samym sercu Francji, to mogłam oglądać je nocą. Moim zdaniem każde miasto wygląda lepiej właśnie wtedy niż w ciągu nawet najpiękniejszego dnia. Małe światełka oświetlające uliczki dają wszystkiemu naprawdę cudowną atmosferę. Wyszłam z sali wykładowej, kiedy profesor ogłosił przerwę i stanęłam przy automacie z kawą. Wrzuciłam kilka monet do środka i czekałam aż papierowy kubek się napełni. W między czasie, nie starałam się rozglądać dookoła, gapiąc na innych studentów, ale jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę. Miałam wrażenie, że skądś go znam, jednak nie potrafiłam przypomnieć sobie, skąd. Chłopak miał znajome blond włosy, opadające na jego czoło, niestety nie widziałam w pełni jego twarzy, bo czytał książkę. Będąc zainteresowana, kiedy tylko moja kawa była gotowa, usiadłam w pobliżu znajomego i ukradkiem go obserwowałam. Chwilę później, oderwał wzrok od książki i spojrzał na zegarek. Właśnie wtedy podniósł się z miejsca i stanął przed salą wykładową, naprzeciw tej, w której odbywały się moje zajęcia. Nadal jednak nie byłam w stanie zobaczyć jego twarzy, a kiedy wszedł do pomieszczenia, moje szanse zmalały do zera.
Równo o piętnastej trzydzieści, skończył się mój ostatni wykład, a ja jako ostatnia wyszłam z sali. Szanse na zobaczenie znajomego nieznajomego znów wzrosły, bo wyszedł mi naprzeciw. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i w odpowiedzi dostał ten sam wzrok. Do blond włosów, które już widziałam, dołączyły całkiem ładne, niebieskie oczy. Wciąż miałam jednak problem z rozszyfrowaniem, skąd znam tego chłopaka. Poczułam, że wymiana spojrzeń trwa jednak zbyt długo, dlatego z lekkim poczuciem niezręczności, skierowałam się w stronę wyjścia.
-Hej! -usłyszałam za sobą, po czym ktoś położył mi rękę na ramieniu. Mogłam jedynie zgadywać, że był to chłopak, z którym przed chwilą miałam "moment". -Czy my się przez przypadek nie znamy? -zapytał z niepewnością.
-Chciałam zapytać o to samo -lekko się uśmiechnęłam. -Pomyślałam jednak, że weźmiesz mnie za idiotkę...
-Cóż, w takim razie to ja wyszedłem na idiotę -odwzajemnił mój uśmiech, na co tylko delikatnie zachichotałam pod nosem.
-Daj spokój, to nieprawda -uspokoiłam go, ciepło się zwracając. -Jestem Zoe.
-Alex -wyciągnął do mnie rękę, po czym od razu ją uścisnęłam. Nawet fakt, że powiedział, jak ma na imię, nie przypomniał mi skąd go pamiętam.
-Wciąż nie wiem, gdzie się poznaliśmy -powiedziałam zakłopotana, widząc, że chłopak cały czas dotrzymuje mi kroku.
-Podejrzewam, że w Londynie. Tam spędzam najwięcej czasu, a ty masz brytyjski akcent, więc jesteś z Anglii.
-Nie da się ukryć -posłałam mu przyjazne spojrzenie.
*
Alex nie szedł w tę samą stronę, co ja, więc nie mieliśmy więcej czasu, by rozwiązać zagadkę. Spacerowałam uliczkami Paryża, zmierzając w stronę domu. Nie zajęło mi to jednak piętnastu minut, których się spodziewałam, bo po drodze robiłam zdjęcia. Byłam w Paryżu już nie raz, ale zdjęć w aparacie nigdy dość. Otworzyłam drzwi kamienicy chwilę po szesnastej i schodami, zaczęłam dreptać na drugie piętro.
-Bonjour -usłyszałam sąsiadkę z mieszkania naprzeciw, kiedy stanęłam przed drzwiami.
-Bonjour -odpowiedziałam grzecznie, posyłając jej ciepły uśmiech. Możliwości mojego francuskiego były nieco większe, więc życzyłam dziewczynie miłego dnia, po czym weszłam do mieszkania. Nie mogłam liczyć na chwilę spokoju, bo mój telefon od razu wydał z siebie dźwięk. Sięgnęłam do kieszeni i odebrałam połączenie od Nialla.
-Hej! -usłyszałam jego podekscytowany głos po drugiej stronie.
-Hej!
-Mam pytanie, będziesz w weekend w Londynie? Mamy kilka koncertów w Anglii, pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać.
-Niestety... -odpowiedziałam niezbyt zadowolona. -Wracam do domu dopiero w listopadzie.
-Szkoda, myślałem, że będziemy mieli szansę pogadać...
-Przecież gadamy -lekko się zaśmiałam.
-Oj wiesz o co mi chodzi! A co powiesz na spotkanie w Paryżu? Gramy tam dwa koncerty pod koniec października.
-Co powiesz reszcie? Że przyjechałam do Paryża specjalnie na wasz koncert?
-Nie udawaj, wszyscy wiedzą, że jesteś wielką fanką... -odpowiedział nieco sarkastycznie.
-Daj znać, jak będziesz w Paryżu. Zaproszę cię na kawę.
-A ja ciebie na koncert -wywróciłam oczami, bo wiedziałam, że Niall tego nie zobaczy. -Zoe, przepraszam, ale muszę już kończyć, mamy próbę mikrofonów. Zadzwoń, jak będziesz chciała pogadać. Albo nie... zadzwoń nawet jak nie będziesz chciała pogadać.
-Będę pamiętać -uśmiechnęłam się pod nosem.
-Trzymaj się i nie wyrwij tam żadnego Francuza!
-A to dlaczego? -zapytałam oburzona. -Sądzisz, że Francuzi na mnie nie lecą?
-Taki jeden Brytyjczyk leci na ciebie bardziej niż wszyscy Francuzi razem wzię...
-Niall! -czym prędzej mu przerwałam.
-Dobra dobra, nie wściekaj się. Sama znasz prawdę.
-Wiesz, jak skończyła się moja ostatnia rozmowa z nim, więc daj spokój...
-Zgoda, będę siedział cicho. Trzymaj się, do usłyszenia!
-Do usłyszenia -odpowiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Kiedy zakończyłam połączenie, mogłam w końcu spokojnie usiąść na kanapie. Zrzuciłam więc z siebie sweter i przygotowałam herbatę. Usiadłam z kubkiem gorącego napoju i wzięłam laptopa na kolana. Odpowiedziałam na kilka tweetów, po czym zabrałam się za przeróbkę zdjęć. W Paryżu nie znałam nikogo, do tego nie miałam telewizora, a internet nie należał do najszybszych, dlatego obróbka fotografii była moim jedynym zajęciem. Kiedy zaczęłam się nudzić, zamknęłam pokrywę laptopa i wstałam z miejsca. Miałam niezłe wyczucie czasu, bo za oknem malował się piękny zachód słońca. Szybko sięgnęłam po aparat i wyszłam na balkon. Pstryknęłam kilka zdjęć i wróciłam do salonu, kiedy tylko zrobiło mi się chłodno. Nienawidziłam uczucia zimna. Przypominało mi jedynie o samotności i o bólu. Kiedy czułam dreszcze i gęsią skórkę, przed oczami malowała mi się ciemna noc. Noc, w którą zginęła moja mama. Nie pamiętam żadnego szczegółu z wypadku, ale nie zapomnę lekarza mówiącego, że jedna osoba nie przeżyła. Nad ranem opuściłam szpitalne łóżko w bosych stopach, by znaleźć tatę. Dreszcze przechodziły przez całe moje ciało, a chłód podłogi pamiętam do dziś. Właśnie dlatego, zimno nie wywołuje we mnie żadnych pozytywnych emocji.
Nie chciałam dłużej czuć się samotna, dlatego sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do taty. Wiedziałam, że on również siedzi w domu i z pewnością nie szuka żadnej formy rozrywki. Zaczęło dręczyć mnie poczucie winy, że zostawiłam go samego, ale podczas rozmowy uspokoił mnie, mówiąc, że umówił się z Georgem na piwo. Nie odpowiadał mi manager One Direction, chyba wszyscy dobrze o tym wiedzieli. Jednakże, mój tata widział w nim swego rodzaju oparcie, dlatego nie chciałam ingerować w ich relacje.
Wyszłam z powrotem, kiedy zakończyłam rozmowę i usiadłam na krześle z kubkiem herbaty. Podkurczyłam też nogi i wpatrywałam się na zatłoczone ulice Paryża, myśląc. O głupotach i o sprawach poważnych. Myślałam dosłownie o wszystkim. Na dłuższą refleksję pozwoliłam sobie jak zwykle, kiedy moje myśli skierowały się ku Harremu. Nie byłam pewna, czy zdążył o wszystkim zapomnieć czy po prostu nadal nie chciał ze mną gadać. Wiedziałam, że nie było między nami nic poważnego, więc nie mogłam nic od niego wymagać. Miałam tylko nadzieję, że jednak nie zapomniał. Poprawka, chciałam, żeby nie zapomniał. Bo ja nie byłam w stanie zapomnieć o nim. Z drugiej strony, sama nie wiem, czego oczekiwałam. Że jeśli Niall i ja nagle magicznie przestaniemy ze sobą być to Harry rzuci się przede mną na kolana? Przecież myśląc, że to był poważny związek, nie chciałby ranić swojego przyjaciela. Tymczasem to ja spieprzyłam wszystko, mówiąc mu prawdę. Wiem, że relacje między nim a Niallem z pewnością nie są już takie, jak kiedyś, ale nie żałuję swojej decyzji. Harry był i nadal jest dla mnie ważny, dlatego okłamywanie go nie wchodziło w grę. Miałam jednak nadzieję, że doceni moją szczerość. Jak widać, przerosła go.
Nie chciałam dalej myśleć o Harrym, bo to i tak nie zmieniłoby jego zdania na mój temat. Wzięłam więc na tapetę chłopaka, którego spotkałam tego dnia na uczelni. Alex wydawał postacią, od razu rzucającą się w oczy, a jednocześnie miałam pustkę w głowie, kiedy o nim myślałam. Może byłam pijana, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy? A może byłam na kacu? Coś zaświtało mi w głowie i dopiero wtedy, wszystko sobie przypomniałam. Alex zajmował się kateringiem na imprezie One Direction. Poznałam go tego samego wieczoru, kiedy Harry odprowadził mnie w stanie nietrzeźwym do domu, a potem został na noc.
Nie wychodziło mi. Uciekanie od myśli o Harrym prędzej czy później i tak do niego wracało. Wiedziałam jednak, że chłopak miał mnie za osobę, która chciała jedynie pieniędzy. Nigdy nie wyprowadziłam go z tego błędu i nie miałam takiego zamiaru. Skoro stawiał mnie tak nisko to chyba faktycznie, nie mieliśmy dalej o czym rozmawiać. Chciałam być na niego wkurzona, ale nie potrafiłam. Wciąż codziennie wchodziłam na jego profil na twitterze, oglądałam zdjęcia na instagramie i śledziłam portale plotkarskie, patrząc, co ciekawego robił. Po części zachowywałam się jak psychofanka, ale równie szybko doszłam do wniosku, że jestem po prostu zakochana.