sobota, 25 lipca 2015

13 "Taki jeden Brytyjczyk..."

Do Paryża zawitałam już na początku września, by znaleźć mieszkanie i dostarczyć wszystkie potrzebne dokumenty na uczelnię. Kilka dni, które spędziłam w mieście, pozwoliły mi też na poznanie okolicy. Wyjechałam jedynie z Niną. Nie chciałam, by Niall zwrócił na siebie jakąkolwiek uwagę. O moim wyjeździe wiedziały jedynie trzy osoby i prosiłam je, by tak zostało. Zarówno tata, Nina, jak i Niall zgodzili się zatrzymać wszystko w tajemnicy. Jeśli chodzi o Harrego, to od czasu jego wyjazdu, nie utrzymywaliśmy kontaktu. Z grzeczności pytałam o niego podczas rozmów z Gemmą. Wiedziała, że jej brat ma do mnie żal. Spójrzmy prawdzie w oczy, ona też miała. Starała się jednak to ukrywać.
Tak, jak zaplanował George, Niall w połowie września odbył wywiad, w którym potwierdził, że już się nie spotykamy. Jako wytłumaczenie, oboje utrzymywaliśmy tę samą wersję: lepiej wychodzi nam bycie przyjaciółmi niż partnerami, dlatego wciąż będziemy się spotykać, jednakże tylko jako kumple. Ku mojemu zdziwieniu, fanki One Direction nie atakowały mnie ani na twitterze, ani w realu. Wciąż raz po raz spotykałam się z Niallem, bo naprawdę nie chciałam tracić z nim kontaktu. Poza tym, będąc blisko Nialla, wciąż miałam szansę na bycie blisko Harrego.
Wróciłam do stolicy Francji kilka dni przed rozpoczęciem studiów, by zaaklimatyzować się w nowym miejscu i poukładać wszystkie swoje rzeczy. Tym razem byłam już sama. Tata odwiózł mnie na lotnisko, a stamtąd musiałam liczyć jedynie na siebie. Odebrałam niewielki bagaż, który ze sobą zabrałam (był niewielki, bowiem reszta rzeczy czekała już na mnie w Paryżu) i wsiadłam do jednej z taksówek. Mój francuski był na tyle dobry, że przekazałam kierowcy adres mieszkania. Zapłaciłam, kiedy tylko znaleźliśmy się na miejscu, po czym weszłam do kamienicy. Moje nowe gniazdko znajdowało się na ostatnim piętrze, dlatego właśnie tam musiałam wnieść swój bagaż. Stanęłam przed drzwiami i wyciągnęłam klucze z torby.
Mieszkanie pomogli mi wybrać tata i Nina. Oni nie chcieli by było zbyt małe, bo to "zaburzałoby moją przestrzeń". Ja natomiast nie chciałam, by było zbyt duże. Czułabym się wtedy bardziej samotna. Padło na coś pomiędzy. Rozmiar wynajętego mieszkania jak najbardziej nam odpowiadał. Znajdowało się ono również blisko uczelni, co było mi na rękę. Jedyny problem stanowił współlokator, a właściwie jego brak. Sama niepewnie podchodziłam do tej sprawy, bo chyba nie chciałam z nikim mieszkać. Nie znałam nikogo w Paryżu, a już na pewno nie na
tyle, by z tym kimś zamieszkać. Zostawiłam więc tę sprawę, postanawiając, że nie będę dzielić czynszu na pół. Poza tym, sama czułam się wystarczająco odpowiedzialna, żeby nie potrzebować współlokatora.
Wracając do mieszkania, bardzo spodobał mi się gust kobiety, od której je wynajęłam. Na podłodze znalazły się jasne panele, a ściany pomalowała na biało. Wszystkie pomieszczenia były ze sobą połączone. Jedynie sypialnię i łazienkę oddzielały drzwi (także białe). Moją ulubioną częścią był jednak balkon. Co prawda nie powalał na łopatki swoją wielkością, ale
widok z niego był naprawdę zabójczy. Pocieszał mnie fakt, że każdego ranka będę mogła wyjść tam z kawą i delektować się Wieżą Eiffela, znajdującą się niedaleko.
Wzięłam się za porządki, z chwilą, kiedy przekroczyłam próg i od razu dodałam kilka własnych pomysłów do mieszkania. Moje rzeczy znalazły swoje miejsce w szafie, a najpotrzebniejsze książki poukładałam na biurku. Później siadłam zmęczona na kanapie i sięgnęłam po pilota. Niestety przypomniałam sobie, że nie mam nawet telewizora. W sumie nie opłacało mi się go kupować, ponieważ większość kanałów nadawana była w języku francuskim. Potrafiłam dogadać się w sklepie, czy w taksówce, ale telewizja okazała się zbyt dużym wyzwaniem. Zanim zaczniecie się zastanawiać, wykłady, na które się dostałam odbywały się po angielsku. W innym wypadku, nawet nie myślałabym o przeprowadzce. Miałam więc szansę studiowania w jednej z najlepszych uczelni na świecie, bez potrzeby uczenia się francuskiego. Brak telewizji, oznaczał wybór internetu jako formy rozrywki. Wróciłam więc do sypialni i włączyłam leżący na biurku laptop. Kiedy odpisałam na potrzebne maile i przejrzałam interesujące mnie strony internetowe, postanowiłam wybrać się do pobliskiego sklepu, w celu zaopatrzenia się w najpotrzebniejsze rzeczy.
*
Jak już wcześniej wspomniałam, wykłady rozpoczęły się dopiero po kilku dniach. Zdążyłam zapoznać się z murami uczelni oraz zapamiętać nieco twarzy z grupy. Profesor prowadzący większość zajęć, już podczas drugiej godziny spotkań wyznaczył każdemu temat do albumu. Mnie trafił się jeden z przyjemniejszych w postaci "Paryża nocą". Byłam zadowolona, bo nie dość, że mieszkałam w samym sercu Francji, to mogłam oglądać je nocą. Moim zdaniem każde miasto wygląda lepiej właśnie wtedy niż w ciągu nawet najpiękniejszego dnia. Małe światełka oświetlające uliczki dają wszystkiemu naprawdę cudowną atmosferę. Wyszłam z sali wykładowej, kiedy profesor ogłosił przerwę i stanęłam przy automacie z kawą. Wrzuciłam kilka monet do środka i czekałam aż papierowy kubek się napełni. W między czasie, nie starałam się rozglądać dookoła, gapiąc na innych studentów, ale jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę. Miałam wrażenie, że skądś go znam, jednak nie potrafiłam przypomnieć sobie, skąd. Chłopak miał znajome blond włosy, opadające na jego czoło, niestety nie widziałam w pełni jego twarzy, bo czytał książkę. Będąc zainteresowana, kiedy tylko moja kawa była gotowa, usiadłam w pobliżu znajomego i ukradkiem go obserwowałam. Chwilę później, oderwał wzrok od książki i spojrzał na zegarek. Właśnie wtedy podniósł się z miejsca i stanął przed salą wykładową, naprzeciw tej, w której odbywały się moje zajęcia. Nadal jednak nie byłam w stanie zobaczyć jego twarzy, a kiedy wszedł do pomieszczenia, moje szanse zmalały do zera.
Równo o piętnastej trzydzieści, skończył się mój ostatni wykład, a ja jako ostatnia wyszłam z sali. Szanse na zobaczenie znajomego nieznajomego znów wzrosły, bo wyszedł mi naprzeciw. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i w odpowiedzi dostał ten sam wzrok. Do blond włosów, które już widziałam, dołączyły całkiem ładne, niebieskie oczy. Wciąż miałam jednak problem z rozszyfrowaniem, skąd znam tego chłopaka. Poczułam, że wymiana spojrzeń trwa jednak zbyt długo, dlatego z lekkim poczuciem niezręczności, skierowałam się w stronę wyjścia.
-Hej! -usłyszałam za sobą, po czym ktoś położył mi rękę na ramieniu. Mogłam jedynie zgadywać, że był to chłopak, z którym przed chwilą miałam "moment". -Czy my się przez przypadek nie znamy? -zapytał z niepewnością.
-Chciałam zapytać o to samo -lekko się uśmiechnęłam. -Pomyślałam jednak, że weźmiesz mnie za idiotkę...
-Cóż, w takim razie to ja wyszedłem na idiotę -odwzajemnił mój uśmiech, na co tylko delikatnie zachichotałam pod nosem.
-Daj spokój, to nieprawda -uspokoiłam go, ciepło się zwracając. -Jestem Zoe.
-Alex -wyciągnął do mnie rękę, po czym od razu ją uścisnęłam. Nawet fakt, że powiedział, jak ma na imię, nie przypomniał mi skąd go pamiętam.
-Wciąż nie wiem, gdzie się poznaliśmy -powiedziałam zakłopotana, widząc, że chłopak cały czas dotrzymuje mi kroku.
-Podejrzewam, że w Londynie. Tam spędzam najwięcej czasu, a ty masz brytyjski akcent, więc jesteś z Anglii.
-Nie da się ukryć -posłałam mu przyjazne spojrzenie.
*
Alex nie szedł w tę samą stronę, co ja, więc nie mieliśmy więcej czasu, by rozwiązać zagadkę. Spacerowałam uliczkami Paryża, zmierzając w stronę domu. Nie zajęło mi to jednak piętnastu minut, których się spodziewałam, bo po drodze robiłam zdjęcia. Byłam w Paryżu już nie raz, ale zdjęć w aparacie nigdy dość. Otworzyłam drzwi kamienicy chwilę po szesnastej i schodami, zaczęłam dreptać na drugie piętro.
-Bonjour -usłyszałam sąsiadkę z mieszkania naprzeciw, kiedy stanęłam przed drzwiami.
-Bonjour -odpowiedziałam grzecznie, posyłając jej ciepły uśmiech. Możliwości mojego francuskiego były nieco większe, więc życzyłam dziewczynie miłego dnia, po czym weszłam do mieszkania. Nie mogłam liczyć na chwilę spokoju, bo mój telefon od razu wydał z siebie dźwięk. Sięgnęłam do kieszeni i odebrałam połączenie od Nialla.
-Hej! -usłyszałam jego podekscytowany głos po drugiej stronie.
-Hej!
-Mam pytanie, będziesz w weekend w Londynie? Mamy kilka koncertów w Anglii, pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać.
-Niestety... -odpowiedziałam niezbyt zadowolona. -Wracam do domu dopiero w listopadzie.
-Szkoda, myślałem, że będziemy mieli szansę pogadać...
-Przecież gadamy -lekko się zaśmiałam.
-Oj wiesz o co mi chodzi! A co powiesz na spotkanie w Paryżu? Gramy tam dwa koncerty pod koniec października.
-Co powiesz reszcie? Że przyjechałam do Paryża specjalnie na wasz koncert?
-Nie udawaj, wszyscy wiedzą, że jesteś wielką fanką... -odpowiedział nieco sarkastycznie.
-Daj znać, jak będziesz w Paryżu. Zaproszę cię na kawę.
-A ja ciebie na koncert -wywróciłam oczami, bo wiedziałam, że Niall tego nie zobaczy. -Zoe, przepraszam, ale muszę już kończyć, mamy próbę mikrofonów. Zadzwoń, jak będziesz chciała pogadać. Albo nie... zadzwoń nawet jak nie będziesz chciała pogadać.
-Będę pamiętać -uśmiechnęłam się pod nosem.
-Trzymaj się i nie wyrwij tam żadnego Francuza!
-A to dlaczego? -zapytałam oburzona. -Sądzisz, że Francuzi na mnie nie lecą?
-Taki jeden Brytyjczyk leci na ciebie bardziej niż wszyscy Francuzi razem wzię...
-Niall! -czym prędzej mu przerwałam.
-Dobra dobra, nie wściekaj się. Sama znasz prawdę.
-Wiesz, jak skończyła się moja ostatnia rozmowa z nim, więc daj spokój...
-Zgoda, będę siedział cicho. Trzymaj się, do usłyszenia!
-Do usłyszenia -odpowiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Kiedy zakończyłam połączenie, mogłam w końcu spokojnie usiąść na kanapie. Zrzuciłam więc z siebie sweter i przygotowałam herbatę. Usiadłam z kubkiem gorącego napoju i wzięłam laptopa na kolana. Odpowiedziałam na kilka tweetów, po czym zabrałam się za przeróbkę zdjęć. W Paryżu nie znałam nikogo, do tego nie miałam telewizora, a internet nie należał do najszybszych, dlatego obróbka fotografii była moim jedynym zajęciem. Kiedy zaczęłam się nudzić, zamknęłam pokrywę laptopa i wstałam z miejsca. Miałam niezłe wyczucie czasu, bo za oknem malował się piękny zachód słońca. Szybko sięgnęłam po aparat i wyszłam na balkon. Pstryknęłam kilka zdjęć i wróciłam do salonu, kiedy tylko zrobiło mi się chłodno. Nienawidziłam uczucia zimna. Przypominało mi jedynie o samotności i o bólu. Kiedy czułam dreszcze i gęsią skórkę, przed oczami malowała mi się ciemna noc. Noc, w którą zginęła moja mama. Nie pamiętam żadnego szczegółu z wypadku, ale nie zapomnę lekarza mówiącego, że jedna osoba nie przeżyła. Nad ranem opuściłam szpitalne łóżko w bosych stopach, by znaleźć tatę. Dreszcze przechodziły przez całe moje ciało, a chłód podłogi pamiętam do dziś. Właśnie dlatego, zimno nie wywołuje we mnie żadnych pozytywnych emocji.
Nie chciałam dłużej czuć się samotna, dlatego sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do taty. Wiedziałam, że on również siedzi w domu i z pewnością nie szuka żadnej formy rozrywki. Zaczęło dręczyć mnie poczucie winy, że zostawiłam go samego, ale podczas rozmowy uspokoił mnie, mówiąc, że umówił się z Georgem na piwo. Nie odpowiadał mi manager One Direction, chyba wszyscy dobrze o tym wiedzieli. Jednakże, mój tata widział w nim swego rodzaju oparcie, dlatego nie chciałam ingerować w ich relacje.
Wyszłam z powrotem, kiedy zakończyłam rozmowę i usiadłam na krześle z kubkiem herbaty. Podkurczyłam też nogi i wpatrywałam się na zatłoczone ulice Paryża, myśląc. O głupotach i o sprawach poważnych. Myślałam dosłownie o wszystkim. Na dłuższą refleksję pozwoliłam sobie jak zwykle, kiedy moje myśli skierowały się ku Harremu. Nie byłam pewna, czy zdążył o wszystkim zapomnieć czy po prostu nadal nie chciał ze mną gadać. Wiedziałam, że nie było między nami nic poważnego, więc nie mogłam nic od niego wymagać. Miałam tylko nadzieję, że jednak nie zapomniał. Poprawka, chciałam, żeby nie zapomniał. Bo ja nie byłam w stanie zapomnieć o nim. Z drugiej strony, sama nie wiem, czego oczekiwałam. Że jeśli Niall i ja nagle magicznie przestaniemy ze sobą być to Harry rzuci się przede mną na kolana? Przecież myśląc, że to był poważny związek, nie chciałby ranić swojego przyjaciela. Tymczasem to ja spieprzyłam wszystko, mówiąc mu prawdę. Wiem, że relacje między nim a Niallem z pewnością nie są już takie, jak kiedyś, ale nie żałuję swojej decyzji. Harry był i nadal jest dla mnie ważny, dlatego okłamywanie go nie wchodziło w grę. Miałam jednak nadzieję, że doceni moją szczerość. Jak widać, przerosła go.
Nie chciałam dalej myśleć o Harrym, bo to i tak nie zmieniłoby jego zdania na mój temat. Wzięłam więc na tapetę chłopaka, którego spotkałam tego dnia na uczelni. Alex wydawał postacią, od razu rzucającą się w oczy, a jednocześnie miałam pustkę w głowie, kiedy o nim myślałam. Może byłam pijana, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy? A może byłam na kacu? Coś zaświtało mi w głowie i dopiero wtedy, wszystko sobie przypomniałam. Alex zajmował się kateringiem na imprezie One Direction. Poznałam go tego samego wieczoru, kiedy Harry odprowadził mnie w stanie nietrzeźwym do domu, a potem został na noc.
Nie wychodziło mi. Uciekanie od myśli o Harrym prędzej czy później i tak do niego wracało. Wiedziałam jednak, że chłopak miał mnie za osobę, która chciała jedynie pieniędzy. Nigdy nie wyprowadziłam go z tego błędu i nie miałam takiego zamiaru. Skoro stawiał mnie tak nisko to chyba faktycznie, nie mieliśmy dalej o czym rozmawiać. Chciałam być na niego wkurzona, ale nie potrafiłam. Wciąż codziennie wchodziłam na jego profil na twitterze, oglądałam zdjęcia na instagramie i śledziłam portale plotkarskie, patrząc, co ciekawego robił. Po części zachowywałam się jak psychofanka, ale równie szybko doszłam do wniosku, że jestem po prostu zakochana.

środa, 8 lipca 2015

12 "Powiedziałaś mu prawdę?"

Noc miała pomóc, tymczasem obudziłam się z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Zaczęłam uważać, że wyjazd do Paryża do całkiem niezły pomysł, bo mogłabym odciąć się od wszystkiego, co miesza mi w głowie, kiedy jestem tutaj. Co gorsza, zaczęłam też myśleć, że powiedzenie Harremu prawdy to również niezły pomysł.
Kiedy włożyłam na siebie ubrania, zeszłam na dół, będąc przekonana, że jestem w domu sama. Pomyliłam się, gdyż tata dopiero zbierał się do pracy.
-Ty jeszcze w domu? -zapytałam zdziwiona.
-Właśnie wychodzę -ciepło się uśmiechnął. -W piekarniku masz świeże croissanty, zjedz dopóki są ciepłe -pocałował mnie w głowę. -Zobaczymy się później.
Nie zdążyłam nawet powiedzieć "do zobaczenia", bo tata wyszedł. Wzdrygnęłam ramionami i udałam się do kuchni. Pierwsze, co zrobiłam to oczywiście otwarcie piekarnika. Wydobył się z niego cudowny zapach świeżych rogalików, dlatego od razu nałożyłam dwa na talerzyk. Obok ułożyłam także kilka świeżych truskawek. Nalałam sok pomarańczowy do szklanki i usiadłam przy kuchennej wyspie. Na blacie nie leżała poranna prasa, dlatego odblokowałam telefon. Jako pierwsza, pojawiła się na nim godzina. Była równo dziesiąta. Do wylotu Harrego zostało jeszcze półtorej godziny. Chciałam, jednocześnie nie chcąc jechać i prosić go, by został. Postanowiłam jednak wysłać krótkiego smsa "Miłego lotu :) x". To przecież lepsze niż nic. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Nie miała ona jednak postaci kolejnego smsa. Harry dzwonił. Niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Hej -przywitał się jako pierwszy.
-Hej -lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
-Jestem właśnie w drodze na lotnisko. Pogniewasz się, jeśli osobiście się z tobą pożegnam?
-Nie, oczywiście, że nie -odpowiedziałam jak najszybciej.
-Jesteś w domu?
-Mhm.
-W takim razie za kilka minut wpadnę.
-Do zobaczenia -znów uśmiechnęłam się pod nosem i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Siedziałam przy blacie, czekając na Harrego. Czekając na to, co powie mi na pożegnanie. Czekając na szansę przeanalizowania każdego centymetra jego twarzy zanim wyjedzie, bo prawdopodobnie nie zobaczymy się przez długi, długi czas. To  było najdłuższe sześć minut w moim życiu, ale w końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je kilka chwil później. Stanął przede mną uśmiechnięty Harry. Momentalnie sama się uśmiechnęłam, gestem ręki wpuszczając go do środka.
-Napijesz się czegoś? -zupełnie nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć, dlatego zaczęłam właśnie od tego.
-Nie, wpadłem tylko na chwilę, niedługo muszę być na lotnisku.
-Rozumiem...
-Zoe -zaczął zdeterminowany, ale z każdym wypowiadanym słowem, tracił swoją pewność siebie -chciałbym cię przeprosić. Nie powinienem tak nalegać ze spotkaniami... Po prostu nie wiedziałem, że ty i Niall... że wy...
-Harry my... -zaczęłam, chociaż wiedziałam, że to moment, w którym powinnam ugryźć się w język. Nie musiałam jednak tego robić, bo przerwał mi Harry.
-Zaczekaj, chcę tylko powiedzieć, że życzę wam jak najlepiej -z trudnością przeszło mu to przez gardło, po czym obdarzył mnie wymuszonym uśmiechem.
-Harry, ja nie jestem z Niallem -wypowiedziałam te słowa z prędkością światła. Moja buzia chyba straciła połączenie z mózgiem i posłuchała serca. To ono chciało powiedzieć Harremu prawdę cały ten czas. I wygrało.
-Co? -zadał pytanie i w tamtym momencie zaczęła się trudniejsza część rozmowy.
-Nie powinnam ci tego mówić... -niepewnie na niego spojrzałam.
-Ale powiedziałaś -stwierdził szybko, patrząc na mnie swoim zdecydowanym wzrokiem.
-Harry... -łagodnie się do niego zwróciłam, chcąc zwiększyć swoje szanse na przeżycie, -nasz związek to pomysł Georga...
-Słucham? -na jego twarzy namalował się ten sam grymas, który widziałam dzień wcześniej u Gemmy. Posłał mi dokładnie to samo spojrzenie. Przepełnione bólem, niezrozumieniem i obrzydzeniem.
-Przepraszam -spojrzałam na niego, prosząc o wyrozumienie. -Nie chciałam cię ranić, ale zdałam sobie sprawę, że nasze "nie lubimy się" to ściema, dopiero jak wplątałam się w ten chory układ z Georgem.
-Cały ten czas udawałaś?
-Nie wtedy, gdy byłam z tobą... Nie chciałam cię ranić, to wszystko stało się tak szybko. Przepra...
-Daruj sobie -przerwał mi w połowie. -Myślałem, że jesteś inna. W sumie... czemu ja się dziwię? Wszystkim chodzi tylko o pieniądze, mam tylko nadzieję, że George uraczył cię niezłą sumką za tę szopkę.
-Co? Przecież nie... -zaczęłam unosić głos, ale znowu przerwał mi Harry.
-Szczerze mówiąc nie mam ochoty dalej tego słuchać. Przepraszam, spieszę się na samolot -zaczął kierować się w stronę drzwi wyjściowych.
-Harry... -zwróciłam się do niego już łamiącym głosem. Niepewnie przystanął, ale nie odwrócił się. Spuścił głowę na dół i po chwilowym namyśle, znów ją podniósł. Wtedy również się nie odwrócił. Jego kolejnym ruchem było tylko chwycenie za klamkę. Później wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Stałam, mając nadzieję, że może jeszcze wróci, ale po chwili z moich oczu zaczęły lać się łzy. Rzuciłam się na kanapę w salonie, ponieważ była bliżej niż moje łóżko i płakałam. Nie zdążyłam nawet dobrze zacząć tego, na co liczyłam z Harrym, a już wszystko spieprzyłam.
Nie wiem, ile czasu spędziłam na kanapie. Z pewnością dość, by zmęczyć się płakaniem, bo po prostu przestałam. Leżałam w salonie, nie czując żadnych emocji. Płacz wyrażał smutek, kiedy łzy przestały spływać po moich policzkach, wszystko zniknęło. Wpatrywałam się w punkt tuż nad telewizorem i nie ocknęłam, dopóki nie rozległo się pukanie do drzwi. Nie wstałam jednak, bo to zdecydowanie nie był moment, w którym miałam ochotę z kimkolwiek rozmawiać. Przeniosłam uwagę z punktu, będącego wcześniej obiektem moich zainteresowań, z chwilą, kiedy stanął przede mną Niall.
-Co się stało? -zapytał przerażony, widząc w jakim stanie aktualnie się znajduję.
-Co tutaj robisz? -wstałam, unikając odpowiedzi na jego pytanie. Szybkim ruchem starłam także ostatnie ślady łez z policzków.
-Wiedziałem, że jesteś w domu, więc wszedłem... Nie otwierałaś, myślałem, że coś się stało...
-Nie - od razu wymusiłam uśmiech, -wszystko jest w porządku.
-Przecież widzę, że nie -stwierdził momentalnie. Zresztą, czemu się dziwić? Nawet największy idiota wiedziałby, że coś jest nie tak. -Co się stało? -ponowił pytanie sprzed chwili.
-Harry tu był -obdarzyłam go poważnym spojrzeniem, po czym wróciłam z powrotem na kanapę. Niall nie czekał długo i już po chwili siadł obok.
-Powiedziałaś mu prawdę? -właściwie nie zapytał. Stwierdził, oczekując potwierdzenia swoich słów. Otrzymał je, kiedy twierdząco kiwnęłam głową. Wciąż nie odrywałam jednak wzroku od punktu, w który zaczęłam się wpatrywać. -Będzie dobrze, nie może się przecież wściekać do końca życia. Zerwiemy za kilka tygodni i będziecie mogli zacząć normalnie się spotykać.
-Wiesz... to chyba nie będzie takie łatwe -spojrzałam na niego, lekko się uśmiechając. -Dostałam się do szkoły w Paryżu, dzisiaj zdecydowałam, że pojadę.
-Co? Przecież musimy...
-Musimy być razem do połowy września -przerwałam jak najszybciej. -Pierwszego października bez przeszkód mogę zacząć studiować.
-To z pewnością wielka szansa dla ciebie. Cieszę się, że ten chory układ nie będzie z tym kolidować. Ale co z Harrym?
-Harry wyjechał, żeby o mnie zapomnieć. Sądzę, że powinnam zrobić to samo -odpowiedziałam, nie wierząc we własne słowa. Niall jedynie przytaknął, choć wiedziałam, jakie było jego zdanie na ten temat. Chciał, żeby Harry był szczęśliwy, a samotny wyjazd do Stanów z pewnością nie mógł być źródłem jego szczęścia.
-Wstawaj -Niall podniósł się z kanapy i zwrócił do mnie zdecydowanym głosem.
-Słucham? -zapytałam zdziwiona.
-Na razie jeszcze jesteś moją dziewczyną. Zbieraj się, zabieram cię.
-Dokąd?
-Tam, gdzie nas nie znajdą, pamiętasz? -wyciągnął do mnie rękę. Zdecydowanie ją chwyciłam, wiedząc, że ucieczka w tajemnicze miejsce Nialla to jak najbardziej dobry pomysł. -Włóż tylko na siebie sweter, jest chłodno -ciepło się uśmiechnął. W odpowiedzi jedynie przytaknęłam i razem z blondynem, udaliśmy się na górę.
-Który? -zapytałam, wyciągając z szafy dwa ulubione swetry.
-Ten -wskazał na szary. Idąc za radą Nialla, od razu włożyłam go na siebie.
Chwilę później, byliśmy już na dole. Kiedy upewniłam się, że dom jest porządnie zamknięty, wsiedliśmy do samochodu. Niall, co chwila sprawdzając, czy nikt za nami nie jedzie, pokonywał ulice Londynu. W końcu wyjechaliśmy za miasto. Właśnie wtedy, wygodniej ułożyłam się w fotelu i przymknęłam oczy.
-Nie myśl o tym -usłyszałam po chwili.
-Hm? -przeniosłam wzrok na swojego towarzysza i posłałam mu pytające spojrzenie. Niall nie oderwał jednak wzroku od drogi, za to znów się odezwał:
-Będzie dobrze. Jeśli chcesz, mogę z nim porozmawiać.
-Wiem, że zniszczyłam waszą przyjaźń...
-Daj spokój, jestem tak samo winien, jak i ty -od razu mi przerwał. -George po prostu zawsze musi dopiąć swego.
-Nie cofniemy czasu, Niall. Co ma być to będzie. Zajmijmy się tym, co tu i teraz -tym razem na moment oderwał wzrok od przedniej szyby i posłał mi ciepły uśmiech. Sama próbowałam się przekonać do tego, że to będzie najlepsza opcja. Może wyjazd do Paryża dobrze mi zrobi i niedługo zapomnę o tym, co łączyło mnie z Harrym. Może on także będzie potrzebował jedynie kilku dni, by wymazać mnie ze swojej pamięci.
Chwilę później, znów przymknęłam oczy i otworzyłam je dopiero, kiedy Niall zakomunikował, że jesteśmy na miejscu. Tamtego dnia, nad jeziorem nie było zupełnie nikogo.
-Jak ty znalazłeś to miejsce? -zapytałam zdumiona.
-To znaczy? -odpowiedział pytaniem na pytanie, chyba nie wiedząc, o co mi chodzi.
-Jak to możliwe, że tu nie ma żadnej żywej duszy?
-Jak to? Jesteśmy my -odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem i wysiadł z samochodu. Lekko zachichotałam pod nosem i ruszyłam za nim. Nie szedł daleko. Nie musiał, było wystarczająco miejsca, by gdziekolwiek usiąść.  Zatrzymał się i siadł na trawie. Zrobiłam dokładnie to samo. Trwaliśmy w milczeniu, bo chyba żadne z nas nie odczuwało potrzeby mówienia czegokolwiek. Pozwoliłam mojemu ciału opaść na ziemię i ułożyłam się pośród trawy. Okulary przeciwsłoneczne, które na sobie miałam, ułatwiały mi spoglądanie w niebo, dlatego obserwowałam delikatnie przesuwające się chmury. Poczułam głowę Nialla, przysuwającą się do mojej. Ku własnemu zdziwieniu, wcale nie czułam się niekomfortowo. Wręcz przeciwnie, w końcu poczułam się dobrze. Nie chciałam robić nic przeciw sobie, dlatego po kilku chwilach wspólnego leżenia, podniosłam się i zmieniłam pozycję na siedzącą.
-Zrobimy sobie selfie? -Niall zadał pytanie, wciąż leżąc na ziemi. -Mógłbym wstawić je na instagrama, jako dowód, że jesteś moją dziewczyną -dopiero wówczas się podniósł.
-To zły pomysł, nie mam na sobie makijażu -odpowiedziałam całkiem poważnie. Niall natomiast zaczął się śmiać.
-Nie żartuj sobie, przecież to nie ma żadnego znaczenia.
-Dzięki Bogu dla ciebie, inaczej byś ze mną nie chodził -wywróciłam oczami. -Twoje fanki hejtują wszystko, co się da. Moja twarz bez makijażu byłaby świetną okazją, żeby mi dopiec... Może po prostu zrobię tobie zdjęcie?
-Skoro tak wolisz -bezradnie wzruszył ramionami i znów położył się na trawę. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i stanęłam nad nim. Pstryknęłam zdjęcie i dodałam na swojego instagrama. Nie zawracałam sobie głowy żadnym dodatkowym opisem, po prostu do posta dołączyłam nazwę Nialla. Momentalnie zaczęłam dostawać powiadomienia, ale jak najszybciej zablokowałam telefon, znów kładąc się koło blondyna. Obserwowaliśmy chmury, dopóki nie poczułam kropli na swoim policzku. Myślałam, że tylko mi się wydaje, lecz chwilę później, poczułam następną na czole.
-Chyba zaczyna padać -odwróciłam głowę i spojrzałam na Nialla. Ten jedynie zamruczał coś pod nosem. Lekko wzdychnęłam i szturchnęłam go łokciem.
-Co? -w końcu się ocknął.
-Zaczyna padać -powtórzyłam się, a spadające z nieba krople zaczęły się jedynie nasilać.
-Zbierajmy się -odpowiedział zdecydowanie i podniósł się, otrzepując spodnie. Wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wstać. Tak jak on, strzepałam z siebie resztki trawy, które pozostały na moim ubraniu i zaraz za Niallem, udałam się do samochodu. Nie musieliśmy długo czekać, aby te kilka kropel zmieniło się w prawdziwą ulewę.
-Chyba nie ma sensu, byśmy czekali aż przestanie padać -spojrzał na mnie z nieciekawą miną.
-Chyba nie -zgodziłam się z jego opinią i zapięłam pas. -Powinniśmy wracać -jedynie przytaknął, po czym sam się zapiął.
Wracaliśmy do Londynu w strugach deszczu. Wycieraczki cały czas pracowały, nie przestając odgarniać kropel z przedniej szyby. Obserwowałam drogę, patrząc, jak samochody wjeżdżają w kałuże, rozpryskując wodę na wszystkie strony.
-Twój telefon dzwoni -Niall wyrwał mnie z rozmyśleń, słusznie zauważając. Zorientowałam się, że moja kieszeń wibruje, dlatego od razu wyciągnęłam z niej telefon. Dzwonił tata, dlatego nie zastanawiając się, od razu odebrałam.
-Zoe? -usłyszałam po drugiej stronie.
-Hej tato.
-Dzwonię, żeby zapytać, czy jesteś w domu.
-Nie, jestem z Niallem. Coś się stało?
-Nic takiego, jestem po prostu w drodze do domu, chciałem zapytać, co kupić. Mamy dzisiaj gościa na kolacji.
-Kto to taki? -zapytałam pospiesznie.
-George, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
-Szczerze mówiąc, miałam zamiar powiedzieć ci, że nie będzie mnie dziś na kolacji -zaczęłam zmyślać.
-Czyżby?
-Tak, jestem już umówiona z Niallem -spojrzałam na blondyna, prosząc o wyrozumiałość. Ten jedynie zaśmiał się pod nosem.
-W takim razie, nie będę robić żadnych większych zakupów. Daj znać, gdybyś zmieniła plany.
-Jasne -szybko odpowiedziałam.
-Bawcie się dobrze, do zobaczenia później.
-Dzięki tatku -odpowiedziałam miłym tonem, a po chwili nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Jesteśmy umówieni? -Niall uniósł brwi, spoglądając raz na mnie, raz na drogę.
-George przychodzi na kolację, nie wiedziałam, co innego wymyślić... Przepraszam -nieco się skrzywiłam.
-Daj spokój, na twoim miejscu zrobiłbym to samo -ciepło się uśmiechnął.
-Nie mam gdzie się schować. Tata z pewnością zmusi mnie, bym zeszła na dół, jeśli zostanę w domu...
-W takim razie, zapraszam do mnie.
-Nie jestem pewna, czy powinnam... -zaczęłam niepewnie.
-Przecież jesteś moją dziewczyną, chyba możesz do mnie wpaść -znów na chwilę przeniósł wzrok na mnie.
-Skąd będziemy wiedzieć, kiedy mam wrócić? Przecież nie powiem tacie, że ma zadzwonić, kiedy tylko George się wyniesie.
-W takim razie, zostań na noc.
-Nie, ja nie... -zaczęłam kręcić głową, ale przestałam, kiedy Niall mi przerwał.
-Nie masz spać ze mną, tylko u mnie -lekko się zaśmiał, na co odpowiedziałam tym samym. -Oprócz tego, że jesteś moją udawaną dziewczyną, jesteś całkiem niezłą przyjaciółką. Poza tym, znudziło mi się samotne spędzanie wieczorów na oglądaniu meczów z piwem w ręku, dlatego zapraszam.
-Dzięki -niepewnie przytaknęłam.

Weszliśmy z Niallem do domu, gdzie chciałam zabrać potrzebne rzeczy. Na szczęście nie natknęliśmy się na tatę, więc nie musiałam składać żadnych dodatkowych wyjaśnień. Spakowałam do torby luźny, za duży t-shirt, w którym zazwyczaj spałam, szczoteczkę do zębów i najpotrzebniejsze kosmetyki. Wyszliśmy, dosłownie wbiegając do samochodu, próbując uniknąć jak największej ilości deszczu, który nie uspokoił się od czasu, kiedy wyjechaliśmy. Droga do apartamentowca, w którym mieszkał Niall zajęła nieco więcej, niż się spodziewałam. Zanim przebiliśmy się przez Londyn, minęło około pół godziny. Chłopak zaparkował samochód na podziemnym parkingu i wyjął z bagażnika moją torbę. Oczywiście, jako dżentelmen, nie pozwolił mnie samej jej nieść i sam upewnił się, że trafiła ona do mieszkania. Niewielki korytarz poprowadził do dość dużego salonu, w centrum którego stała ogromna kanapa. Tuż nad bardzo nowoczesnym kominkiem, wisiał plazmowy telewizor. Salon był jednocześnie miejscem do pracy, bo przy bocznej ścianie stało biurko, na którym panował kontrolowany nieporządek.
-Rozgość się -usłyszałam, kiedy przekroczyliśmy próg.
-Dziękuję -ciepło się uśmiechnęłam i niepewnie ruszyłam w stronę kanapy.
-Napijesz się czegoś?
-Wody, jeśli mogę -odpowiedziałam, odwracając się w jego stronę. Okazało się, że w przestrzeni, którą ujrzałam, malowała się jeszcze kuchnia. Chłopak wyciągnął z lodówki butelkę wody i wlał nieco do szklanki. Chwilę później, mogłam się już napić.
Razem z Niallem, zdecydowaliśmy, że zamówimy obiad, bo żadne z nas nie miało ochoty na gotowanie. Chińszczyzna dotarła po niecałej godzinie. Zjedliśmy, wciąż siedząc w salonie, po czym Niall zaproponował, bym obejrzała resztę mieszkania. Najpierw pokazał mi pokój gościnny, w którym zostawiłam swoje rzeczy, a następnie otworzył drzwi od miejsca, które bardziej przypominało biuro w porównaniu z kącikiem w salonie. Pod ścianą, w równym rzędzie, poukładane były gitary. Nieco dalej, perkusja. W pomieszczeniu znalazło się też miejsce na keyboard i sprzęty potrzebne do nagrywania.
-Mój ojciec ma wytwórnię, a nigdy nie byłam w studiu nagraniowym, dasz wiarę? -odezwałam się, wciąż to odkrywając nowe przedmioty, znajdujące się dookoła.
-Serio? -Niall zapytał lekko zdziwiony. W odpowiedzi jedynie przytaknęłam.
-Nagrałeś tu już coś?
-Nie, udało mi się poskładać to wszystko, jak album był już skończony. Harry wpadł jedynie nagrać jakieś swoje kawałki -odpowiedział na moje pytanie, ale po wypowiedzeniu drugiego zdania chyba ugryzł się w język.
-Rozumiem -ciepło się uśmiechnęłam, nie chcąc, by czuł się zakłopotany. -Grasz na czymś? Oprócz gitary oczywiście -zmieniłam temat, kiedy zapanowała niezręczna cisza.
-Próbowałem nauczyć się na perkusji, ale to chyba nie dla mnie -lekko się zaśmiał. -Chodź, ty spróbujesz -chwycił mnie za rękę i posadził na kanapie. Chwycił jedną z gitar i mi ją wręczył. Nie miałam zielonego pojęcia, jak docisnąć struny, by wydały z siebie jakiś sensowny dźwięk, więc czekałam na dalsze instrukcje Nialla. Siadł on po mojej lewej stronie i sam zmieniał chwyty, ja jedynie stukałam pewien rytm. Mój "chłopak" nauczył mnie kilku podstawowych akordów i tak właśnie spędziliśmy większość czasu w jego studio. Kiedy moje palce zaczęły odmawiać posłuszeństwa, wróciliśmy z powrotem do salonu i siedliśmy na sofie, przed telewizorem. Niall zmieniał kanały, aż w końcu stanęło na komedii romantycznej. Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam tytułu. Tego wieczoru film był tylko tłem. Rozmawiało nam się tak dobrze, że nie zauważyliśmy kiedy się skończył. Tak, jak miałam w planie, chwilę po 22 poinformowałam tatę, że nie wrócę na noc. Życzył mi dobrej zabawy i miłej nocy. Dodał też bym na siebie uważała. Kiedy skończyłam rozmawiać z tatą, udałam się do kuchni, w której Niall stał przed otwartą lodówką. Jej zawartość nie powaliła mnie na kolana, przypominała raczej lodówkę studenta.
-Napijmy się -zaproponowałam, widząc kilka butelek piwa. Nie byłam typem, który przepada za alkoholem. Bardzo rzadko miałam go w ustach. Tym razem jednak chciałam się odprężyć i przestać myśleć nie tylko o Paryżu, ale też o Harrym. Niall posłusznie wyciągnął z lodówki dwie butelki i czym prędzej je otworzył. Nie wysilaliśmy się zbytnio, więc nie użyliśmy nawet szklanek. Jak starzy kumple, usiedliśmy z powrotem na kanapie i spijaliśmy piwo.
*
Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju gościnnego. Ekran telefonu, który wcześniej zostawiłam na stoliku nocnym oświetlał pomieszczenie, dlatego postanowiłam sprawdzić, kto mnie szuka. Ujrzałam krótką wiadomość od Gemmy. Pisała jedynie "dziękuję". Nieco zmieszana, odpowiedziałam szybkim "za co?" i czekałam. Nie trwało to długo, bo niemalże pół minuty później dostałam kolejną wiadomość:
"Dziękuję, że go nie okłamujesz, to wiele dla mnie znaczy"
Nie chciałam dłużej ciągnąć tego tematu. Naprawdę nie chciałam, bo oprócz tego, że zawiodłam Harrego, zawiodłam też siebie. Z grzeczności, odpowiedziałam jednak na wiadomość Gemmy:
"Harry zasługuje na szczerość, nie potrafiłabym dłużej go okłamywać". Chwilę później, odłożyłam telefon z powrotem na stolik nocny i postanowiłam tamtego wieczoru więcej do niego nie zaglądać. Znów zaczęłam myśleć o tym, co wydarzyłoby się, gdybym nie udawała związku z Niallem. Może mój tata poradziłby sobie z wytwórnią? Może nie mielibyśmy żadnych większych problemów? Może znalazłby nowych podopiecznych? A co ważniejsze, może mogłabym bez przeszkód spotykać się z Harrym. Rozmyślania nie pozwoliły mi zasnąć jeszcze przez jakiś czas, dlatego wpatrywałam się w sufit, który i tak stracił swoją barwę pod wpływem ciemnej nocy. Moje oczy zamknęły się dopiero, gdy byłam zbyt zmęczona, by dalej rozważać o Harrym.